Discussion:
SP-PHN Kukułka
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Big Jack
2018-10-21 17:15:05 UTC
Permalink
Za
https://businessinsider.com.pl/technologie/nowe-technologie/kukulka-samolot-eugeniusza-pieniazka-z-czasow-prl/l2dvykz

Rok 1971: Eugeniusz Pieniążek ucieka z Polski zbudowanym przez siebie
samego samolotem

"Kukułka" - tak Eugeniusz Pieniążek nazwał zbudowany przez siebie
samolot, którym uciekł z komunistycznej Polski. To pierwszy prywatny
samolot zarejestrowany w PRL. Dziś można go oglądać w zbiorach Muzeum
Lotnictwa Polskiego w Krakowie.

Z technicznego punktu widzenia, "Kukułka" to mierzący 5,4 m długości
dolnopłat z silnikiem tłokowym o mocy 65 KM. Rozpiętość skrzydeł sięga 8
metrów. Samolot może lecieć na wysokości 3352 metrów z maksymalną
prędkością 159 km/h.

Konstrukcja jednomiejscowego samolotu opierała się na brytyjskim
Turublencie i wykorzystywała elementy z polskich szybowców - SZD-8
Jaskółka, SZD-24 Foka, Zefir, silnik Continental A-65 i podwozie z
samolotu Piper Cub.

Eugeniusz Pieniążek budował "Kukułkę" przede wszystkim w swoim
mieszkaniu na drugim piętrze jednego z bloków w Lesznie. Gotowe elementy
większych rozmiarów, których nie udało się znieść po schodach,
opuszczano przez okno na linach. Wszystkie części ostatecznie zmontowano
na lotnisku miejscowego aeroklubu. Prace trwały dwa lata. 10 sierpnia
1971 roku samolotowi nadano rejestrację SP-PHN.

I choć "Kukułka" powstawała głównie w domowym zaciszu, przy wsparciu
trzech kolegów, po oblocie nie chowała się przed światem. Eugeniusz
Pieniążek wylatał nią po kraju kilkadziesiąt godzin, szkolił pilotów.
"Kukułką" chwaliła się też władza w PRL.

Pieniążkowi nie było jednak po drodze z władzą ludową. Urodzony w 1934
roku pilot samolotowy i szybowcowy, w latach 60. uczestniczył w pokazach
lotniczych w kraju i za granicą, w tym w Szwecji. Nawiązywał liczne
kontakty z kolegami po fachu z Europy, również prywatne. Służba
Bezpieczeństwa zainteresowała się nim, ten jednak nie wykazał
zainteresowania nią. SB wystawiła mu z czasem negatywną opinię, stracił
pracę, paszport. Nie stracił licencji pilota. "Kukułkę" zbudował, by z
Polski uciec jedyną dostępną mu drogą - powietrzną.

Był 13 września 1971 roku. Eugeniusz Pieniążek usiadł za sterami
"Kukułki" i poleciał do Krosna. Ale zamiast wrócić tego samego dnia do
domu, poleciał na południe i... po czterech godzinach wylądował w
Suboticy w ówczesnej Jugosławii.

Samolot leciał bardzo nisko, nad koronami drzew, by zniknąć z radarów i
wzdłuż linii kolejowych, by w nawigacji posiłkować się mapą samochodową.

To z Suboticy, po kilkumiesięcznym pobycie za kratkami za nielegalne
przekroczenie granicy, zieloną granicą pozwolono mu przedostać się do
Austrii, skąd następnie dotarł do Szwecji. PRL uznała go za zaginionego.

W 1973 roku Pieniążek sprowadził z Suboticy "Kukułkę", która przez
kolejnych 17 lat stała w hangarze lotniska w Eskilunie. Dopiero w 1990
roku rozwinęła skrzydła i ponownie wzbiła się w powietrze. W 1993 roku
samolot wrócił do Polski.

13 września 2005 r., dokładnie 34 lata po ucieczce do Jugosławii,
Eugeniusz Pieniążek przekazał "Kukułkę" Muzeum Lotnictwa Polskiego w
Krakowie.

- "Kukułka" została zaprojektowana i zbudowana w warunkach, które
narzuciły w sposób naturalny jej powstanie. Sądzę, że wykorzystano
wszystkie możliwe w tamtym czasie metody projektowania jak i będące do
wykorzystania materiały i elementy istniejących statków latających. Bez
"pompy, szpanu, zadęcia propagandowego" powstała konstrukcja, która
realnie pokazała, że kierunki jej tworzenia przez pana Pieniążka były
właściwe - komentuje Zygmunt Szeremeta z Muzeum Lotnictwa Polskiego w
Krakowie.

--
Big Jack
////// GG: 660675
( o o)
--ooO-( )-Ooo-
Robert Wańkowski
2018-10-21 19:41:21 UTC
Permalink
W dniu 2018-10-21 o 19:15, Big Jack pisze:
> To z Suboticy, po kilkumiesięcznym pobycie za kratkami za nielegalne
> przekroczenie granicy, zieloną granicą pozwolono mu przedostać się do
> Austrii, skąd następnie dotarł do Szwecji. PRL uznała go za zaginionego.

Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku. Nie bał się,
że go odeślą?

Robert
Jarosław Sokołowski
2018-10-21 19:55:42 UTC
Permalink
Pan Robert Wańkowski napisał:

>> To z Suboticy, po kilkumiesięcznym pobycie za kratkami za nielegalne
>> przekroczenie granicy, zieloną granicą pozwolono mu przedostać się do
>> Austrii, skąd następnie dotarł do Szwecji. PRL uznała go za zaginionego.
>
> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku. Nie bał się,
> że go odeślą?

Oni nie odsyłali. Poza tym nie należeli do bloku -- Tito był jednym
z twórców Ruchu Państw Niezaangażowanych.

Jarek

--
Partyzanci Broz-Tity wyzwolili Jugosławię,
Bez pomocy Sowietów. Awantura na zabawie,
Ci z sąsiedniej wsi zaczęli, myśmy skończyli,
Rambo 8 w telewizji -- patrzcie moi mili.
J.F.
2018-10-26 03:57:33 UTC
Permalink
Dnia Sun, 21 Oct 2018 21:55:42 +0200, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan Robert Wańkowski napisał:
>>> To z Suboticy, po kilkumiesięcznym pobycie za kratkami za nielegalne
>>> przekroczenie granicy, zieloną granicą pozwolono mu przedostać się do
>>> Austrii, skąd następnie dotarł do Szwecji. PRL uznała go za zaginionego.
>>
>> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku. Nie bał się,
>> że go odeślą?
>
> Oni nie odsyłali. Poza tym nie należeli do bloku -- Tito był jednym
> z twórców Ruchu Państw Niezaangażowanych.

Ale ... z Krosna do Austrii nawet ciut blizej niz do Suboticy.
A przeciez nie musial z Krosna - mogl z Zakopanego, Cieszyna ...

Jgoslowianskiej granicy nie pilnowali, bo tak jednak blizej im bylo
bloku ?
Austria wtedy tez chyba byla niezaangazowana ... tylko dobrze
pilnowana przez Czechow, ale czy w powietrzu tez ?

J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-26 06:33:06 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> To z Suboticy, po kilkumiesięcznym pobycie za kratkami za
>>>> nielegalne przekroczenie granicy, zieloną granicą pozwolono
>>>> mu przedostać się do Austrii, skąd następnie dotarł do Szwecji.
>>>> PRL uznała go za zaginionego.
>>>
>>> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku.
>>> Nie bał się, że go odeślą?
>>
>> Oni nie odsyłali. Poza tym nie należeli do bloku -- Tito był
>> jednym z twórców Ruchu Państw Niezaangażowanych.
>
> Ale ... z Krosna do Austrii nawet ciut blizej niz do Suboticy.
> A przeciez nie musial z Krosna - mogl z Zakopanego, Cieszyna ...
>
> Jgoslowianskiej granicy nie pilnowali, bo tak jednak blizej
> im bylo bloku ?

Subotoca to nie taka tam sobie Jugosławia, tylko Wojwodina.
To miasto jest bardziej węgierskie niż serbskie. Nawet dzisiaj
cała Wojwodina ma status autonomi, choiaż w postmilowiciowsiej
Serbii nacjonalizm jest większy niż w titowskiej Jugosławii.

Kadar był rzecz jasna draniem dlaleko większym od Tity, ale
też zdawał sobie sprawę, że nie może Węgrom utrudniać kontaktów
z ziomalami. Węgry to specyficzny kraj, który w zasadzie nie
uznaje swoich zewnętrznych granic -- prawie wszystko co po
drugiej stronie, to też Węgry, tyle że czasowo utracone na
rzecz Serbii, Rumunii, Słowacji itp. Tam mógłbyć największy
backdor Układu Warszawskiego.

> Austria wtedy tez chyba byla niezaangazowana ... tylko
> dobrze pilnowana przez Czechow, ale czy w powietrzu tez ?

Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
nie było z pewnością traktowane inaczej

--
Jarek
J.F.
2018-10-26 11:46:07 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:***@falcon.lasek.waw.pl...
Pan J.F. napisał:
>>>> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku.
>>>> Nie bał się, że go odeślą?
>>
>>> Oni nie odsyłali. Poza tym nie należeli do bloku -- Tito był
>>> jednym z twórców Ruchu Państw Niezaangażowanych.
>
>> Ale ... z Krosna do Austrii nawet ciut blizej niz do Suboticy.
>> A przeciez nie musial z Krosna - mogl z Zakopanego, Cieszyna ...
>
>> Jgoslowianskiej granicy nie pilnowali, bo tak jednak blizej
>> im bylo bloku ?

>Subotoca to nie taka tam sobie Jugosławia, tylko Wojwodina.
>To miasto jest bardziej węgierskie niż serbskie. Nawet dzisiaj
>cała Wojwodina ma status autonomi, choiaż w postmilowiciowsiej
>Serbii nacjonalizm jest większy niż w titowskiej Jugosławii.

Subotice to mysle ze wybral z powodu odleglosci a nie wegierskosci

>Kadar był rzecz jasna draniem dlaleko większym od Tity, ale
>też zdawał sobie sprawę, że nie może Węgrom utrudniać kontaktów
>z ziomalami. Węgry to specyficzny kraj, który w zasadzie nie

Ale przeciez nie samolotami :-)

>uznaje swoich zewnętrznych granic -- prawie wszystko co po
>drugiej stronie, to też Węgry, tyle że czasowo utracone na
>rzecz Serbii, Rumunii, Słowacji itp.

No to Jugoslawia powinna pilnowac swojej granicy ... ale znow - raczej
nie samolotami :-)

Zaraz ... a gdzie teraz ten płot stoi ?

>Tam mógłbyć największy backdor Układu Warszawskiego.

Taki backdoor ... a chyba nie byl zbyt czesto uzywany ... a moze
jednak za Gierka dobrobyt nie zachecal do wyjazdow ?

>> Austria wtedy tez chyba byla niezaangazowana ... tylko
>> dobrze pilnowana przez Czechow, ale czy w powietrzu tez ?

>Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
>austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
>zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
>nie było z pewnością traktowane inaczej

No ba, musieli pilnowac swoich obywateli ... ale zaraz - to nie mogli
oni przez Wegry i Jugosławie ?

No i znow - pola minowe samolotow nie blokuja, ale mozliwe, ze radarow
mieli duzo ...

Ale ciekaw jestem, czy przy taktyce niskiego lotu daliby rade - to
moze byc kwestia minut.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-28 10:28:49 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Subotoca to nie taka tam sobie Jugosławia, tylko Wojwodina.
>> To miasto jest bardziej węgierskie niż serbskie. Nawet dzisiaj
>> cała Wojwodina ma status autonomi, choiaż w postmilowiciowsiej
>> Serbii nacjonalizm jest większy niż w titowskiej Jugosławii.
>
> Subotice to mysle ze wybral z powodu odleglosci a nie wegierskosci

Wybrał z powodu rzeczonej łatwości, jam mniemam. Nie pchał się
na przykład przez obie granice niemieckie.

> No to Jugoslawia powinna pilnowac swojej granicy ... ale znow
> - raczej nie samolotami :-)

W (tamtej) Jugosławii nie byłem nigdy, byłem tylko na granicy
rumuńsko-jugosławiańskiej na Dunaju. Trochę to wyglądąło jak
w filmie Kusturicy.

> Zaraz ... a gdzie teraz ten płot stoi ?

Orban to jeszcze inny przypadek niż Kadar.

>> Tam mógłbyć największy backdor Układu Warszawskiego.
> Taki backdoor ... a chyba nie byl zbyt czesto uzywany ...
> a moze jednak za Gierka dobrobyt nie zachecal do wyjazdow ?

Nie dawał wiele. Co komu przyszło z tego, że znalazł się
w Jugosławii? Na wielkie szykany by nie trafił, najwyżej
kilka miesięcy w pace, jak w opisanym przypadku. Ale co
dalej? No nie miejsce dla emigrantów ekonomicznych, to
stąd się wyjeżdżało za chlebem.

Sami Jugosławianie nie byli trzymani przez Titę pod kluczem.
Paszporty mieli zawsze, mogli jechać gdze chcieli. Ale
zawsze wracali -- i to z dolarami lub markami niemieckimi.
Dla prostych ludzi Bałkanów idea "zarabać tam, wydawać tu"
była bardzo dobra. Dobra była też dla tamtej gospodarki
zasilanej dewizami metoda "na mrówkę".

>>> Austria wtedy tez chyba byla niezaangazowana ... tylko
>>> dobrze pilnowana przez Czechow, ale czy w powietrzu tez ?
>
>> Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
>> austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
>> zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
>> nie było z pewnością traktowane inaczej
>
> No ba, musieli pilnowac swoich obywateli ... ale zaraz - to
> nie mogli oni przez Wegry i Jugosławie ?

A dalej gdzie? Mam wrażenie, że opuszczenie granic PRL to była
kwestia honoru. Istniało wiele sposobów, by jakoś wymknąć się
po cichu, bez rozgłosu. Ale to takie niehonorowe. Stąd tyle
różnych spektakularnych porwań samolotów czy podobnych ucieczek.
(co pasuje do tematyki grupy).

Jarek

--
To jest przy... porwaniach samolotu, jak bandyta porywa samolot
to możemy go żądać z powrotem, właśnie na zasadzie tej tradycji...
to stara tradycja. Jeszcze od początku... lotnictwa. Ekstradycja.
J.F.
2018-10-28 15:56:23 UTC
Permalink
Dnia Sun, 28 Oct 2018 11:28:49 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Subotoca to nie taka tam sobie Jugosławia, tylko Wojwodina.
>>> To miasto jest bardziej węgierskie niż serbskie. Nawet dzisiaj
>>> cała Wojwodina ma status autonomi, choiaż w postmilowiciowsiej
>>> Serbii nacjonalizm jest większy niż w titowskiej Jugosławii.
>>
>> Subotice to mysle ze wybral z powodu odleglosci a nie wegierskosci
>
> Wybrał z powodu rzeczonej łatwości, jam mniemam. Nie pchał się
> na przykład przez obie granice niemieckie.

Tamto powietrze moglo byc dobrze pilnowane.

>>> Tam mógłbyć największy backdor Układu Warszawskiego.
>> Taki backdoor ... a chyba nie byl zbyt czesto uzywany ...
>> a moze jednak za Gierka dobrobyt nie zachecal do wyjazdow ?
>
> Nie dawał wiele. Co komu przyszło z tego, że znalazł się
> w Jugosławii? Na wielkie szykany by nie trafił, najwyżej
> kilka miesięcy w pace, jak w opisanym przypadku.

Czemu - tam mozna bylo legalnie pojechac.
O ile oczywiscie nasza wladza ludowa paszport dala ... ale dawala.
Przynajmniej w latach 70-tych.
A moze nawet wystarczyl dowod ...

> Ale co dalej? No nie miejsce dla emigrantów ekonomicznych, to
> stąd się wyjeżdżało za chlebem.
>
> Sami Jugosławianie nie byli trzymani przez Titę pod kluczem.
> Paszporty mieli zawsze, mogli jechać gdze chcieli. Ale
> zawsze wracali -- i to z dolarami lub markami niemieckimi.
> Dla prostych ludzi Bałkanów idea "zarabać tam, wydawać tu"
> była bardzo dobra. Dobra była też dla tamtej gospodarki
> zasilanej dewizami metoda "na mrówkę".

To moze i Polaka by przepuscili ?
Tylko czy inne kraje by wpuscily ...

>>>> Austria wtedy tez chyba byla niezaangazowana ... tylko
>>>> dobrze pilnowana przez Czechow, ale czy w powietrzu tez ?
>>
>>> Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
>>> austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
>>> zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
>>> nie było z pewnością traktowane inaczej
>>
>> No ba, musieli pilnowac swoich obywateli ... ale zaraz - to
>> nie mogli oni przez Wegry i Jugosławie ?
>
> A dalej gdzie? Mam wrażenie, że opuszczenie granic PRL to była
> kwestia honoru. Istniało wiele sposobów, by jakoś wymknąć się
> po cichu, bez rozgłosu. Ale to takie niehonorowe. Stąd tyle
> różnych spektakularnych porwań samolotów czy podobnych ucieczek.
> (co pasuje do tematyki grupy).

Zalezy kiedy.
Od 13 grudnia 1981 wladza wypuscic nie chciala, wczesniej tez nie
kazdemu paszport dawala.
Za Gierka NRD czy CS nie stanowily problemu ... ale co dalej ?

Wegry, Bulgaria tez nie byly problemem i Jugoslawia o ile pamietam tez
niezbyt duzym - glownie finansowym.


J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-28 19:31:54 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> Subotoca to nie taka tam sobie Jugosławia, tylko Wojwodina.
>>>> To miasto jest bardziej węgierskie niż serbskie. Nawet dzisiaj
>>>> cała Wojwodina ma status autonomi, choiaż w postmilowiciowsiej
>>>> Serbii nacjonalizm jest większy niż w titowskiej Jugosławii.
>>> Subotice to mysle ze wybral z powodu odleglosci a nie wegierskosci
>> Wybrał z powodu rzeczonej łatwości, jam mniemam. Nie pchał się
>> na przykład przez obie granice niemieckie.
> Tamto powietrze moglo byc dobrze pilnowane.

Na Tempelhof się latało. Ale inymi samolotami.

>>>> Tam mógłbyć największy backdor Układu Warszawskiego.
>>> Taki backdoor ... a chyba nie byl zbyt czesto uzywany ...
>>> a moze jednak za Gierka dobrobyt nie zachecal do wyjazdow ?
>> Nie dawał wiele. Co komu przyszło z tego, że znalazł się
>> w Jugosławii? Na wielkie szykany by nie trafił, najwyżej
>> kilka miesięcy w pace, jak w opisanym przypadku.
>
> Czemu - tam mozna bylo legalnie pojechac.
> O ile oczywiscie nasza wladza ludowa paszport dala ... ale dawala.
> Przynajmniej w latach 70-tych. A moze nawet wystarczyl dowod ...

Pojechał legalnie i co dalej? Tito by mu w końcu powiedział: teraz
wracaj do siebie i rób tam taki socyalizm, jak tu widziałeś. Pobyt
w pudle jest ważnym elementem tej układanki, bez tego nic by nie
grało.

>> Sami Jugosławianie nie byli trzymani przez Titę pod kluczem.
>> Paszporty mieli zawsze, mogli jechać gdze chcieli. Ale
>> zawsze wracali -- i to z dolarami lub markami niemieckimi.
>> Dla prostych ludzi Bałkanów idea "zarabać tam, wydawać tu"
>> była bardzo dobra. Dobra była też dla tamtej gospodarki
>> zasilanej dewizami metoda "na mrówkę".
>
> To moze i Polaka by przepuscili ?
> Tylko czy inne kraje by wpuscily ...

Z jugosławiańskim paszportem wpuszczały, bo wiedziały, że zaraz
będą wypuszczać. Na polski patrzyły nieco inaczej.

>> A dalej gdzie? Mam wrażenie, że opuszczenie granic PRL to była
>> kwestia honoru. Istniało wiele sposobów, by jakoś wymknąć się
>> po cichu, bez rozgłosu. Ale to takie niehonorowe. Stąd tyle
>> różnych spektakularnych porwań samolotów czy podobnych ucieczek.
>> (co pasuje do tematyki grupy).
>
> Zalezy kiedy.
> Od 13 grudnia 1981 wladza wypuscic nie chciala, wczesniej tez
> nie kazdemu paszport dawala.
> Za Gierka NRD czy CS nie stanowily problemu ... ale co dalej ?

Przed Trzynastym jak kto wyjechał, to zaraz wracał. Po tej dacie
to się zmieniło, w tym czasie utraciliśmy bardzo wielu obywateli.
Zbyt wielu. Wyjeżdzali jak się dało, a przeważnie jakoś się dało.
Koczowali miesiącami w obozach pod Wiedniem, aż jakieś państwo
zdecydowało się przyjąć na stałe. Teraz znowu Historia się powtarza
(nawet bez zwrotu o 180 stopni). Szkoda, że ludzie mają tak słabą
pamięć.

> Wegry, Bulgaria tez nie byly problemem i Jugoslawia o ile
> pamietam tez niezbyt duzym - glownie finansowym.

Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.

--
Jarek
J.F.
2018-10-28 22:05:44 UTC
Permalink
Dnia Sun, 28 Oct 2018 20:31:54 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>>> Tam mógłbyć największy backdor Układu Warszawskiego.
>>>> Taki backdoor ... a chyba nie byl zbyt czesto uzywany ...
>>>> a moze jednak za Gierka dobrobyt nie zachecal do wyjazdow ?
>>> Nie dawał wiele. Co komu przyszło z tego, że znalazł się
>>> w Jugosławii? Na wielkie szykany by nie trafił, najwyżej
>>> kilka miesięcy w pace, jak w opisanym przypadku.
>>
>> Czemu - tam mozna bylo legalnie pojechac.
>> O ile oczywiscie nasza wladza ludowa paszport dala ... ale dawala.
>> Przynajmniej w latach 70-tych. A moze nawet wystarczyl dowod ...
>
> Pojechał legalnie i co dalej? Tito by mu w końcu powiedział: teraz
> wracaj do siebie i rób tam taki socyalizm, jak tu widziałeś. Pobyt
> w pudle jest ważnym elementem tej układanki, bez tego nic by nie
> grało.

No i co - tak sie Tito przelot spodobal, ze pilota odstawil do
Szwecji, a jakby przyjechal pociagem, to by odeslal do Warszawy ?

>>> Sami Jugosławianie nie byli trzymani przez Titę pod kluczem.
>>> Paszporty mieli zawsze, mogli jechać gdze chcieli. Ale
>>> zawsze wracali -- i to z dolarami lub markami niemieckimi.
>>> Dla prostych ludzi Bałkanów idea "zarabać tam, wydawać tu"
>>> była bardzo dobra. Dobra była też dla tamtej gospodarki
>>> zasilanej dewizami metoda "na mrówkę".
>>
>> To moze i Polaka by przepuscili ?
>> Tylko czy inne kraje by wpuscily ...
>
> Z jugosławiańskim paszportem wpuszczały, bo wiedziały, że zaraz
> będą wypuszczać. Na polski patrzyły nieco inaczej.

Polski byl egzotyczny w tym czasie, ale te formalnosci - paszport
jest, wizy nie ma ... ciekaw jednak jestem, czy Jugoslawia pilnowala,
aby obywatele obozu nie uciekli.

>>> A dalej gdzie? Mam wrażenie, że opuszczenie granic PRL to była
>>> kwestia honoru. Istniało wiele sposobów, by jakoś wymknąć się
>>> po cichu, bez rozgłosu. Ale to takie niehonorowe. Stąd tyle
>>> różnych spektakularnych porwań samolotów czy podobnych ucieczek.
>>> (co pasuje do tematyki grupy).
>>
>> Zalezy kiedy.
>> Od 13 grudnia 1981 wladza wypuscic nie chciala, wczesniej tez
>> nie kazdemu paszport dawala.
>> Za Gierka NRD czy CS nie stanowily problemu ... ale co dalej ?
>
> Przed Trzynastym jak kto wyjechał, to zaraz wracał. Po tej dacie
> to się zmieniło, w tym czasie utraciliśmy bardzo wielu obywateli.

Po trzynastym to malo kogo wypuscili.
Tzn na poczatku, bo potem przyszla pewna odwilz.

> Zbyt wielu. Wyjeżdzali jak się dało, a przeważnie jakoś się dało.

No wlasnie niezbyt sie dalo, bo skad te porwane samoloty.

> Koczowali miesiącami w obozach pod Wiedniem, aż jakieś państwo
> zdecydowało się przyjąć na stałe.
>
>> Wegry, Bulgaria tez nie byly problemem i Jugoslawia o ile
>> pamietam tez niezbyt duzym - glownie finansowym.
>
> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.

O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-28 22:34:35 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Pojechał legalnie i co dalej? Tito by mu w końcu powiedział: teraz
>> wracaj do siebie i rób tam taki socyalizm, jak tu widziałeś. Pobyt
>> w pudle jest ważnym elementem tej układanki, bez tego nic by nie
>> grało.
> No i co - tak sie Tito przelot spodobal, ze pilota odstawil do
> Szwecji, a jakby przyjechal pociagem, to by odeslal do Warszawy ?

No jakoś tak. Jeżdżacych pociągiem, samochodem, autokarem, czy też
samolotem rejsowym było sporo. A jak się rodzynek trafił, trzeba
było potraktować specjalnie.

>> Z jugosławiańskim paszportem wpuszczały, bo wiedziały, że zaraz
>> będą wypuszczać. Na polski patrzyły nieco inaczej.
> Polski byl egzotyczny w tym czasie, ale te formalnosci - paszport
> jest, wizy nie ma ... ciekaw jednak jestem, czy Jugoslawia pilnowala,
> aby obywatele obozu nie uciekli.

Byłem ostatnim, który gdzieś tak wiosną 1982 roku zwrócił paszport
tzw. organowi. Tak mi przynajmniej powiedziała pani, która ów organ
reprezentowała. Z tym że wtedy posiadanie paszportu w kieszeni wcale
nie oznaczało, że można było sobie jechac dokąd się chciało. Nawet
nie chodziło o wizy. Z paszportem też mogli nie wypuścić.

>> Przed Trzynastym jak kto wyjechał, to zaraz wracał. Po tej dacie
>> to się zmieniło, w tym czasie utraciliśmy bardzo wielu obywateli.
> Po trzynastym to malo kogo wypuscili.
> Tzn na poczatku, bo potem przyszla pewna odwilz.

Dosyć szybko przyszła. Wspomniane wcześniej obozu uchodźców na
wycieczkach do Wiednia zaczęły się już w 82.

>> Zbyt wielu. Wyjeżdzali jak się dało, a przeważnie jakoś się dało.
> No wlasnie niezbyt sie dalo, bo skad te porwane samoloty.

Nie, nie stąd. To jednak wynik fantazji ułańskiej -- kombinując
spokojnie i po cichu można było zrobić to skuteczniej.

>> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
>> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.
>
> O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
> Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.

Swoich wiele pilnować nie musiał. Bułgarzyn mało ruchliwy jest facet.

Jarek

--
Chodziliśmy do Bułgarów, patrzeliśmy, jak się kłaniają w świątyni, to
jest w meczecie, stojąc bez pasa; pokłoniwszy się, siądzie Bułgarzyn
i patrzy tędy i owędy, jak opętany; i nie ma wesela w nich, jeno smutek
i smród wielki. Nie jest dobry zakon ich.
J.F.
2018-10-28 23:45:02 UTC
Permalink
Dnia Sun, 28 Oct 2018 23:34:35 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Pojechał legalnie i co dalej? Tito by mu w końcu powiedział: teraz
>>> wracaj do siebie i rób tam taki socyalizm, jak tu widziałeś. Pobyt
>>> w pudle jest ważnym elementem tej układanki, bez tego nic by nie
>>> grało.
>> No i co - tak sie Tito przelot spodobal, ze pilota odstawil do
>> Szwecji, a jakby przyjechal pociagem, to by odeslal do Warszawy ?
>
> No jakoś tak. Jeżdżacych pociągiem, samochodem, autokarem, czy też
> samolotem rejsowym było sporo.

To byl 1971 - mozliwe, ze jeszcze nie tak sporo.

> A jak się rodzynek trafił, trzeba było potraktować specjalnie.

jest to jakis argument, ale watpie, czy chcieli by tak odmiennie
traktowac.

>>> Z jugosławiańskim paszportem wpuszczały, bo wiedziały, że zaraz
>>> będą wypuszczać. Na polski patrzyły nieco inaczej.
>> Polski byl egzotyczny w tym czasie, ale te formalnosci - paszport
>> jest, wizy nie ma ... ciekaw jednak jestem, czy Jugoslawia pilnowala,
>> aby obywatele obozu nie uciekli.
>
> Byłem ostatnim, który gdzieś tak wiosną 1982 roku zwrócił paszport
> tzw. organowi. Tak mi przynajmniej powiedziała pani, która ów organ
> reprezentowała.

nie mogla wiedziec, ze nikt po tobie nie zwroci.

No - mogles byc ostatnim, ktorego brakowalo ... ale nie, pewnie wielu
nie zwrocono.

> Z tym że wtedy posiadanie paszportu w kieszeni wcale
> nie oznaczało, że można było sobie jechac dokąd się chciało. Nawet
> nie chodziło o wizy. Z paszportem też mogli nie wypuścić.

I chyba nie wypuszczali.
Ale przed 13-tym paszport miales w domu ?
Chyba nie, ciagle byl jeszcze do zwrotu ..

>>> Przed Trzynastym jak kto wyjechał, to zaraz wracał. Po tej dacie
>>> to się zmieniło, w tym czasie utraciliśmy bardzo wielu obywateli.
>> Po trzynastym to malo kogo wypuscili.
>> Tzn na poczatku, bo potem przyszla pewna odwilz.
>
> Dosyć szybko przyszła. Wspomniane wcześniej obozu uchodźców na
> wycieczkach do Wiednia zaczęły się już w 82.

Ale duzo osob wojna zastala za granica.

>>> Zbyt wielu. Wyjeżdzali jak się dało, a przeważnie jakoś się dało.
>> No wlasnie niezbyt sie dalo, bo skad te porwane samoloty.
>
> Nie, nie stąd. To jednak wynik fantazji ułańskiej -- kombinując
> spokojnie i po cichu można było zrobić to skuteczniej.
>
>>> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
>>> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.
>>
>> O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
>> Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.
>
> Swoich wiele pilnować nie musiał. Bułgarzyn mało ruchliwy jest facet.

Bułgarki do nas wczesnie zjechaly.

Moze malo ruchliwy byl, bo wiedzial, ze go nie wypuszcza :-)

J.
Robert Tomasik
2018-10-29 17:11:53 UTC
Permalink
W dniu 29-10-18 o 00:45, J.F. pisze:

>> Byłem ostatnim, który gdzieś tak wiosną 1982 roku zwrócił paszport
>> tzw. organowi. Tak mi przynajmniej powiedziała pani, która ów organ
>> reprezentowała.
> nie mogla wiedziec, ze nikt po tobie nie zwroci.
> No - mogles byc ostatnim, ktorego brakowalo ... ale nie, pewnie wielu
> nie zwrocono.

W połowie lat 80-tych,to pamiętam, że biorąc paszport zostawiałeś dowód
osobisty. Był obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.
Pamiętam, że wróciłem z za granicy i poszedłem w góry z paszportem, z
czego jakaś chryja wynikła, bo na terenie kraju nie można się było
legitymować paszportem.
J.F.
2018-10-30 14:54:18 UTC
Permalink
Użytkownik "Robert Tomasik" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:5bd73f76$0$509$***@news.neostrada.pl...
W dniu 29-10-18 o 00:45, J.F. pisze:
>>> Byłem ostatnim, który gdzieś tak wiosną 1982 roku zwrócił paszport
>>> tzw. organowi. Tak mi przynajmniej powiedziała pani, która ów
>>> organ
>>> reprezentowała.
>> nie mogla wiedziec, ze nikt po tobie nie zwroci.
>> No - mogles byc ostatnim, ktorego brakowalo ... ale nie, pewnie
>> wielu
>> nie zwrocono.

>W połowie lat 80-tych,to pamiętam, że biorąc paszport zostawiałeś
>dowód
>osobisty. Był obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.
>Pamiętam, że wróciłem z za granicy i poszedłem w góry z paszportem, z
>czego jakaś chryja wynikła, bo na terenie kraju nie można się było
>legitymować paszportem.

Tak to ogolnie bylo, obywatel mial miec paszport w urzedzie, wydawany
w miare potrzeby.
Ewentualnie w sejfie zakladu pracy.

Oczywiscie wladza rozumiala, ze obywatel nie moze zaraz po powrocie, w
niedziele, gonic do urzedu zdac paszport.
Wiec trzeba bylo mowic, ze sie niedawno wrocilo ... a tam wielka
pieczatka z datą :-)
No to jeszcze mozna mowic, ze sie pojutrze wyjezdza :-)

Tak czy inaczej - ja tylko o tym, ze urzedniczka nie mogla wiedziec,
ze Jarek jest ostatnim, ktory zdal paszport.
Ale powiedziec mogla :-)

No chyba ze to byla np urzedniczka na uczelni, i miala rozeznanie, ze
tylko jednego paszportu jej brakuje.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-31 22:03:38 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

> Tak czy inaczej - ja tylko o tym, ze urzedniczka nie mogla wiedziec,
> ze Jarek jest ostatnim, ktory zdal paszport. Ale powiedziec mogla :-)
>
> No chyba ze to byla np urzedniczka na uczelni, i miala rozeznanie,
> ze tylko jednego paszportu jej brakuje.

Nie upieram się przy tym, że byłem ostani czy choćby przedostatni.
Ale jednak wiedzieć mogła -- miała dowody osobiste oddane w zastaw.

Jarek

--
Jedna ręka na szabli, a drugą do stoła
Przywoławszy dwie strony: "Uciszcie się!" woła.
Marząc i kończąc pacierz wieczorny, pomału
Usnął ostatni w Litwie Woźny trybunału.
J.F.
2018-11-01 07:55:40 UTC
Permalink
Dnia Wed, 31 Oct 2018 23:03:38 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>> Tak czy inaczej - ja tylko o tym, ze urzedniczka nie mogla wiedziec,
>> ze Jarek jest ostatnim, ktory zdal paszport. Ale powiedziec mogla :-)
>>
>> No chyba ze to byla np urzedniczka na uczelni, i miala rozeznanie,
>> ze tylko jednego paszportu jej brakuje.
>
> Nie upieram się przy tym, że byłem ostani czy choćby przedostatni.
> Ale jednak wiedzieć mogła -- miała dowody osobiste oddane w zastaw.

Jarku, ale przeciez sporo osob bylo za granica, na wyjazdach roznej
dlugosci, a po 13 grudnia to sporo sobie przedluzylo.
Wiec na pewno nie byles ostatni ... chyba, ze w jakiejs malej
organizacji, gdzie akurat wszyscy wrocili ...

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 09:15:39 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>> Tak czy inaczej - ja tylko o tym, ze urzedniczka nie mogla wiedziec,
>>> ze Jarek jest ostatnim, ktory zdal paszport. Ale powiedziec mogla :-)
>>>
>>> No chyba ze to byla np urzedniczka na uczelni, i miala rozeznanie,
>>> ze tylko jednego paszportu jej brakuje.
>>
>> Nie upieram się przy tym, że byłem ostani czy choćby przedostatni.
>> Ale jednak wiedzieć mogła -- miała dowody osobiste oddane w zastaw.
>
> Jarku, ale przeciez sporo osob bylo za granica, na wyjazdach roznej
> dlugosci, a po 13 grudnia to sporo sobie przedluzylo.
> Wiec na pewno nie byles ostatni ... chyba, ze w jakiejs malej
> organizacji, gdzie akurat wszyscy wrocili ...

Z tym że ONI dobrze wiedzieli kto pojechał i nieprędko wróci. Na tych
władza kładła lachę. Kluczową sprawą były wspomniane karty przekroczenia
granicy. Zostawiało się je pogranicznikom, a one potem trafiały "gdzie
trzeba". Moja cały czas była w paszporcie -- zatem zaliczyć mnie trzeba
do innej grupy, takiej co "ma paszport, a nigdzie nie pojechał". Nigdzie
też nie pojedzie, bo z takim paszportem trudno nyło wyjechać. Co innego
jeśli miał datę wystawienia po 13 grudnia. Wtedy mogli nawet zasalutować
przy odjeździe z posterunku granicznego.

Jarek

--
Paszport? Paszport mam wojenny, | Tam nie wracaj, grunt spalony,
Własność Pana Generała. | Nie ma życia, stan krytyczny.
Nawet ci nie podam ceny, | Słuchaj, czy na paszport WRONY
Przyjm, że się mnie WRONA bała. | Dadzą azyl polityczny?
Jarosław Sokołowski
2018-10-31 21:46:30 UTC
Permalink
Pan Robert Tomasik napisał:

>>> Byłem ostatnim, który gdzieś tak wiosną 1982 roku zwrócił paszport
>>> tzw. organowi. Tak mi przynajmniej powiedziała pani, która ów organ
>>> reprezentowała.
>> nie mogla wiedziec, ze nikt po tobie nie zwroci.
>> No - mogles byc ostatnim, ktorego brakowalo ... ale nie, pewnie wielu
>> nie zwrocono.
>
> W połowie lat 80-tych,to pamiętam, że biorąc paszport zostawiałeś
> dowód osobisty. Był obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.
> Pamiętam, że wróciłem z za granicy i poszedłem w góry z paszportem,
> z czego jakaś chryja wynikła, bo na terenie kraju nie można się było
> legitymować paszportem.

Zawsze się zostawiało, aż do 1989 roku, kiedy to senator Osmańczyk
uparł się, że sprawę paszportów należy załatwić natychmiast, choć
inne rzeczy też są pilne. Czyli dać każdemu paszport do domu, by
korzystał z niego kiedy chce. Śpieszyło się Senatorowi i dokonał
tego. Potem zmarł ledwie po trzech miesiącach senatorowania. Zrobił
przez ten czas więcej dobrego, niż inni przez całą kadencję. Za to
należy Go ciepło wspominać -- a czas po temu teraz się najlepszy.

Ale z tym "na terenie kraju nie można się było legitymować paszportem"
to już przesada. To jak żyć? Paszport dostawało się na długo przed
planowanym wyjazdem, choćby po to, żeby załatwić wizy.

Ale w latach osiemdziesiątych wszystko było mozliwe, praworządność w
kraju była w całkowitym rozkładzie. Kraj upadły, taka Somalia, tylko
w mniejszej skali. Więcej załeżało od kreatywnych pomysłów urzędnika,
niż od przepisów prawa. Mnie na przykład zatrudniono wtedy w mieście
odległym o 300 kilometrów. A praca zdalna nie była jeszcze w modzie.
Na to musiał wydać zgode jakiś urzędnik z urzędu (a przynajmiej tak
się wszystkim wydawało). Kazał mi *zorganizować sobie* zaśwaidczenie,
że w moim mieście nie jestem aż tak bardzo potrzebny i mogę pracować
gdzie indziej zdalnie. Że niby w mojej radzie narodowej będa wiedzieli
o co chodzi. Nie wiedzieli. Chodziłem od pokoju do pokoju, w każdym
odsyłali mnie do następnego. Aż w końcu skierowali mnie do komórki,
któa okazała się być... biurem kolegium do spraw bumelantów. Ci mi
chociaż dali papier, że się nie uchylam. Wystarczył.

Jarek

--
Ameryka też się sypie, to osobny rozdział,
Bill Clinton palił trawę, ale się nie zaciągał,
"Dalej jazda do roboty, jebane nieroby!!!,
Toć roboty u nas ni ma i co ty na to powiesz?
J.F.
2018-11-01 08:18:07 UTC
Permalink
Dnia Wed, 31 Oct 2018 22:46:30 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan Robert Tomasik napisał:
>> W połowie lat 80-tych,to pamiętam, że biorąc paszport zostawiałeś
>> dowód osobisty. Był obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.
>> Pamiętam, że wróciłem z za granicy i poszedłem w góry z paszportem,
>> z czego jakaś chryja wynikła, bo na terenie kraju nie można się było
>> legitymować paszportem.
>
> Zawsze się zostawiało, aż do 1989 roku, kiedy to senator Osmańczyk
> uparł się, że sprawę paszportów należy załatwić natychmiast, choć
> inne rzeczy też są pilne. Czyli dać każdemu paszport do domu, by
> korzystał z niego kiedy chce. Śpieszyło się Senatorowi i dokonał
> tego. Potem zmarł ledwie po trzech miesiącach senatorowania. Zrobił
> przez ten czas więcej dobrego, niż inni przez całą kadencję. Za to
> należy Go ciepło wspominać -- a czas po temu teraz się najlepszy.

Eee - chyba szybko by kto inny wprowadzil.

> Ale z tym "na terenie kraju nie można się było legitymować paszportem"
> to już przesada. To jak żyć? Paszport dostawało się na długo przed
> planowanym wyjazdem, choćby po to, żeby załatwić wizy.

Zaraz ... to na czas zalatwiania wizy zostawales bez paszportu i bez
dowodu? Bo te ambasady chyba jakos tak dzialaly, ze chcialy paszport
na pare dni.

> Ale w latach osiemdziesiątych wszystko było mozliwe, praworządność w
> kraju była w całkowitym rozkładzie. Kraj upadły, taka Somalia, tylko
> w mniejszej skali.

Ale przeciez te przepisy to od lat 50-tych czy nawet 40-tych ...

> Więcej załeżało od kreatywnych pomysłów urzędnika,
> niż od przepisów prawa. Mnie na przykład zatrudniono wtedy w mieście
> odległym o 300 kilometrów. A praca zdalna nie była jeszcze w modzie.
> Na to musiał wydać zgode jakiś urzędnik z urzędu (a przynajmiej tak
> się wszystkim wydawało). Kazał mi *zorganizować sobie* zaśwaidczenie,
> że w moim mieście nie jestem aż tak bardzo potrzebny i mogę pracować

Tak swoja droga to w latach 50-tych byly jakies nakazy pracy i tak
ludnosc, czy tylko specjalistow rozrzucali po kraju.

> gdzie indziej zdalnie. Że niby w mojej radzie narodowej będa wiedzieli
> o co chodzi. Nie wiedzieli. Chodziłem od pokoju do pokoju, w każdym
> odsyłali mnie do następnego. Aż w końcu skierowali mnie do komórki,
> któa okazała się być... biurem kolegium do spraw bumelantów. Ci mi
> chociaż dali papier, że się nie uchylam. Wystarczył.

Minelo pare lat, ustroj sie zmienil, PKO, juz chyba BP, mialo takie
karty tylko do bankomatow. Jak ja chcialem ja po 2 czy 3 latach
przedluzyc, to tez zwiedzilem pare pokoi bo nikt nie wiedzial co to -
zdazyli zlikwidowac :-)

Minely kolejne lata ... i w banku do odblokowania dostepu chcieli dwa
dokumenty ze zdjeciem.
No i tak sie zaczalem zastanawiac - ksiazeczek zdrowia juz nie ma, PJ
i paszport sa nieobowiazkowe, legitymacji zakladowych tez wiele
zlikwidowano ...

Ale USA z ich "non-driving driving licence" nic nie przebije :-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 09:31:10 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Zawsze się zostawiało, aż do 1989 roku, kiedy to senator Osmańczyk
>> uparł się, że sprawę paszportów należy załatwić natychmiast, choć
>> inne rzeczy też są pilne. Czyli dać każdemu paszport do domu, by
>> korzystał z niego kiedy chce. Śpieszyło się Senatorowi i dokonał
>> tego. Potem zmarł ledwie po trzech miesiącach senatorowania. Zrobił
>> przez ten czas więcej dobrego, niż inni przez całą kadencję. Za to
>> należy Go ciepło wspominać -- a czas po temu teraz się najlepszy.
>
> Eee - chyba szybko by kto inny wprowadzil.

Dobrze pamiętam debatę w senacie. Wtedy z zaciekawienim słuchało się
takich rzeczy w telewizji. Wcale nie było to takie oczywiste. Znaczna
część senatorów (i posłów) uważała, że to zbyt daleko idące, że władza
powinna wiedzieć gdzi ekto jedzie, może dalej trzymać te paszporty na
milicji, ale dawać kiedy kto chce i za każdym razem zapisując co planuje.
Albo inne podobne półśrodki. Przypominam, że t tamtym senacie było 99
senatorów "naszych" oraz jeden Stokłosa.

>> Ale z tym "na terenie kraju nie można się było legitymować paszportem"
>> to już przesada. To jak żyć? Paszport dostawało się na długo przed
>> planowanym wyjazdem, choćby po to, żeby załatwić wizy.
>
> Zaraz ... to na czas zalatwiania wizy zostawales bez paszportu i bez
> dowodu? Bo te ambasady chyba jakos tak dzialaly, ze chcialy paszport
> na pare dni.

Ja miałem zgłosić się po wizę 14 grudnia 1981. W czasie wcześniejszej
wizyty w ambasadzie też (chyba) pokazywałem paszport i wypełniałem
różne kwity.

>> Ale w latach osiemdziesiątych wszystko było mozliwe, praworządność w
>> kraju była w całkowitym rozkładzie. Kraj upadły, taka Somalia, tylko
>> w mniejszej skali.
>
> Ale przeciez te przepisy to od lat 50-tych czy nawet 40-tych ...

No i w oparciu o ustawy i rozporządzenia jeszcze z czasów Bieruta w roku
1989 nagle można było załatwić rzeczy, które były nie do pomyślenia
jeszcze rok wcześniej. Nie dąło się na zasadzie "nie bo nie, co z tego,
że ustawa przewiduje, ale nie godzi się tak w kraju socyalistycznym".
Zmiana polegała właśnie na tym, że rządzi prawo, a nie urzędnik. Nawet
w latach głębokiej komuny nie układano prawa tak, by np. minister
sprawiedliwości i w jednej osobie prokurator krajowy kontrolowiał
również sądy i sędziów.

--
Jarek
Robert Wańkowski
2018-11-01 09:37:41 UTC
Permalink
W dniu 2018-10-31 o 22:46, Jarosław Sokołowski pisze:
> Ale w latach osiemdziesiątych wszystko było mozliwe, praworządność w
> kraju była w całkowitym rozkładzie. Kraj upadły, taka Somalia, tylko
> w mniejszej skali. Więcej załeżało od kreatywnych pomysłów urzędnika,
> niż od przepisów prawa.

Teraz nie jest inaczej. Dużo zależy woli urzędnika. Ja jakoś trafiam na
tych, którzy są po mojej stronie mocy. :-) Może jednak jest ich większość.

Robert
Robert Tomasik
2018-10-28 23:09:15 UTC
Permalink
W dniu 28-10-18 o 23:05, J.F. pisze:

>> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
>> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.
> O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
> Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.

Bułgaria miała ponad 800 km granicy zewnętrznej do upilnowania. Rumunia
400 km. Turcja, Grecja i Jugosławia. Fakt, że nie śledziłem, ale jakoś
do Turcji masowo chyba nie uciekano.
J.F.
2018-10-28 23:34:44 UTC
Permalink
Dnia Mon, 29 Oct 2018 00:09:15 +0100, Robert Tomasik napisał(a):
> W dniu 28-10-18 o 23:05, J.F. pisze:
>>> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
>>> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.
>> O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
>> Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.
>
> Bułgaria miała ponad 800 km granicy zewnętrznej do upilnowania. Rumunia
> 400 km.

Rumunia sie nie liczy, bo po co tam uciekac :-)

> Turcja, Grecja i Jugosławia. Fakt, że nie śledziłem, ale jakoś
> do Turcji masowo chyba nie uciekano.

Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...

J.
Robert Tomasik
2018-10-29 17:04:51 UTC
Permalink
W dniu 29-10-18 o 00:34, J.F. pisze:

>>>> Prosić o azyl w Bułgarii?! To by chyba oskarżyli o zamach na
>>>> najwyższe władze kraju -- Żiwkow by pękł ze śmiechu.
>>> O tym nawet nie myslalem - ot, do Bulgarii sporo rodakow jezdzilo.
>>> Widac Ziwkow dobrze pilnowal, zeby dalej nie pojechali.
>> Bułgaria miała ponad 800 km granicy zewnętrznej do upilnowania. Rumunia
>> 400 km.
> Rumunia sie nie liczy, bo po co tam uciekac :-)

Mnie chodziło o granicę Rumuńsko-Jugosłowiańską.
>
>> Turcja, Grecja i Jugosławia. Fakt, że nie śledziłem, ale jakoś
>> do Turcji masowo chyba nie uciekano.
> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...

Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.
Marcin Debowski
2018-10-29 21:35:01 UTC
Permalink
On 2018-10-29, Robert Tomasik <***@gazeta.pl> wrote:
> W dniu 29-10-18 o 00:34, J.F. pisze:
>> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
>> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
>> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
>> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...
>
> Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.

Na demoludy to zdaje się były wkładki paszportowe, których uzywało się
z dowodem.

--
Marcin
Robert Tomasik
2018-10-29 21:41:48 UTC
Permalink
W dniu 29-10-18 o 22:35, Marcin Debowski pisze:

>>> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
>>> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
>>> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
>>> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...
>> Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.
> Na demoludy to zdaje się były wkładki paszportowe, których uzywało się
> z dowodem.
>
Wkładka paszportowa - o ile pamiętam - umożliwiała zakup dewiz.
Odnotowywało się w niej.
Marcin Debowski
2018-10-29 23:09:58 UTC
Permalink
On 2018-10-29, Robert Tomasik <***@gazeta.pl> wrote:
> W dniu 29-10-18 o 22:35, Marcin Debowski pisze:
>
>>>> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
>>>> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
>>>> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
>>>> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...
>>> Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.
>> Na demoludy to zdaje się były wkładki paszportowe, których uzywało się
>> z dowodem.
>>
> Wkładka paszportowa - o ile pamiętam - umożliwiała zakup dewiz.
> Odnotowywało się w niej.

A nie czasami wkładka/książeczka walutowa?

--
Marcin
Robert Tomasik
2018-10-30 21:23:07 UTC
Permalink
W dniu 30-10-18 o 00:09, Marcin Debowski pisze:

>>>>> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
>>>>> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
>>>>> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
>>>>> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...
>>>> Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.
>>> Na demoludy to zdaje się były wkładki paszportowe, których uzywało się
>>> z dowodem.
>> Wkładka paszportowa - o ile pamiętam - umożliwiała zakup dewiz.
>> Odnotowywało się w niej.
> A nie czasami wkładka/książeczka walutowa?
>
Może. Dzieckiem byłem.
Jarosław Sokołowski
2018-10-31 22:00:19 UTC
Permalink
Pan Robert Tomasik napisał:

>>>>>> Cos mi chodzi po glowie, ze byly paszporty "na wszystkie kraje
>>>>>> socjalistyczne". Innych krajow to nie obchodzilo, paszport to
>>>>>> paszport, ale Rumunow czy Bulgarow moglo - nie wypusciliby chyba.
>>>>>> Musieli, bo by z tego dobrobytu za duzo ucieklo ...
>>>>> Zdaje się, że wbijano do jakiego kraju Ci wolno jechać.
>>>> Na demoludy to zdaje się były wkładki paszportowe, których uzywało
>>>> się z dowodem.
>>> Wkładka paszportowa - o ile pamiętam - umożliwiała zakup dewiz.
>>> Odnotowywało się w niej.
>> A nie czasami wkładka/książeczka walutowa?
>
> Może. Dzieckiem byłem.

Ojejku, jakie piękne materii poplątanie! "Wkładka paszpotrowa" była,
dało się z nia pojechać do tzw. krajów socjalistycznych. Lecz nikt
nie wiedział dlaczego nazywa się "wkładką" -- była większa od dowodu
osobistego, więc włożyć się jej tam nie dało. Wyglądąła dokładnie
tak samo jak normalny paszport. Nie używało się jej z dowodem, bo
tego nie wolno było wywozić za granicę. Do czasu, bo w końcu zrobili
pieczątki (duże na całą stronę), uprawiniające do podróżowania po
demoludach.

Do paszportu nie wbijali żadnych pieczątek z ograniczeniami, każdy
był -- jak głosił napis -- "na wsje strany mira". Tylko że aby
wyjechać z kraju, trzeba było mieć "karte prekroczenia granicy",
czyli własnie taką wkładkę ze smatławego papieru, na którym
należało napisać gdzie się jedzie. Świstek ten szmatławy był
"drukiem ścisłego zarachowania", dostawało sie jeden, więc jak
się raz wyjechało i wróciło, to już kapota. Trzeba było paszport
oddać i zaraz wystąpić o jego wydanie (z drugą wkładką).

Osobna sprawa to "książeczka walutowa" (mam taka pamiątkę). Tam
wpisywano ile się kupiło dewiz w banku. Oczywiście dewiz naszych,
socyalistycznych. Limit był określony bodaj na trzy lata. Jak ktoś
miał kaprys by jechac do "krajów kapitalistycznych lub Jugosławii",
mógł wystąpić o zakup dolarów. Sprzedawali 150. Po cenie circa
połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie wyższej od oficjanej, bo ta
oficjalna była taka, że nasz robotnik zarabiał w przeliczeniu
tysiąc dolców, czyli może nawwt więcej od amerykańskiego.

--
Jarek
Marcin Debowski
2018-11-01 00:43:26 UTC
Permalink
On 2018-10-31, Jarosław Sokołowski <***@lasek.waw.pl> wrote:
> tak samo jak normalny paszport. Nie używało się jej z dowodem, bo
> tego nie wolno było wywozić za granicę. Do czasu, bo w końcu zrobili

Czy to nie była czasami książeczka wojskowa (coby jeszcze bardziej
zamieszać), której nie wolno było wywozić? Ale moze i oba.

--
Marcin
J.F.
2018-11-01 08:04:12 UTC
Permalink
Dnia Wed, 31 Oct 2018 23:00:19 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan Robert Tomasik napisał:
>>>> Wkładka paszportowa - o ile pamiętam - umożliwiała zakup dewiz.
>>>> Odnotowywało się w niej.
>>> A nie czasami wkładka/książeczka walutowa?
>>
>> Może. Dzieckiem byłem.
>
> Ojejku, jakie piękne materii poplątanie! "Wkładka paszpotrowa" była,
> dało się z nia pojechać do tzw. krajów socjalistycznych. Lecz nikt
> nie wiedział dlaczego nazywa się "wkładką" -- była większa od dowodu
> osobistego, więc włożyć się jej tam nie dało. Wyglądąła dokładnie
> tak samo jak normalny paszport. Nie używało się jej z dowodem, bo
> tego nie wolno było wywozić za granicę.

Czyli taki "paszport zastepczy" ?

> Do czasu, bo w końcu zrobili
> pieczątki (duże na całą stronę), uprawiniające do podróżowania po
> demoludach.

No wlasnie - i paszport juz niepotrzebny.

> Do paszportu nie wbijali żadnych pieczątek z ograniczeniami, każdy
> był -- jak głosił napis -- "na wsje strany mira". Tylko że aby
> wyjechać z kraju, trzeba było mieć "karte prekroczenia granicy",
> czyli własnie taką wkładkę ze smatławego papieru, na którym
> należało napisać gdzie się jedzie. Świstek ten szmatławy był
> "drukiem ścisłego zarachowania", dostawało sie jeden, więc jak
> się raz wyjechało i wróciło, to już kapota. Trzeba było paszport
> oddać i zaraz wystąpić o jego wydanie (z drugą wkładką).

No tak, ale taki swistek zadziala w PRL, a nie zadziala na dalszych
granicach - CS-Austria czy Jugoslawia. Czy nawet NRD-RFN.

No chyba, ze to wynalazek ogolnoradziecki.
Wiec lepiej wypuszczac bez paszportu.
Ale o ile pamietam, to na Jugoslawie paszport przyslugiwal.

> Osobna sprawa to "książeczka walutowa" (mam taka pamiątkę). Tam
> wpisywano ile się kupiło dewiz w banku. Oczywiście dewiz naszych,
> socyalistycznych. Limit był określony bodaj na trzy lata. Jak ktoś
> miał kaprys by jechac do "krajów kapitalistycznych lub Jugosławii",
> mógł wystąpić o zakup dolarów. Sprzedawali 150. Po cenie circa

Ja pamietam juz 130 a potem chyba nawet 120, a potem to juz dolarow
chyba wcale nie ... a i tych socjalistycznych tez nieduzo.

> połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie wyższej od oficjanej, bo ta
> oficjalna była taka, że nasz robotnik zarabiał w przeliczeniu
> tysiąc dolców, czyli może nawwt więcej od amerykańskiego.

I pojawila sie w kalkulacjach wyrobow "doplata do eksportu" ;-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 11:01:32 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Do paszportu nie wbijali żadnych pieczątek z ograniczeniami, każdy
>> był -- jak głosił napis -- "na wsje strany mira". Tylko że aby
>> wyjechać z kraju, trzeba było mieć "karte prekroczenia granicy",
>> czyli własnie taką wkładkę ze smatławego papieru, na którym
>> należało napisać gdzie się jedzie. Świstek ten szmatławy był
>> "drukiem ścisłego zarachowania", dostawało sie jeden, więc jak
>> się raz wyjechało i wróciło, to już kapota. Trzeba było paszport
>> oddać i zaraz wystąpić o jego wydanie (z drugą wkładką).
>
> No tak, ale taki swistek zadziala w PRL, a nie zadziala na dalszych
> granicach - CS-Austria czy Jugoslawia. Czy nawet NRD-RFN.

Tego świstka na dalczych granicach po prostu nie ma, został na tej
pierwszej. Większość "ucieczek" na tym mniej więcej polegała. Ktoś
dostał paszport, bo miał jechać w jakiejś sprawie dajmy na to do
Libii, ale już we Wiedniu przerwał tamtą potróż i rozpoczął nową,
wedle własnych planów. Tak się właśnie mówiło, że uciekł, bo wymknął
się spod kontroli władzy.

> No chyba, ze to wynalazek ogolnoradziecki.
> Wiec lepiej wypuszczac bez paszportu.

W Związku Radzieckim byłem raz, przejazdem, w latach sześćdziesiątych
jako dziecko. Trzeba było wcześniej zgłosić marszrutę, czylo podać
jakim przejściem się wjedzie, a jakim wyjedzie. Myśmy pojechali inną
trasą, bo droga była lepsza. Na granicy z Rumunią się okazało, że nas
nie wypuszczą, bo nie mają informacji co my za jedni. Trzeba było
jechać ze dwieście kilometrów na inne przejście, gdzie nas oczekiwano.

> Ale o ile pamietam, to na Jugoslawie paszport przyslugiwal.

Co znaczy "przysługiwał"? Obowiązywał. Dali albo nie dali.

--
Jarek
Robert Tomasik
2018-11-02 13:14:39 UTC
Permalink
W dniu 02-11-18 o 12:01, Jarosław Sokołowski pisze:

>> No chyba, ze to wynalazek ogolnoradziecki.
>> Wiec lepiej wypuszczac bez paszportu.
> W Związku Radzieckim byłem raz, przejazdem, w latach sześćdziesiątych
> jako dziecko. Trzeba było wcześniej zgłosić marszrutę, czylo podać
> jakim przejściem się wjedzie, a jakim wyjedzie. Myśmy pojechali inną
> trasą, bo droga była lepsza. Na granicy z Rumunią się okazało, że nas
> nie wypuszczą, bo nie mają informacji co my za jedni. Trzeba było
> jechać ze dwieście kilometrów na inne przejście, gdzie nas oczekiwano.

To dziwię się, że w ogóle dojechaliście. Ja też jako dziecko tam
jechałem gdzieś w latach 70-tych. Oni mieli takie wieże obserwacyjne
przy drogach i przekazywali sobie obcy samochód. Gdy skręciliśmy by
chwilę odpocząć, po kilku minutach przyjechali milicjanci. Niby z troki,
czynie potrzebujemy pomocy, ale jednak.
J.F.
2018-11-02 20:39:06 UTC
Permalink
Dnia Fri, 2 Nov 2018 12:01:32 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Do paszportu nie wbijali żadnych pieczątek z ograniczeniami, każdy
>>> był -- jak głosił napis -- "na wsje strany mira". Tylko że aby
>>> wyjechać z kraju, trzeba było mieć "karte prekroczenia granicy",
>>> czyli własnie taką wkładkę ze smatławego papieru, na którym
>>> należało napisać gdzie się jedzie. Świstek ten szmatławy był
>>> "drukiem ścisłego zarachowania", dostawało sie jeden, więc jak
>>> się raz wyjechało i wróciło, to już kapota. Trzeba było paszport
>>> oddać i zaraz wystąpić o jego wydanie (z drugą wkładką).
>>
>> No tak, ale taki swistek zadziala w PRL, a nie zadziala na dalszych
>> granicach - CS-Austria czy Jugoslawia. Czy nawet NRD-RFN.
>
> Tego świstka na dalczych granicach po prostu nie ma, został na tej
> pierwszej. Większość "ucieczek" na tym mniej więcej polegała. Ktoś
> dostał paszport, bo miał jechać w jakiejś sprawie dajmy na to do
> Libii, ale już we Wiedniu przerwał tamtą potróż i rozpoczął nową,
> wedle własnych planów. Tak się właśnie mówiło, że uciekł, bo wymknął
> się spod kontroli władzy.

Ale to normalna sprawa. Tylko trzeba bylo sobie zalatwic ten wyjazd do
Libii.
A nie wystarczylo wyjechac do Czechoslowacji.
Moze dlatego, ze wtedy nie dawali paszportu, mozna bylo na dowod.
Ale to w pewnych latach.

>> Ale o ile pamietam, to na Jugoslawie paszport przyslugiwal.
> Co znaczy "przysługiwał"? Obowiązywał. Dali albo nie dali.

W 82 by nie dali, ale pozniej jakos dawali, i wczesniej tez.

Do Jugoslawii wladza pozwala wyjechac chocby na wczasy, ale nie wiem -
z paszportem czy bez, Jugoslowanie wypusciliby dalej czy nie.

NRD-owcy tak przez Polske uciekali, ale to juz w 89.
A wczesniej przez Wegry - ale nieoficjalnie.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zjednoczenie_Niemiec

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 21:17:30 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Tego świstka na dalczych granicach po prostu nie ma, został na tej
>> pierwszej. Większość "ucieczek" na tym mniej więcej polegała. Ktoś
>> dostał paszport, bo miał jechać w jakiejś sprawie dajmy na to do
>> Libii, ale już we Wiedniu przerwał tamtą potróż i rozpoczął nową,
>> wedle własnych planów. Tak się właśnie mówiło, że uciekł, bo wymknął
>> się spod kontroli władzy.
>
> Ale to normalna sprawa. Tylko trzeba bylo sobie zalatwic ten wyjazd
> do Libii.

Normalna sprawa jest wtedy, gdy nie trzaba niczego takiego "załatwiać".

>>> Ale o ile pamietam, to na Jugoslawie paszport przyslugiwal.
>> Co znaczy "przysługiwał"? Obowiązywał. Dali albo nie dali.
>
> W 82 by nie dali, ale pozniej jakos dawali, i wczesniej tez.
>
> Do Jugoslawii wladza pozwala wyjechac chocby na wczasy, ale nie
> wiem - z paszportem czy bez, Jugoslowanie wypusciliby dalej czy nie.

"Kraje kapitalistyczne i Jugosławia" -- zawsze takim osobliwym opisem
określano miejsca, w które należy wybierać się z paszportem. Rozmaite
afrykańskie "Ludowe Republiki Czegośtam" łapały się do tego towarzystwa,
ale władzy jakoś to nie przeszkadzało.

W Jugosławii spotykała się znajoma mi rodzina. Jeden jej członek od
wojny mieszakał w Londynie, reszta w Polsce. Na wyjazd do Wielkiej
Brytanii w życiu by im paszportu nie dali. A gdyby któryś wrócił
z pieczątka Home Office w paszporcie, byłby to dla niego ostatni
wyjazd. Spotkania umawiali więc gdzieś na dalmackim wybrzeżu. Tito
wpuszczał jednych i drugich, nie donosił nikomu kto się z kim spotyka.

> NRD-owcy tak przez Polske uciekali, ale to juz w 89.
> A wczesniej przez Wegry - ale nieoficjalnie.
>
> https://pl.wikipedia.org/wiki/Zjednoczenie_Niemiec

W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.

--
Jarek
Krzysiek
2018-11-02 23:21:18 UTC
Permalink
W dniu piątek, 2 listopada 2018 22:17:31 UTC+1 użytkownik Jarosław Sokołowski napisał:
> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.
>


Chyba odwrotnie - Polska nie graniczyła bezpośrednio z RFN i żeby się tam dostać trzeba było przejechać przez NRD. Były zorganizowane "eksterytorialne" pociągi z Polski do RFN, do których służby NRD nie miały wstępu. Czyli raczej odjeżdzali pociągami a przyjeżdzali byle czym - pełno było zaparkowanych trabantów.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 10:23:59 UTC
Permalink
Pan Krzysiek napisał:

>> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
>> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
>> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
>> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.
>
> Chyba odwrotnie - Polska nie graniczyła bezpośrednio z RFN i żeby
> się tam dostać trzeba było przejechać przez NRD. Były zorganizowane
> "eksterytorialne" pociągi z Polski do RFN, do których służby NRD nie
> miały wstępu. Czyli raczej odjeżdzali pociągami a przyjeżdzali byle
> czym - pełno było zaparkowanych trabantów.

To ważny kawałek historii najnowszej, powinien zostać dobrze opisany.
Nie upieram się przy tym, że najpierw jechali pociągiem, a potem
autokarem, choć tak to właśnie pamiętam. Może było odwrotnie, ale to
tylko szczegóły techniczne. Jechali do Warszawy, a nie do Wrocławia
czy Zielonej Góry, bo w Warszawie była ambasada zdolna do uczynienia
ich nietykalnymi obywatelami RFN. Tu nie widziałem nigdzie porzuconych
trabantów, wszystko było dobrze zorganicowane, miało charakter masowy.

Napływ trabantów nasilił się już po zjednoczeniu. Wschodnie marki
zamieniono po kursie 1:1 na marki prawdziwe, wschodniech Niemców nagle
zaczęło być stać na volkswageny. W tej sytuacji starym trabim najlepiej
było przejechać przez Odrę i sprzedać go choćby za pół litra (referatem
pod tytułem "dominująca rola poł litra w historii socjalizmu" zajął się
tu już ktoś inny).

Brak polskiej gramicy z RFN był oczywiście dużym utrudnieniem, ale
Polska wtedy była pierwszym krajem zdolnym do zapewnienia swobody
i bezpieczeństwa gościom z NRD -- tu nie musieli obawiać się pani
Stasi. W Czechosłowacji, graniczącej z oboma państwami niemieckimi,
na Plac Wacława wyszli z kluczami dopiero pod koniec października.

Jarek

--
pane prezidente
já chci jen kousek štěstí
pro co jiného jsme přeci zvonili
klíčema na náměstí
J.F.
2018-11-03 13:47:34 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 11:23:59 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan Krzysiek napisał:
>>> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
>>> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
>>> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
>>> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.
>>
>> Chyba odwrotnie - Polska nie graniczyła bezpośrednio z RFN i żeby
>> się tam dostać trzeba było przejechać przez NRD. Były zorganizowane
>> "eksterytorialne" pociągi z Polski do RFN, do których służby NRD nie
>> miały wstępu. Czyli raczej odjeżdzali pociągami a przyjeżdzali byle
>> czym - pełno było zaparkowanych trabantów.
>
> To ważny kawałek historii najnowszej, powinien zostać dobrze opisany.
> Nie upieram się przy tym, że najpierw jechali pociągiem, a potem
> autokarem, choć tak to właśnie pamiętam. Może było odwrotnie, ale to
> tylko szczegóły techniczne. Jechali do Warszawy, a nie do Wrocławia
> czy Zielonej Góry, bo w Warszawie była ambasada zdolna do uczynienia
> ich nietykalnymi obywatelami RFN.

We Wroclawiu byl i jest konsulat RFN.

> Tu nie widziałem nigdzie porzuconych
> trabantów, wszystko było dobrze zorganicowane, miało charakter masowy.

Moze sie nie oplacalo zabierac, albo ... u nas benzyna chyba ciagle na
kartki.

> Napływ trabantów nasilił się już po zjednoczeniu. Wschodnie marki
> zamieniono po kursie 1:1 na marki prawdziwe, wschodniech Niemców nagle
> zaczęło być stać na volkswageny.

Ale na troche myslenia na drodze to juz nie.
Co ja sie raz naklalem na nich juz po zjednoczeniu ...

> Brak polskiej gramicy z RFN był oczywiście dużym utrudnieniem, ale
> Polska wtedy była pierwszym krajem zdolnym do zapewnienia swobody
> i bezpieczeństwa gościom z NRD -- tu nie musieli obawiać się pani
> Stasi. W Czechosłowacji, graniczącej z oboma państwami niemieckimi,
> na Plac Wacława wyszli z kluczami dopiero pod koniec października.

Ale patrz w wiki na daty.
Wegrzy odblokowali czesciowo granice 2 maja 89, a u nas ciagle jeszcze
bylo przed wyborami.
12 wrzesnia Mazowiecki zostal premierem, a NRD otwarlo granice 9
listopada.

Mamy wiec niecale 2 miesiace ... ale niechec do Stasi mogla u nas
zapanowac juz wczesniej - Jaruzelski gdzies od 87 stopniowo uwalnial.
Widac jednak nie na tyle, zeby NRD-om pozwolic wyjechac.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 14:34:25 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Brak polskiej gramicy z RFN był oczywiście dużym utrudnieniem, ale
>> Polska wtedy była pierwszym krajem zdolnym do zapewnienia swobody
>> i bezpieczeństwa gościom z NRD -- tu nie musieli obawiać się pani
>> Stasi. W Czechosłowacji, graniczącej z oboma państwami niemieckimi,
>> na Plac Wacława wyszli z kluczami dopiero pod koniec października.
>
> Ale patrz w wiki na daty.
> Wegrzy odblokowali czesciowo granice 2 maja 89, a u nas ciagle
> jeszcze bylo przed wyborami.
> 12 wrzesnia Mazowiecki zostal premierem, a NRD otwarlo granice
> 9 listopada.

To było latem 1989. Już po wyborach, ale jeszcze przed Mazowieckim.

> Mamy wiec niecale 2 miesiace ... ale niechec do Stasi mogla u nas
> zapanowac juz wczesniej - Jaruzelski gdzies od 87 stopniowo uwalnial.
> Widac jednak nie na tyle, zeby NRD-om pozwolic wyjechac.

To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
aby znaleźć pretekst podróży do Polski.

--
Jarek
J.F.
2018-11-03 15:53:32 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 15:34:25 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Brak polskiej gramicy z RFN był oczywiście dużym utrudnieniem, ale
>>> Polska wtedy była pierwszym krajem zdolnym do zapewnienia swobody
>>> i bezpieczeństwa gościom z NRD -- tu nie musieli obawiać się pani
>>> Stasi. W Czechosłowacji, graniczącej z oboma państwami niemieckimi,
>>> na Plac Wacława wyszli z kluczami dopiero pod koniec października.
>>
>> Ale patrz w wiki na daty.
>> Wegrzy odblokowali czesciowo granice 2 maja 89, a u nas ciagle
>> jeszcze bylo przed wyborami.
>> 12 wrzesnia Mazowiecki zostal premierem, a NRD otwarlo granice
>> 9 listopada.
>
> To było latem 1989. Już po wyborach, ale jeszcze przed Mazowieckim.
>
>> Mamy wiec niecale 2 miesiace ... ale niechec do Stasi mogla u nas
>> zapanowac juz wczesniej - Jaruzelski gdzies od 87 stopniowo uwalnial.
>> Widac jednak nie na tyle, zeby NRD-om pozwolic wyjechac.
>
> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.

Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
ale czy potem nie odblokowalismy ?

Czy juz oni zaczeli sami blokowac ?
Jak widac jakos z pretekstem nie mieli problemu w praktyce.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 17:17:12 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
>> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.
>
> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
> ale czy potem nie odblokowalismy ?

Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,
tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem kampingi
równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu. Do Polski
strach nyło wypuszczać, by się który nie zdeprawował. Dalej, nad morze
do Bułgarii i Rumunii to tylko wyjątkowo zaufani.

--
Jarek
J.F.
2018-11-03 19:50:26 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 18:17:12 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
>>> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.
>>
>> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
>> ale czy potem nie odblokowalismy ?
>
> Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,

Byly lata 70-te, i Polak mogl pojechac do NRD, na dowod.
To mysle, ze na zasadzie wzajemnosci Niemiec mogl Polske odwiedzic.

I to sie jakos na wiecej krajow rozciagalo.

Nawiasem pytajac - juz w latach 80-tych ulubiony cel naszych handlarzy
to byl Budapeszt ... jeszcze na dowod, czy na paszport ?

> tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
> upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem kampingi
> równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu.

W Pradze ?
A tak swoja droga - jak pilnowali ?
Szlaban jakis i kontrola dokumentow ?

A jakby tak zachodni Niemiec paszport zgubil ?

A w Warszawie jak to wygladalo ?
Bo przedostac sie z CS do Polski zaden problem, choc cos tam na
Sniezce usilowali pilnowac - ale to nasi :-)

To moze jednak ambasada RFN przez dlugie lata mowila "zapraszamy, ale
nie jestesmy w stanie tutaj panu pomoc" ...
Z drugiej strony plotki donosza, ze czasami NRD pozwalo na emigracje
... ale nie za darmo. I RFN placil ... ale z niechecia, wiec tez
ograniczal :-)

>Do Polski strach nyło wypuszczać, by się który nie zdeprawował.

W latach 80-tych niewatpliwie strach ... ale stare umowy ciagle
obowiazywaly ...

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 22:10:23 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
>>>> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.
>>> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
>>> ale czy potem nie odblokowalismy ?
>> Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,
>
> Byly lata 70-te, i Polak mogl pojechac do NRD, na dowod.
> To mysle, ze na zasadzie wzajemnosci Niemiec mogl Polske odwiedzic.

A jednak nie. Do takiej Rumunii by ich mogli nie wypuścić. Ceausescu,
choć drań i świr, to od 1969 roku poróżniony z całą "bratnią wspólnotą".
Securitate robiło w kraju co chciało, ale niekoniecznie to, co chciało
Stasi.

> I to sie jakos na wiecej krajow rozciagalo.

Nie rozciągało się. W Czechosłowacji była nadreprezentacja Enerdowców,
w innych demoludach tylko rodzynki.

> Nawiasem pytajac - juz w latach 80-tych ulubiony cel naszych handlarzy
> to byl Budapeszt ... jeszcze na dowod, czy na paszport ?

Na dowód. Na przełomie 70/80 bez większego problemu, choćby pociągiem.

>> tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
>> upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem kampingi
>> równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu.
>
> W Pradze ?

Nie, gdzieś na prowincji, w pięknych okolicznościach przyrody. Zaskoczony
byłem tym, że sami Niemcy, każdy w takich camych dresach i takim samym
trabancie.

> A tak swoja droga - jak pilnowali ?
> Szlaban jakis i kontrola dokumentow ?

Już na wieździe do Pragi mogli monitorować, czy to aby nie do ambasady.

> A jakby tak zachodni Niemiec paszport zgubil ?
>
> A w Warszawie jak to wygladalo ?
> Bo przedostac sie z CS do Polski zaden problem, choc cos tam na
> Sniezce usilowali pilnowac - ale to nasi :-)

Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?! Na przejściach
drogowych między bratnimi krajami kolejki bywały kilkugodzinne. Byłem
pod wrażeniem, gdy pierwszy raz zobaczyłem granicę między "krajami
kapitalistycznymi". Schengen to jeszcze nie było, ale nikt się nie
zatrzymywał. Machali wybiórczo, na przykład na samochody z Polski.
Ale też tylko grzecznie prosili o papiery, nie kazali wypakowywać
całego bagażnika.

Jarek

--
Byłem na wsi, byłem w mieście.
Byłem nawet w Budapeszcie.
J.F.
2018-11-03 22:43:13 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 23:10:23 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>>> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
>>>>> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.
>>>> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
>>>> ale czy potem nie odblokowalismy ?
>>> Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,
>>
>> Byly lata 70-te, i Polak mogl pojechac do NRD, na dowod.
>> To mysle, ze na zasadzie wzajemnosci Niemiec mogl Polske odwiedzic.
>
> A jednak nie. Do takiej Rumunii by ich mogli nie wypuścić. Ceausescu,
> choć drań i świr, to od 1969 roku poróżniony z całą "bratnią wspólnotą".
> Securitate robiło w kraju co chciało, ale niekoniecznie to, co chciało
> Stasi.

Ale Rumunia z NRD nie graniczy.
Wiec to raczej Wegrzy czy Czecho/Slowacy musieliby nie wypuscic.

Ale mimo tego poroznienia turystyka Polakow do i przez Rumunie sie
odbywala.

>> I to sie jakos na wiecej krajow rozciagalo.
> Nie rozciągało się. W Czechosłowacji była nadreprezentacja Enerdowców,
> w innych demoludach tylko rodzynki.

Do CS mieli blisko ... no ale do Polski tez ...

>> Nawiasem pytajac - juz w latach 80-tych ulubiony cel naszych handlarzy
>> to byl Budapeszt ... jeszcze na dowod, czy na paszport ?
>
> Na dowód. Na przełomie 70/80 bez większego problemu, choćby pociągiem.

Ale pozniej, 83-89 ?

>>> tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
>>> upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem kampingi
>>> równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu.
>> W Pradze ?
> Nie, gdzieś na prowincji, w pięknych okolicznościach przyrody. Zaskoczony
> byłem tym, że sami Niemcy, każdy w takich camych dresach i takim samym
> trabancie.

Jakis zjazd, zlot ... albo wymiana z Czechami, ktorzy nad morze
pojechali :-)

>> A tak swoja droga - jak pilnowali ?
>> Szlaban jakis i kontrola dokumentow ?
> Już na wieździe do Pragi mogli monitorować, czy to aby nie do ambasady.

No to przeciez powie, ze Prage chce zobaczyc.

>> A jakby tak zachodni Niemiec paszport zgubil ?
>>
>> A w Warszawie jak to wygladalo ?
>> Bo przedostac sie z CS do Polski zaden problem, choc cos tam na
>> Sniezce usilowali pilnowac - ale to nasi :-)
>
> Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?!

Nie, zeby dostac sie do ambasady w Warszawie.

I zaraz tam zielona granice - tam szlak normalny jest wzdluz granicy,
wystarczy zejscia pomylic :-)

> Na przejściach
> drogowych między bratnimi krajami kolejki bywały kilkugodzinne. Byłem
> pod wrażeniem, gdy pierwszy raz zobaczyłem granicę między "krajami
> kapitalistycznymi". Schengen to jeszcze nie było, ale nikt się nie
> zatrzymywał. Machali wybiórczo, na przykład na samochody z Polski.
> Ale też tylko grzecznie prosili o papiery, nie kazali wypakowywać
> całego bagażnika.

Ale pociagi kursowaly bez wiekszych postojow.
Dlugie to byly Polska-Niemcy juz po zjednoczeniu.

Ostatni przyklad takiego nadgorliwca to widzialem juz w tym wieku
wyjezdzajac do Czech. Inni juz tylko z wyraznym znudzeniem tak tylko
pro forma o dokumenty prosili, a ten sprawdza, wypytuje, a dokad, a po
co, a co w bagazniku ... i z satysfakcja pomyslalem "a za miesiac cie
zwolnia".

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 23:03:30 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>>>> To dalej nie były swobodne wyjazdy, Niemcy wciąż musieli kombinować
>>>>>> aby znaleźć pretekst podróży do Polski.
>>>>> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
>>>>> ale czy potem nie odblokowalismy ?
>>>> Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,
>>> Byly lata 70-te, i Polak mogl pojechac do NRD, na dowod.
>>> To mysle, ze na zasadzie wzajemnosci Niemiec mogl Polske odwiedzic.
>> A jednak nie. Do takiej Rumunii by ich mogli nie wypuścić. Ceausescu,
>> choć drań i świr, to od 1969 roku poróżniony z całą "bratnią wspólnotą".
>> Securitate robiło w kraju co chciało, ale niekoniecznie to, co chciało
>> Stasi.
>
> Ale Rumunia z NRD nie graniczy.
> Wiec to raczej Wegrzy czy Czecho/Slowacy musieliby nie wypuscic.

Nie wiem jak to było formalnie zorganizowane, ale Enerdowiec jechał tam,
gdzie to wcześniej zgłosił. Albo wcale -- jeśli chciał jechać, gdzie nie
powinien. Ryzyko zbyt duże (zrobić wyskok z Czechosłowacji do Rumunii),
korzyści żadne -- to przecież nie zachód.

> Ale mimo tego poroznienia turystyka Polakow do i przez Rumunie sie
> odbywala.

Ja nawet byłem tam w czasie, kiedy odpał Nicolae wkraczał w ostatnią
fazę rozwoju. Polacy mieli najłatwiej w całym obozie, wszędzie było
ich sporo. Co nie znaczy, że w Polsce było normalnie pod względem
wyjazdów.

>>> Nawiasem pytajac - juz w latach 80-tych ulubiony cel naszych handlarzy
>>> to byl Budapeszt ... jeszcze na dowod, czy na paszport ?
>> Na dowód. Na przełomie 70/80 bez większego problemu, choćby pociągiem.
> Ale pozniej, 83-89 ?

Też.

>>>> tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
>>>> upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem
>>>> kampingi równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu.
>>> W Pradze ?
>> Nie, gdzieś na prowincji, w pięknych okolicznościach przyrody. Zaskoczony
>> byłem tym, że sami Niemcy, każdy w takich camych dresach i takim samym
>> trabancie.
>
> Jakis zjazd, zlot ... albo wymiana z Czechami, ktorzy nad morze
> pojechali :-)

Normalna sytuacja, stan ciągły. Taki spacerniak w enerdowskim więzieniu.

>>> A tak swoja droga - jak pilnowali ?
>>> Szlaban jakis i kontrola dokumentow ?
>> Już na wieździe do Pragi mogli monitorować, czy to aby nie do ambasady.
>
> No to przeciez powie, ze Prage chce zobaczyc.

No to przecież powiedzą mu, gdy następnym razem będzie chciał wyjechać
za granicę, że już był.

>> Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?!
> Nie, zeby dostac sie do ambasady w Warszawie.

Mieszkałem długie lata niedaleko ambasady RFN w Warszawie.

> I zaraz tam zielona granice - tam szlak normalny jest wzdluz granicy,
> wystarczy zejscia pomylic :-)

I co dalej?

Jarek

--
Polak to bardzo ruchliwy facet
Gdzie nas nie było sam diabeł nie wie
I pod jaworem i pod modrzewiem
I jako Jontek i jako pilot
J.F.
2018-11-04 13:49:38 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 00:03:30 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>>>> Swobodny ruch z NRD byl wczesniej, ale 13 grudnia zatrzymalismy ...
>>>>>> ale czy potem nie odblokowalismy ?
>>>>> Swobodnego ruchu nie było nigdy. Jeździli Enerdowcy do Czechosłowacji,
>>>> Byly lata 70-te, i Polak mogl pojechac do NRD, na dowod.
>>>> To mysle, ze na zasadzie wzajemnosci Niemiec mogl Polske odwiedzic.
>>> A jednak nie. Do takiej Rumunii by ich mogli nie wypuścić. Ceausescu,
>>> choć drań i świr, to od 1969 roku poróżniony z całą "bratnią wspólnotą".
>>> Securitate robiło w kraju co chciało, ale niekoniecznie to, co chciało
>>> Stasi.
>>
>> Ale Rumunia z NRD nie graniczy.
>> Wiec to raczej Wegrzy czy Czecho/Slowacy musieliby nie wypuscic.
>
> Nie wiem jak to było formalnie zorganizowane, ale Enerdowiec jechał tam,
> gdzie to wcześniej zgłosił. Albo wcale -- jeśli chciał jechać, gdzie nie
> powinien.

Byc moze tak jak pisales - zajrzy ktos po powrocie, stempel zobaczu
... no ale jesli bez paszportu ?

Chyba ze nrdowskim zwyczajem - sasiad zakapuje, albo doniesie ze go
nie bylo tam gdzie mial byc ...

> Ryzyko zbyt duże (zrobić wyskok z Czechosłowacji do Rumunii),
> korzyści żadne -- to przecież nie zachód.

Korzysci zadne, ale ryzyko ... moze niewielkie. Nam jakos wladza
ludowa pozwalala.

A moze po prostu za daleko, a korzysci zadne :-)

>> Ale mimo tego poroznienia turystyka Polakow do i przez Rumunie sie
>> odbywala.
> Ja nawet byłem tam w czasie, kiedy odpał Nicolae wkraczał w ostatnią
> fazę rozwoju. Polacy mieli najłatwiej w całym obozie, wszędzie było
> ich sporo. Co nie znaczy, że w Polsce było normalnie pod względem
> wyjazdów.

Na Keleti Polakow bylo jednak sporo :-)

>>>> Nawiasem pytajac - juz w latach 80-tych ulubiony cel naszych handlarzy
>>>> to byl Budapeszt ... jeszcze na dowod, czy na paszport ?
>>> Na dowód. Na przełomie 70/80 bez większego problemu, choćby pociągiem.
>> Ale pozniej, 83-89 ?
> Też.

No to nie ma co narzekac na nienormalnosc.

>>>>> tej husakowskiej, bo było wiadomo, że lokalni nie gorzej od Stasi
>>>>> upilnują, by się który nie kręcił obok ambasady. Tam widywałem
>>>>> kampingi równiutko zastawione trabantami, żadnego innego samochodu.
>>>> W Pradze ?
>>> Nie, gdzieś na prowincji, w pięknych okolicznościach przyrody. Zaskoczony
>>> byłem tym, że sami Niemcy, każdy w takich camych dresach i takim samym
>>> trabancie.
>>
>> Jakis zjazd, zlot ... albo wymiana z Czechami, ktorzy nad morze
>> pojechali :-)
>
> Normalna sytuacja, stan ciągły. Taki spacerniak w enerdowskim więzieniu.

Z drugiej strony ja czesto nad morze jezdzielem, bo zaklad ojca mial
tam duzy osrodek. I co - tez to nazwac spacerniakiem ?

Czasem sie zaklady zamienialy, zeby stale w jedno miejsce nie jezdzic.

>>>> A tak swoja droga - jak pilnowali ?
>>>> Szlaban jakis i kontrola dokumentow ?
>>> Już na wieździe do Pragi mogli monitorować, czy to aby nie do ambasady.
>> No to przeciez powie, ze Prage chce zobaczyc.
> No to przecież powiedzą mu, gdy następnym razem będzie chciał wyjechać
> za granicę, że już był.

Nastepny raz to on by inne granice przekraczal.
Poza tym w CS byc i Pragi nie zobaczyc ?

>>> Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?!
>> Nie, zeby dostac sie do ambasady w Warszawie.
> Mieszkałem długie lata niedaleko ambasady RFN w Warszawie.

I co - milicjanci wszystkich legitymowali, zeby przypadkiem jakis nrd
nie uciekl z obozu ?

>> I zaraz tam zielona granice - tam szlak normalny jest wzdluz granicy,
>> wystarczy zejscia pomylic :-)
> I co dalej?

No i do stacji kolejowej, jeden bilet do Warszawy prosze.
Albo do Wroclawia, bo tu tez konsulat.

W kazdym badz razie widziales - przyszedl rok 89 i jakos przestalo
dotarcie do Warszawy byc problemem.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-04 14:35:32 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Ja nawet byłem tam w czasie, kiedy odpał Nicolae wkraczał w ostatnią
>> fazę rozwoju. Polacy mieli najłatwiej w całym obozie, wszędzie było
>> ich sporo. Co nie znaczy, że w Polsce było normalnie pod względem
>> wyjazdów.
>
> Na Keleti Polakow bylo jednak sporo :-)

Nawet można było odnieść wrażenie, że dworzec Keleti jest największą
atrakcją turystyczną Budy i Pesztu razem wziętych. Zwiedzali do
upadłego, innym zabytkom poświęcając znacznie mniej uwagi.

>> Normalna sytuacja, stan ciągły. Taki spacerniak w enerdowskim więzieniu.
> Z drugiej strony ja czesto nad morze jezdzielem, bo zaklad ojca mial
> tam duzy osrodek. I co - tez to nazwac spacerniakiem ?

Dlaczego? Enerdowec wiedział, że o ile nie zostanie sportowcem,
to nigdy nie wyjedzie za granicę dalej, niż do Czechosłowacji.
Stąd tak młodzież się w tym kraju rwała do sportu, stąd tak wielkie
sucesy NRD na olimpiadach i mistrzostwach wszelakich.

>>>> Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?!
>>> Nie, zeby dostac sie do ambasady w Warszawie.
>> Mieszkałem długie lata niedaleko ambasady RFN w Warszawie.
> I co - milicjanci wszystkich legitymowali, zeby przypadkiem
> jakis nrd nie uciekl z obozu ?

W latach osiemdziesiątych musieli zreaorganizować ruch na kilku
sąsiednich ulicach, żeby kolejka (Polaków) jakoś się zmieściła.
W takiej kolejce bardzo łatwo wyłapać kto jest Niemiec.

>>> I zaraz tam zielona granice - tam szlak normalny jest wzdluz
>>> granicy, wystarczy zejscia pomylic :-)
>> I co dalej?
> No i do stacji kolejowej, jeden bilet do Warszawy prosze.
> Albo do Wroclawia, bo tu tez konsulat.

Podejrzewam, że we Wrocławiu też łatwiej nie było.

Jarek

--
Na dworcach kradło się zawsze i będzie się kradło dalej. Inaczej nie można.
J.F.
2018-11-04 16:34:50 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 15:35:32 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Normalna sytuacja, stan ciągły. Taki spacerniak w enerdowskim więzieniu.
>> Z drugiej strony ja czesto nad morze jezdzielem, bo zaklad ojca mial
>> tam duzy osrodek. I co - tez to nazwac spacerniakiem ?
>
> Dlaczego?

Bo sytuacja podobna. Mozesz pojechac na wczasy wszedzie, pod warunkiem
ze to bedzie Mielno. Bo tam mamy zakladowy osrodek.

Jedziesz, a tam sam swoi :-)

No ale tak zle nie bylo.

> Enerdowec wiedział, że o ile nie zostanie sportowcem,
> to nigdy nie wyjedzie za granicę dalej, niż do Czechosłowacji.
> Stąd tak młodzież się w tym kraju rwała do sportu, stąd tak wielkie
> sucesy NRD na olimpiadach i mistrzostwach wszelakich.

Watpie. Aby im to chodzilo po glowie.
Raczej nacisk odgorny plus system szkolenia/selekcji.

Na sport juz Hitler postawil. Ale tez np Szwedzi.

>>>>> Ryzykować przez zieloną granicę żeby zwiedzić Polskę?!
>>>> Nie, zeby dostac sie do ambasady w Warszawie.
>>> Mieszkałem długie lata niedaleko ambasady RFN w Warszawie.
>> I co - milicjanci wszystkich legitymowali, zeby przypadkiem
>> jakis nrd nie uciekl z obozu ?
>
> W latach osiemdziesiątych musieli zreaorganizować ruch na kilku
> sąsiednich ulicach, żeby kolejka (Polaków) jakoś się zmieściła.
> W takiej kolejce bardzo łatwo wyłapać kto jest Niemiec.

A wczesniej ?

I co - Niemcow z kolejki SB wyciagalo, czy wchodzili bez kolejki -
wystarczylo zagadac po szkopsku ? :-)

>>>> I zaraz tam zielona granice - tam szlak normalny jest wzdluz
>>>> granicy, wystarczy zejscia pomylic :-)
>>> I co dalej?
>> No i do stacji kolejowej, jeden bilet do Warszawy prosze.
>> Albo do Wroclawia, bo tu tez konsulat.
>
> Podejrzewam, że we Wrocławiu też łatwiej nie było.

Stala co prawda budka milicyjna, ale po drugiej stronie ulicy,
tak raczej na wszelki wypadek

https://gazetawroclawska.pl/sprzed-konsulatu-niemiec-zniknela-budka-policji-obserwuja-konsulat-z-radiowozu/ar/11932776

Warszawa o tyle lepsza, ze ambasada mogla miec wieksze mozliwosci, ale
w przejechaniu z Wroclawia do Warszawy nie widze zadnego problemu.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-04 21:40:10 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>> Z drugiej strony ja czesto nad morze jezdzielem, bo zaklad ojca
>>> mial tam duzy osrodek. I co - tez to nazwac spacerniakiem ?
>> Dlaczego?
>
> Bo sytuacja podobna. Mozesz pojechac na wczasy wszedzie, pod
> warunkiem ze to bedzie Mielno. Bo tam mamy zakladowy osrodek.

Nie, przecież nikt nie bronił pojechać do Łeby, Jastarni, Ciechocinka
albo nawet do Kielc.

>> Enerdowec wiedział, że o ile nie zostanie sportowcem, to nigdy
>> nie wyjedzie za granicę dalej, niż do Czechosłowacji. Stąd tak
>> młodzież się w tym kraju rwała do sportu, stąd tak wielkie sucesy
>> NRD na olimpiadach i mistrzostwach wszelakich.
>
> Watpie. Aby im to chodzilo po glowie.
> Raczej nacisk odgorny plus system szkolenia/selekcji.

Niaciskiem odgórnym szprycowali ich świństwami i ogólnie niszczyli
im zdrowie. Jednak korzyści wyjazdowe osłabiały bunt przeciwko temu.

>> W latach osiemdziesiątych musieli zreaorganizować ruch na kilku
>> sąsiednich ulicach, żeby kolejka (Polaków) jakoś się zmieściła.
>> W takiej kolejce bardzo łatwo wyłapać kto jest Niemiec.
> A wczesniej ?

Wcześniej to w Warszawie łatwiej było spotakć kogoś z zachodu, niż
z demoludów.

> I co - Niemcow z kolejki SB wyciagalo, czy wchodzili bez kolejki -
> wystarczylo zagadac po szkopsku ? :-)

Za coś takiego dawali długie lata paki, więc odważnych było mało.

Jarek

--
Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och, psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, to jest gówno, proszę pani, wprost na szmelc.
J.F.
2018-11-04 22:31:50 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 22:40:10 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>> Z drugiej strony ja czesto nad morze jezdzielem, bo zaklad ojca
>>>> mial tam duzy osrodek. I co - tez to nazwac spacerniakiem ?
>>> Dlaczego?
>>
>> Bo sytuacja podobna. Mozesz pojechac na wczasy wszedzie, pod
>> warunkiem ze to bedzie Mielno. Bo tam mamy zakladowy osrodek.
>
> Nie, przecież nikt nie bronił pojechać do Łeby, Jastarni, Ciechocinka
> albo nawet do Kielc.

Ale gdzie spac ?
W Lebie czy Jastarni prywatne kwatery byly, a w Kielcach ?

No dobra - dalo sie. Nikt sie nie pytal, gdzie sie na wczasy jedzie.
Mowisz ze w NRD mozna bylo tylko do CS i tylko do paru osrodkow ?

>>> Enerdowec wiedział, że o ile nie zostanie sportowcem, to nigdy
>>> nie wyjedzie za granicę dalej, niż do Czechosłowacji. Stąd tak
>>> młodzież się w tym kraju rwała do sportu, stąd tak wielkie sucesy
>>> NRD na olimpiadach i mistrzostwach wszelakich.
>>
>> Watpie. Aby im to chodzilo po glowie.
>> Raczej nacisk odgorny plus system szkolenia/selekcji.
>
> Niaciskiem odgórnym szprycowali ich świństwami i ogólnie niszczyli
> im zdrowie. Jednak korzyści wyjazdowe osłabiały bunt przeciwko temu.

I tak strasznie im na tych wyjazdach zalezalo ?
To powinni sp* przy kazdej okazji. A wracali.

Nacisk odgorny byl na sport, na wyniki ...

>>> W latach osiemdziesiątych musieli zreaorganizować ruch na kilku
>>> sąsiednich ulicach, żeby kolejka (Polaków) jakoś się zmieściła.
>>> W takiej kolejce bardzo łatwo wyłapać kto jest Niemiec.
>> A wczesniej ?
> Wcześniej to w Warszawie łatwiej było spotakć kogoś z zachodu, niż
> z demoludów.

Drogie miasto, hotele zajete :-)

>> I co - Niemcow z kolejki SB wyciagalo, czy wchodzili bez kolejki -
>> wystarczylo zagadac po szkopsku ? :-)
> Za coś takiego dawali długie lata paki, więc odważnych było mało.

A nasza milicja dzielnie pomagala i lapala ?

Czy po prostu ambasada mowila "nic nie mozemy zrobic".

J.
J.F.
2018-11-03 12:45:06 UTC
Permalink
Dnia Fri, 2 Nov 2018 22:17:30 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Tego świstka na dalczych granicach po prostu nie ma, został na tej
>>> pierwszej. Większość "ucieczek" na tym mniej więcej polegała. Ktoś
>>> dostał paszport, bo miał jechać w jakiejś sprawie dajmy na to do
>>> Libii, ale już we Wiedniu przerwał tamtą potróż i rozpoczął nową,
>>> wedle własnych planów. Tak się właśnie mówiło, że uciekł, bo wymknął
>>> się spod kontroli władzy.
>>
>> Ale to normalna sprawa. Tylko trzeba bylo sobie zalatwic ten wyjazd
>> do Libii.
>
> Normalna sprawa jest wtedy, gdy nie trzaba niczego takiego "załatwiać".

Libia to nie jest normalny kierunek turystyczny nawet dzis.

Tam sie jechalo do pracy, prace zalatwialy panstwowe firmy, panstwo
dawalo paszport, ale oczywiscie to nie bylo dla wszystkich, trzeba
bylo miec wlasciwe kwalifikacje, a i tak popyt byl ograniczony.

>>>> Ale o ile pamietam, to na Jugoslawie paszport przyslugiwal.
>>> Co znaczy "przysługiwał"? Obowiązywał. Dali albo nie dali.
>>
>> W 82 by nie dali, ale pozniej jakos dawali, i wczesniej tez.
>> Do Jugoslawii wladza pozwala wyjechac chocby na wczasy, ale nie
>> wiem - z paszportem czy bez, Jugoslowanie wypusciliby dalej czy nie.
>
> "Kraje kapitalistyczne i Jugosławia" -- zawsze takim osobliwym opisem
> określano miejsca, w które należy wybierać się z paszportem. Rozmaite
> afrykańskie "Ludowe Republiki Czegośtam" łapały się do tego towarzystwa,
> ale władzy jakoś to nie przeszkadzało.

Raczej kwestia transportu.

No i tamte republiki raczej nie byly sklonne do pilnowania obcych
obywateli, wiec na jedno wychodzilo.

> W Jugosławii spotykała się znajoma mi rodzina. Jeden jej członek od
> wojny mieszakał w Londynie, reszta w Polsce. Na wyjazd do Wielkiej
> Brytanii w życiu by im paszportu nie dali. A gdyby któryś wrócił

Znam sprawe, gdy Czesi z rodzina z Anglii spotykali sie w Polsce.

> z pieczątka Home Office w paszporcie, byłby to dla niego ostatni
> wyjazd. Spotkania umawiali więc gdzieś na dalmackim wybrzeżu. Tito
> wpuszczał jednych i drugich, nie donosił nikomu kto się z kim spotyka.

No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
Jugoslawia byla uprzywilejowana.

I jakos nie przyszlo im do glowy ze mozna wyjechac i nie wrocic.

Moze wystarczajaca zapore stawialo same Home Office :-)

>> NRD-owcy tak przez Polske uciekali, ale to juz w 89.
>> A wczesniej przez Wegry - ale nieoficjalnie.
>> https://pl.wikipedia.org/wiki/Zjednoczenie_Niemiec
>
> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.

Papiery najmniejszy problem - konsul wypisze.
Ale autokarami ? Ktoredy ? Przez NRD ?
To sie moglo zle skonczyc, choc juz chyba nie byl na to czas.

Przez Czechosłowacje ? Troche dookola.
Najprosciej byloby samolotem.

No chyba, ze jako poczta dyplomatyczna - to tez moglo byc najprosciej,
caly autobus poczty :-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 14:32:43 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>> Ale to normalna sprawa. Tylko trzeba bylo sobie zalatwic ten wyjazd
>>> do Libii.
>>
>> Normalna sprawa jest wtedy, gdy nie trzaba niczego takiego "załatwiać".
>
> Libia to nie jest normalny kierunek turystyczny nawet dzis.
>
> Tam sie jechalo do pracy, prace zalatwialy panstwowe firmy, panstwo
> dawalo paszport, ale oczywiscie to nie bylo dla wszystkich, trzeba
> bylo miec wlasciwe kwalifikacje, a i tak popyt byl ograniczony.

Stąd też wiele pokus, że skoro pobyt ograniczony, zarobiło się trochę
prawdziwych pieniędzy, to może nie wracać do kraju, tylko urządzić się
gdzieś w wolnym świecie.

>> "Kraje kapitalistyczne i Jugosławia" -- zawsze takim osobliwym opisem
>> określano miejsca, w które należy wybierać się z paszportem. Rozmaite
>> afrykańskie "Ludowe Republiki Czegośtam" łapały się do tego towarzystwa,
>> ale władzy jakoś to nie przeszkadzało.
>
> Raczej kwestia transportu.
>
> No i tamte republiki raczej nie byly sklonne do pilnowania obcych
> obywateli, wiec na jedno wychodzilo.

Chodzi mi tylko o to, że każdy kraj, który nie był Czechosłowacją, Węgrami,
Związkiem Radzieckim, NRD, Bułgarią albo Węgrami, nazwany został "krajem
kapitalistycznym". Z jakichś powodów postanowiono akurat z Jugosławii zdjąć
cień podejrzeń o kapitalizm. A na przykład z Kuby już nie.

>> W Jugosławii spotykała się znajoma mi rodzina. Jeden jej członek od
>> wojny mieszakał w Londynie, reszta w Polsce. Na wyjazd do Wielkiej
>> Brytanii w życiu by im paszportu nie dali. A gdyby któryś wrócił
>
> Znam sprawe, gdy Czesi z rodzina z Anglii spotykali sie w Polsce.

Bo w naszym obozie jeden drugiemu do baraku nie zaglądał. Czescy emigranci
byli poza zainteresowaniem naszej bezpieki.

>> z pieczątka Home Office w paszporcie, byłby to dla niego ostatni
>> wyjazd. Spotkania umawiali więc gdzieś na dalmackim wybrzeżu. Tito
>> wpuszczał jednych i drugich, nie donosił nikomu kto się z kim spotyka.
>
> No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
> Jugoslawia byla uprzywilejowana.

Z ziemi greckiej też korzystali.

> I jakos nie przyszlo im do glowy ze mozna wyjechac i nie wrocic.
>
> Moze wystarczajaca zapore stawialo same Home Office :-)

Nie, nie Home Office. Po prostu nie przyszło. A dziadek jak tylko mógł,
przyjechał do Polski.

>> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
>> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
>> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
>> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.
>
> Papiery najmniejszy problem - konsul wypisze.
> Ale autokarami ? Ktoredy ? Przez NRD ?
> To sie moglo zle skonczyc, choc juz chyba nie byl na to czas.

Obywatela RFN czepić się nie mogli.

--
Jarek
J.F.
2018-11-03 16:19:57 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 15:32:43 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>> Ale to normalna sprawa. Tylko trzeba bylo sobie zalatwic ten wyjazd
>>>> do Libii.
>>>
>>> Normalna sprawa jest wtedy, gdy nie trzaba niczego takiego "załatwiać".
>>
>> Libia to nie jest normalny kierunek turystyczny nawet dzis.
>>
>> Tam sie jechalo do pracy, prace zalatwialy panstwowe firmy, panstwo
>> dawalo paszport, ale oczywiscie to nie bylo dla wszystkich, trzeba
>> bylo miec wlasciwe kwalifikacje, a i tak popyt byl ograniczony.
>
> Stąd też wiele pokus, że skoro pobyt ograniczony, zarobiło się trochę
> prawdziwych pieniędzy, to może nie wracać do kraju, tylko urządzić się
> gdzieś w wolnym świecie.

Dlatego polowa pieniedzy do reki, na zycie, a druga polowa na konto w
Pekao :-)

Ale to inny uklad.
Tak czy inaczej - pomijajac stan wojenny, to wladza wypuszczala do
krajow socjalistycznych, utrudniala do kapitalistycznych, a Jugoslawie
jakos tolerowala.
A chyba niewielu rodakow wyjechalo przez Jugoslawie - moze mieli inne
mozliwosci, moze nie wiedzieli, moze wcale nie bylo tak prosto.

Paszport chyba masz racje - kraje kapitalistyczne i Jugoslawia.

>>> "Kraje kapitalistyczne i Jugosławia" -- zawsze takim osobliwym opisem
>>> określano miejsca, w które należy wybierać się z paszportem. Rozmaite
>>> afrykańskie "Ludowe Republiki Czegośtam" łapały się do tego towarzystwa,
>>> ale władzy jakoś to nie przeszkadzało.
>>
>> Raczej kwestia transportu.
>> No i tamte republiki raczej nie byly sklonne do pilnowania obcych
>> obywateli, wiec na jedno wychodzilo.
>
> Chodzi mi tylko o to, że każdy kraj, który nie był Czechosłowacją, Węgrami,
> Związkiem Radzieckim, NRD, Bułgarią albo Węgrami, nazwany został "krajem
> kapitalistycznym". Z jakichś powodów postanowiono akurat z Jugosławii zdjąć
> cień podejrzeń o kapitalizm. A na przykład z Kuby już nie.

Moze przeoczenie. A moze jakies umowy, bo Chiny tez nie, Wietnam nie,
Korea nie ...

>>> W Jugosławii spotykała się znajoma mi rodzina. Jeden jej członek od
>>> wojny mieszakał w Londynie, reszta w Polsce. Na wyjazd do Wielkiej
>>> Brytanii w życiu by im paszportu nie dali. A gdyby któryś wrócił
>>
>> Znam sprawe, gdy Czesi z rodzina z Anglii spotykali sie w Polsce.
>
> Bo w naszym obozie jeden drugiemu do baraku nie zaglądał.

Zagladali zdaje sie, w archiwach Stasi cos tam jest

> Czescy emigranci byli poza zainteresowaniem naszej bezpieki.

Obywatel brytyjski jednak byl. I bezpieka mogla ustalic ze spotyka sie
z obywatelami bratniej Czechoslowacji ... i zainteresowac o co tu
chodzi.

>>> z pieczątka Home Office w paszporcie, byłby to dla niego ostatni
>>> wyjazd. Spotkania umawiali więc gdzieś na dalmackim wybrzeżu. Tito
>>> wpuszczał jednych i drugich, nie donosił nikomu kto się z kim spotyka.
>>
>> No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
>> Jugoslawia byla uprzywilejowana.
>
> Z ziemi greckiej też korzystali.

Do Grecji wolno bylo ?

>> I jakos nie przyszlo im do glowy ze mozna wyjechac i nie wrocic.
>> Moze wystarczajaca zapore stawialo same Home Office :-)
> Nie, nie Home Office. Po prostu nie przyszło.

Czyli dobrze im sie w Polsce zylo, lepiej niz Anglii :-)

>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.

A to chyba mogl znacznie wczesniej.

Tylko nie wiadomo, czy sie takim dziadkiem chwalic, czy absolutnie nie

>>> W tamtym czasie codziennie bywałem na warszawskim Dworcu Wschodnim.
>>> Przyjeżdżał pociąg z enerdówka, wszyscy pasażerowie gnali od razu
>>> na parking dla autokarów, skąd wracali do Niemiec, to tej drugiej
>>> części. Papiery mieli jakoś organizowane hurtowo.
>>
>> Papiery najmniejszy problem - konsul wypisze.
>> Ale autokarami ? Ktoredy ? Przez NRD ?
>> To sie moglo zle skonczyc, choc juz chyba nie byl na to czas.
>
> Obywatela RFN czepić się nie mogli.

No jak nie ? To jednoczesnie obywatel NRD.
W kajdanki i do p*, a do RFN wysle sie note, zeby nie wystawiali
falszywych paszportow.

Czytasz, ze jakies specjalne pociagi trzeba bylo umowic ... ciekawe
zreszta po co, przeciez CS miala bezposednia granice z RFN.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 17:09:31 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

> Tak czy inaczej - pomijajac stan wojenny, to wladza wypuszczala
> do krajow socjalistycznych, utrudniala do kapitalistycznych,
> a Jugoslawie jakos tolerowala.

Ciekawe, że do Związku Radzieckiego było trudniej wyjechać niż do
dowolnego "kraju kapitalistycznego". Pomijam oczywiście oficjalne
wyjazdy służbowe (np. Bierut na Zjazd). Najpewniej chodziło o to,
by nasi nie podburzali tam przeciwko socyalizmowi. Bułgarzy z kolei,
jeśli za granicę, to tylko do ZSRR. Ale Bułgaria od wieków wdzięczna
Rosji za wyzwolenie spod Turków.

>> Chodzi mi tylko o to, że każdy kraj, który nie był Czechosłowacją,
>> Węgrami, Związkiem Radzieckim, NRD, Bułgarią albo Węgrami, nazwany
>> został "krajem kapitalistycznym". Z jakichś powodów postanowiono
>> akurat z Jugosławii zdjąć cień podejrzeń o kapitalizm. A na przykład
>> z Kuby już nie.
>
> Moze przeoczenie. A moze jakies umowy, bo Chiny tez nie, Wietnam nie,
> Korea nie ...

Może Tito się postawił i nie chcieli go drażnić. Oni tam mają szczegóne
podejście do słowa "kapitalizm". Znam tablicę pamiątkową na centralny
placu miasta, która upamiętnia utworzenie lokalnej Partii Komunistycznej
"kao put za oslobodjenje od kapitalizma". Tablica jest z roku 1959, a obok
stoi wielkie popiersie nadbiskupa, bardziej współczesne. Oraz wisi inna
świątobliwa tablica. Ale nikomu do głowy nie przychodzi dekomunizacja
takich pamiątek.

>>> No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
>>> Jugoslawia byla uprzywilejowana.
>> Z ziemi greckiej też korzystali.
> Do Grecji wolno bylo ?

Było. Do Włoch też. Chodziło o to, by zbyt się w oczy nie rzucało.

>>> I jakos nie przyszlo im do glowy ze mozna wyjechac i nie wrocic.
>>> Moze wystarczajaca zapore stawialo same Home Office :-)
>> Nie, nie Home Office. Po prostu nie przyszło.
> Czyli dobrze im sie w Polsce zylo, lepiej niz Anglii :-)

Mógłbym na ten temat przytoczyć jeden z licznych cytatów z polskiej
literatury. Ale skoro weszliśmy w tamte klimaty, posłużę się tym:

https://youtu.be/-AWoyk6IfKM

(mam nadzieję, że bariera językowa nie okaże się zbyt wielka)

U dzisiejszych spadkobierców tamtego myślenia, którzy teraz dorwali
się do władzy, najbardziej wkurza mnie to samo. Mówią, że jeśli tu
mi się nie podoba, jeśli uważam, że gdzie indziej jest lepiej, mogę
wyjechać. Jasne, że mogę! Ale nie chcę.

>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
> A to chyba mogl znacznie wczesniej.

Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.

> Tylko nie wiadomo, czy sie takim dziadkiem chwalic, czy absolutnie nie

Bardzo znana postać. Są na ten temat książki, filmy.

Jarek

--
-- Ja sam Petar Popara Crni.
-- Kojoj vojsci pripadate druže?
-- Mojoj.
-- Ima li neko iznad vas?
-- Ima, moja zemlja. Jebem li ti mater fašističku.
J.F.
2018-11-03 20:10:21 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 18:09:31 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>> Tak czy inaczej - pomijajac stan wojenny, to wladza wypuszczala
>> do krajow socjalistycznych, utrudniala do kapitalistycznych,
>> a Jugoslawie jakos tolerowala.
>
> Ciekawe, że do Związku Radzieckiego było trudniej wyjechać niż do
> dowolnego "kraju kapitalistycznego".

Czy tak trudniej ... przeciez pojechales.
Troche papierow, ale nie odmawiali.

A do kapitalistycznego to bez zaproszenia ani rusz.
A paszport dadza, lub nie dadza.

>>>> No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
>>>> Jugoslawia byla uprzywilejowana.
>>> Z ziemi greckiej też korzystali.
>> Do Grecji wolno bylo ?
>
> Było. Do Włoch też. Chodziło o to, by zbyt się w oczy nie rzucało.

No to Grecja i Wlochy sie juz troche rzucaly.

>>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
>> A to chyba mogl znacznie wczesniej.
> Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.

Wow, to jakis zasluzony.
W RWE pracowal ?

>> Tylko nie wiadomo, czy sie takim dziadkiem chwalic, czy absolutnie nie
> Bardzo znana postać. Są na ten temat książki, filmy.

Nie o to mi chodzilo - rodzina na zachodzie - temat w kazdej ankiecie.
Powiesz ze masz - bedzie sie SB interesowac, bo moze szpieg.
Albo z pracy zwolnia, bo my tu akurat tajne rzeczy robimy.

Nie powiesz, a sie dowiedza - jeszcze gorzej. A potem by sie chcialo
pojechac na urlop, a tu "skad te dolary, od kogo to zaproszenie".

Choc u schylku komuny to slyszalem i o pozytywach - ktos tam mowil, ze
wymyslil szerokie kontakty i do wojska go nie chcieli - bo i po co im
taki podejrzany element.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 22:05:05 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Ciekawe, że do Związku Radzieckiego było trudniej wyjechać
>> niż do dowolnego "kraju kapitalistycznego".
>
> Czy tak trudniej ... przeciez pojechales.

Po podaniu marszruty dali zgodę. To był taki mały tranzyt.

> Troche papierow, ale nie odmawiali.

Kilka lat później planowaliśmy większe zwiedzanie. Chcieli dokładnego
opisu trasy. Dostali wielostronicowy opis pretendujący do zostania
przewodnikiem "ZSRR w cztery tygodnie". Odmówili. Po prostu odmówili.

> A do kapitalistycznego to bez zaproszenia ani rusz.
> A paszport dadza, lub nie dadza.

To mit. Do wszystkich europejskich krajów (kapitalistycznych) były
wizy. Z tym że na przykład szwajcarska tranzytowa oznaczała pobyt
nie dłuższy niż 24 godziny. Wizy dawali, choć kosztowały one całkiem
realne pieniądze. Paszport też dawali, o ile miało się środki na
wyjazd na koncie dewizowym. Tak, to przed "naszymi" trzeba było
się wylegitymować kasą -- widać nie chcieli, by za granicą Polak
za żebraka uchodził.

>>>>> No ale do Niemiec czy Wloch tez by nie dostali paszportu, wiec
>>>>> Jugoslawia byla uprzywilejowana.
>>>> Z ziemi greckiej też korzystali.
>>> Do Grecji wolno bylo ?
>> Było. Do Włoch też. Chodziło o to, by zbyt się w oczy nie rzucało.
> No to Grecja i Wlochy sie juz troche rzucaly.

Europa południowa jakoś mniej.

>>>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
>>> A to chyba mogl znacznie wczesniej.
>> Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.
> Wow, to jakis zasluzony.
> W RWE pracowal ?

Nie, ale jego książkę po wielokroć czytali na antenie.

Jarek

--
A tu zagłuszaczki
ten kurewski poryk
i sam się w kieszeni
otwiera scyzoryk
J.F.
2018-11-03 22:53:55 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 23:05:05 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Ciekawe, że do Związku Radzieckiego było trudniej wyjechać
>>> niż do dowolnego "kraju kapitalistycznego".
>>
>> Czy tak trudniej ... przeciez pojechales.
>
> Po podaniu marszruty dali zgodę. To był taki mały tranzyt.
>
>> Troche papierow, ale nie odmawiali.
>
> Kilka lat później planowaliśmy większe zwiedzanie. Chcieli dokładnego
> opisu trasy. Dostali wielostronicowy opis pretendujący do zostania
> przewodnikiem "ZSRR w cztery tygodnie". Odmówili. Po prostu odmówili.

Ale to juz lata 90-te czy 80-te ?

>> A do kapitalistycznego to bez zaproszenia ani rusz.
>> A paszport dadza, lub nie dadza.
> To mit. Do wszystkich europejskich krajów (kapitalistycznych) były
> wizy. Z tym że na przykład szwajcarska tranzytowa oznaczała pobyt
> nie dłuższy niż 24 godziny. Wizy dawali, choć kosztowały one całkiem
> realne pieniądze.

Dawali, ale jednak trzeba bylo zalatwic wczesniej.
I juz nie pojedziesz do Jugoslawii i nie skrecisz do Wloch ...

> Paszport też dawali, o ile miało się środki na
> wyjazd na koncie dewizowym. Tak, to przed "naszymi" trzeba było
> się wylegitymować kasą -- widać nie chcieli, by za granicą Polak
> za żebraka uchodził.

biorac pod uwage dostep rodakow do dewiz - duze ograniczenie.

No, i wczesniej mozna bylo i bez konta, panstwo wymienialo 130$ na
ksiazeczke dewizowa. Ale potem sie skonczylo.
Wladza nawet jakby turystyke popierala, ale to juz tak warunkowo -
dadza paszport, albo nie dadza.

>>>>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
>>>> A to chyba mogl znacznie wczesniej.
>>> Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.
>> Wow, to jakis zasluzony.
>> W RWE pracowal ?
> Nie, ale jego książkę po wielokroć czytali na antenie.

I myslisz, ze by nie wypuscili ?

Czy tez wizy wymagali, wnioskowal i nie dostal ?

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 23:13:20 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> Ciekawe, że do Związku Radzieckiego było trudniej wyjechać
>>>> niż do dowolnego "kraju kapitalistycznego".
>>> Czy tak trudniej ... przeciez pojechales.
>> Po podaniu marszruty dali zgodę. To był taki mały tranzyt.
>>> Troche papierow, ale nie odmawiali.
>> Kilka lat później planowaliśmy większe zwiedzanie. Chcieli dokładnego
>> opisu trasy. Dostali wielostronicowy opis pretendujący do zostania
>> przewodnikiem "ZSRR w cztery tygodnie". Odmówili. Po prostu odmówili.
>
> Ale to juz lata 90-te czy 80-te ?

Siedemdziesiąte.

>>> A do kapitalistycznego to bez zaproszenia ani rusz.
>>> A paszport dadza, lub nie dadza.
>> To mit. Do wszystkich europejskich krajów (kapitalistycznych) były
>> wizy. Z tym że na przykład szwajcarska tranzytowa oznaczała pobyt
>> nie dłuższy niż 24 godziny. Wizy dawali, choć kosztowały one całkiem
>> realne pieniądze.
> Dawali, ale jednak trzeba bylo zalatwic wczesniej.
> I juz nie pojedziesz do Jugoslawii i nie skrecisz do Wloch ...

No jasne, że nie. Ale wtedy wyjazd do Włoch to nie był weekendowy
wypad, a tak bardziej Podróż Życia.

>> Paszport też dawali, o ile miało się środki na wyjazd na koncie
>> dewizowym. Tak, to przed "naszymi" trzeba było się wylegitymować
>> kasą -- widać nie chcieli, by za granicą Polak za żebraka uchodził.
>
> biorac pod uwage dostep rodakow do dewiz - duze ograniczenie.

Od tego przecież zaczął się wątek. Komuna zrobiła z nas dziadów.
Nie było aż takiego więzienia jak w innych barakach obozu, ale
z pieniędzy ogołoceni zostaliśmy całkiem.

> No, i wczesniej mozna bylo i bez konta, panstwo wymienialo 130$
> na ksiazeczke dewizowa. Ale potem sie skonczylo.
> Wladza nawet jakby turystyke popierala, ale to juz tak warunkowo
> - dadza paszport, albo nie dadza.

To 130 (później 150) się nie skończyło w zasadzie do końca. Z tym
że ów przydział w teorii był raz na bodajże trzy lata, a w praktyce
raz w życiu a i to nie zawsze.

>>>>>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
>>>>> A to chyba mogl znacznie wczesniej.
>>>> Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.
>>> Wow, to jakis zasluzony.
>>> W RWE pracowal ?
>> Nie, ale jego książkę po wielokroć czytali na antenie.
>
> I myslisz, ze by nie wypuscili ?
>
> Czy tez wizy wymagali, wnioskowal i nie dostal ?

Na początku to by dostał najwyżej czapę. Syn dopiero po latach
dowiedział się, że ojciec jednak wojnę przeżył.

--
Jarek
szczepan bialek
2018-11-04 09:39:24 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
> .
>
> Od tego przecież zaczął się wątek. Komuna zrobiła z nas dziadów.
> Nie było aż takiego więzienia jak w innych barakach obozu, ale
> z pieniędzy ogołoceni zostaliśmy całkiem.

Ustalono ze powojnie 1 milion zostal ogolocony a 23 miliony zyskalo.
To okolo 5%.
Teraz jesst normalnie bo 5% zarabia wiecej niz cala reszta.
S*
J.F.
2018-11-04 13:30:03 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 00:13:20 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>>> A do kapitalistycznego to bez zaproszenia ani rusz.
>>>> A paszport dadza, lub nie dadza.
>>> To mit. Do wszystkich europejskich krajów (kapitalistycznych) były
>>> wizy. Z tym że na przykład szwajcarska tranzytowa oznaczała pobyt
>>> nie dłuższy niż 24 godziny. Wizy dawali, choć kosztowały one całkiem
>>> realne pieniądze.
>> Dawali, ale jednak trzeba bylo zalatwic wczesniej.
>> I juz nie pojedziesz do Jugoslawii i nie skrecisz do Wloch ...
>
> No jasne, że nie. Ale wtedy wyjazd do Włoch to nie był weekendowy
> wypad, a tak bardziej Podróż Życia.

Ale mowimy o tym jak oszukac system i wyemigrowac na stale, a nie na
jedna Podroz Zycia.

Zreszta skoro taka PZ, to mozna zaryzykowac - najwyzej paszportu drugi
raz nie dadza, ale PZ zaliczona.

>>> Paszport też dawali, o ile miało się środki na wyjazd na koncie
>>> dewizowym. Tak, to przed "naszymi" trzeba było się wylegitymować
>>> kasą -- widać nie chcieli, by za granicą Polak za żebraka uchodził.
>>
>> biorac pod uwage dostep rodakow do dewiz - duze ograniczenie.
>
> Od tego przecież zaczął się wątek. Komuna zrobiła z nas dziadów.
> Nie było aż takiego więzienia jak w innych barakach obozu, ale
> z pieniędzy ogołoceni zostaliśmy całkiem.

Ale jedno z drugim sie wiaze - niewolnikow trzeba pilnowac, bo uciekna
:-)

Ale tak po prawdzie, to Szczepan ma sporo racji - mimo tego
dziadowania, wielu odwiedzilo zachod i wrocilo.
Bo w latach 70-tych tu sie jeszcze w miare dobrze zylo.
Ale na kredyt.

A na zachodzie czekalo pare lat dziadowania.

>> No, i wczesniej mozna bylo i bez konta, panstwo wymienialo 130$
>> na ksiazeczke dewizowa. Ale potem sie skonczylo.
>> Wladza nawet jakby turystyke popierala, ale to juz tak warunkowo
>> - dadza paszport, albo nie dadza.
>
> To 130 (później 150) się nie skończyło w zasadzie do końca. Z tym
> że ów przydział w teorii był raz na bodajże trzy lata, a w praktyce
> raz w życiu a i to nie zawsze.

No wlasnie jakos tak to kojarze - niby przydzial byl, a w pratyce nie
mozna bylo zrelizowac. W koncowce komuny to nawet socjalistycznych
walut zabraklo.

>>>>>>>A dziadek jak tylko mógł, przyjechał do Polski.
>>>>>> A to chyba mogl znacznie wczesniej.
>>>>> Nie, dopiero po 89. Na niego byli szczególnie cięci.
>>>> Wow, to jakis zasluzony.
>>>> W RWE pracowal ?
>>> Nie, ale jego książkę po wielokroć czytali na antenie.
>>
>> I myslisz, ze by nie wypuscili ?
>> Czy tez wizy wymagali, wnioskowal i nie dostal ?
>
> Na początku to by dostał najwyżej czapę. Syn dopiero po latach
> dowiedział się, że ojciec jednak wojnę przeżył.

Ale jak rozumiem, my juz o latach 70-tych ... troche im ubeckie
zwyczaje przeszly, chyba, ze czapa czekala na niego od lat 50-tych.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-04 14:33:10 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> To mit. Do wszystkich europejskich krajów (kapitalistycznych) były
>>>> wizy. Z tym że na przykład szwajcarska tranzytowa oznaczała pobyt
>>>> nie dłuższy niż 24 godziny. Wizy dawali, choć kosztowały one całkiem
>>>> realne pieniądze.
>>> Dawali, ale jednak trzeba bylo zalatwic wczesniej.
>>> I juz nie pojedziesz do Jugoslawii i nie skrecisz do Wloch ...
>>
>> No jasne, że nie. Ale wtedy wyjazd do Włoch to nie był weekendowy
>> wypad, a tak bardziej Podróż Życia.
>
> Ale mowimy o tym jak oszukac system i wyemigrowac na stale, a nie
> na jedna Podroz Zycia.

W takim razie mówimy o czym innym. Ja o tym, że w tym porąbanym
systemie każdy wyjazd zagraniczny urastał do rangi PŻ. Jeśli ktoś
chciał pojechać na weekend do Wiednia, musiał miesiącami na to
oszczędzać (a potem ewentualnie nadrobić kontrabandą). Nawet te
dolary na przydział, to były coś koło 60-70 złotych za sztukę.
Czteroosobowa rodzina, 600 dolarów, czyli 40 tysięcy. Góra
pieniędzy, przeciętna roczna płaca. A to starczało ledwie na
trzytygodniowy wyjazd ze słoikami w bagażniku.

>> Od tego przecież zaczął się wątek. Komuna zrobiła z nas dziadów.
>> Nie było aż takiego więzienia jak w innych barakach obozu, ale
>> z pieniędzy ogołoceni zostaliśmy całkiem.
>
> Ale jedno z drugim sie wiaze - niewolnikow trzeba pilnowac,
> bo uciekna :-)
>
> Ale tak po prawdzie, to Szczepan ma sporo racji - mimo tego
> dziadowania, wielu odwiedzilo zachod i wrocilo.

Nie wiem co pisze -- wysokobiałkowy Usenet jest dla mnie niestrawny,
więc albo nie czytam wcale, albo czytam do pierwszej bredni, a ta
zazwyczaj zazwyczaj trafia się w pierwszym zdaniu.

Nigdy nie miałem ciągot do tego, by "oszukać system i wyemigrować
na stale". Żadna menda nie będzie mi mówić, gdzie powinienem żyć,
a moje zdanie na ten temat jest takie, że własnie tu. Z jednorazowym
aktem opuszczenia kraju raczej bym nie miał problemu (gdybym chciał)
-- problemem były właśnie te mniejsze i większe podróże, z których
się wraca. I chce się wracać. Tu z nas zrobili dziadów, co to po
Europie zmuszeni byli poruszać się z (metaforycznym) kijem i torbą.
Dziadostwo widoczne było również bez opuszczania kraju -- ludzie
w końcu uwierzyli w to, że kiść bananów warta jest tyle, co skrzynka
jabłek.

Jarek

--
Navigare necesse est, vivere non est necesse.
J.F.
2018-11-04 17:01:05 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 15:33:10 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> No jasne, że nie. Ale wtedy wyjazd do Włoch to nie był weekendowy
>>> wypad, a tak bardziej Podróż Życia.
>>
>> Ale mowimy o tym jak oszukac system i wyemigrowac na stale, a nie
>> na jedna Podroz Zycia.
>
> W takim razie mówimy o czym innym. Ja o tym, że w tym porąbanym
> systemie każdy wyjazd zagraniczny urastał do rangi PŻ. Jeśli ktoś
> chciał pojechać na weekend do Wiednia, musiał miesiącami na to
> oszczędzać (a potem ewentualnie nadrobić kontrabandą). Nawet te
> dolary na przydział, to były coś koło 60-70 złotych za sztukę.
> Czteroosobowa rodzina, 600 dolarów, czyli 40 tysięcy. Góra
> pieniędzy, przeciętna roczna płaca. A to starczało ledwie na
> trzytygodniowy wyjazd ze słoikami w bagażniku.

Nie mowie nie. Ale kto przezyl taki jeden, to juz wiedzial jak na
drugi pojechac.

Mnie chodzi o ten backdoor w Jugoslawii. Byl czy go nie bylo ?
Lepiej bylo samolot porwac, czy wystarczylo poszukac okreznej drogi ?

>> Ale tak po prawdzie, to Szczepan ma sporo racji - mimo tego
>> dziadowania, wielu odwiedzilo zachod i wrocilo.
>
> Nie wiem co pisze -- wysokobiałkowy Usenet jest dla mnie niestrawny,
> więc albo nie czytam wcale, albo czytam do pierwszej bredni, a ta
> zazwyczaj zazwyczaj trafia się w pierwszym zdaniu.

Ze stac go bylo na mieszkanie, samochod, i dwoje dzieci na studiach.

Z tym "stac" to moze nie calkiem tak, ale mogl miec, mimo kartek
ludzie nie glodowali, wiec spokojna wegetacja lub skok w nieznane.
Jak ktos nie mial ambicji zagranicznych wojazy, to mogl sobie w miare
spokojnie pozyc.
A potem zachod wymyslil domowe komputery i sie skonczylo :-)

> Nigdy nie miałem ciągot do tego, by "oszukać system i wyemigrować
> na stale". Żadna menda nie będzie mi mówić, gdzie powinienem żyć,
> a moje zdanie na ten temat jest takie, że własnie tu.

Ale przyszedl rok 82 i sie troche zmienilo.
Potem przyszedl 1990, 2000, 2004 ... a mlodziez nadal woli emigrowac,
ale to inny temat.

> Z jednorazowym
> aktem opuszczenia kraju raczej bym nie miał problemu (gdybym chciał)
> -- problemem były właśnie te mniejsze i większe podróże, z których
> się wraca. I chce się wracać. Tu z nas zrobili dziadów, co to po
> Europie zmuszeni byli poruszać się z (metaforycznym) kijem i torbą.

Ale mnie tylko o wypuszczanie chodzi.

W latach 70-tych wypuszczali, moze nie wszystkich, ale sporo
wypuscili. Jak dziadow, ale wypuscili. Wiekszosc wtedy jeszcze
wracala.

W 82 granice zamkneli, ale stopniowo otwierali.
Tu juz o paszport bylo trudniej, kto raz dostal to mial trudna decyzje
do podjecia.
A zeby dostac - to chocby jak pisales - dolarami trzeba bylo sie
wykazac, i to chyba jeszcze legalnymi.

Jak ktos bardzo chcial wyjechac ... musial porwac samolot, czy
wystarczylo o Jugoslawie prosic ?

> Dziadostwo widoczne było również bez opuszczania kraju -- ludzie
> w końcu uwierzyli w to, że kiść bananów warta jest tyle, co skrzynka
> jabłek.

W jakim sensie - ze wtedy uwierzyli ze takie drogie, czy ze teraz ze
takie tanie ?

Skonczy sie tania ropa, to banany podrozeja :-(

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-04 21:43:38 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> W takim razie mówimy o czym innym. Ja o tym, że w tym porąbanym
>> systemie każdy wyjazd zagraniczny urastał do rangi PŻ. Jeśli ktoś
>> chciał pojechać na weekend do Wiednia, musiał miesiącami na to
>> oszczędzać (a potem ewentualnie nadrobić kontrabandą). Nawet te
>> dolary na przydział, to były coś koło 60-70 złotych za sztukę.
>> Czteroosobowa rodzina, 600 dolarów, czyli 40 tysięcy. Góra
>> pieniędzy, przeciętna roczna płaca. A to starczało ledwie na
>> trzytygodniowy wyjazd ze słoikami w bagażniku.
>
> Nie mowie nie. Ale kto przezyl taki jeden, to juz wiedzial jak
> na drugi pojechac.

Dłuuugo zbierać na to pieniądze. Oczywiście byli też tacy, którzy
po każdym wyjeździe wychodzili na plus. I tacy do dzisiaj chwalą
ten system, bo poza kombinowaniem niczego więcej nie potrafią.

> Mnie chodzi o ten backdoor w Jugoslawii. Byl czy go nie bylo ?
> Lepiej bylo samolot porwac, czy wystarczylo poszukac okreznej drogi ?

Backdoor okazał sią skuteczny. Ale z drugiej strony wielu wyjechało
tak po prostu normalnie, nie musieli w tym celu konstruować samolotu.

>>> Ale tak po prawdzie, to Szczepan ma sporo racji - mimo tego
>>> dziadowania, wielu odwiedzilo zachod i wrocilo.
>>
>> Nie wiem co pisze -- wysokobiałkowy Usenet jest dla mnie niestrawny,
>> więc albo nie czytam wcale, albo czytam do pierwszej bredni, a ta
>> zazwyczaj zazwyczaj trafia się w pierwszym zdaniu.
>
> Ze stac go bylo na mieszkanie, samochod, i dwoje dzieci na studiach.

Moi rodzice też bardzo wcześnie mieli samochód, mieszakanie. I dwoje
dzieci na studiach. Dziadostwu ogólnemu to jednal nie przeczy. Poza
tym nie wszyscy mieli. Daleko nie wszyscy.

> Z tym "stac" to moze nie calkiem tak, ale mogl miec, mimo kartek
> ludzie nie glodowali, wiec spokojna wegetacja lub skok w nieznane.

Przepraszam bardzo, ale ja głodowałem. Były okresy, kiedy nie dało
się w sklepie kupić nic. Wielu temu zaprzeczy, powie, że oni kupowali,
wystarczyło tylko o piątej rano ustawić się w kolejce. Nie, nie uażam
tego za rozwiązanie.

> Jak ktos nie mial ambicji zagranicznych wojazy, to mogl sobie
> w miare spokojnie pozyc.
> A potem zachod wymyslil domowe komputery i sie skonczylo :-)

Coś jeszcze o wódce gadał, ale nie wiem czy że droga, czy że tania.

>> Dziadostwo widoczne było również bez opuszczania kraju -- ludzie
>> w końcu uwierzyli w to, że kiść bananów warta jest tyle, co skrzynka
>> jabłek.
>
> W jakim sensie - ze wtedy uwierzyli ze takie drogie, czy ze teraz
> ze takie tanie ?

Na to pytanie nawet System nie znał odpowiedzi. Utworzył więc
określenie "drugi obszar płatniczy". Taki, w którym funkcjonuje tak
różny system walutowy, że jednego na drugi nie da się przeliczyć.
Mieliśmy autarktyczną gospodarkę, która w końcu się rozpadła -- i nie
dało się jej postawić na nogi biorąc pomoc z zewnątrz. Właśnie z powodu
faktycznej likwidacji pojęcia pieniądza. Tak skutecznie walczono
z kapitalistami i kapitalizmem, że zwalczono cały kapitał kraju.

> Skonczy sie tania ropa, to banany podrozeja :-(

I nikt tego nawet nie zauważy. A kiedyś ludzie dawali się zastrzelić
przed fabryką, gdy władza ogłaszała podwyżkę cen żywności.

Jarek

--
Jeszcze wczoraj wszystkich w domu zaskoczył odzywką
Mówiąc do mnie tu cytuję: "won, ty stara dziwko!"
Wieczorami choć jest stary i oczy go bolą
Konstruuje w ubikacji podwodny samolot
J.F.
2018-11-04 22:54:23 UTC
Permalink
Dnia Sun, 4 Nov 2018 22:43:38 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> W takim razie mówimy o czym innym. Ja o tym, że w tym porąbanym
>>> systemie każdy wyjazd zagraniczny urastał do rangi PŻ. Jeśli ktoś
>>> chciał pojechać na weekend do Wiednia, musiał miesiącami na to
>>> oszczędzać (a potem ewentualnie nadrobić kontrabandą). Nawet te
>>> dolary na przydział, to były coś koło 60-70 złotych za sztukę.
>>> Czteroosobowa rodzina, 600 dolarów, czyli 40 tysięcy. Góra
>>> pieniędzy, przeciętna roczna płaca. A to starczało ledwie na
>>> trzytygodniowy wyjazd ze słoikami w bagażniku.

>> Nie mowie nie. Ale kto przezyl taki jeden, to juz wiedzial jak
>> na drugi pojechac.
> Dłuuugo zbierać na to pieniądze.

No, jak sie chcialo "na bogato" ...
Te 40 tys to po kursie z ksiazeczek walutowych ?

> Oczywiście byli też tacy, którzy
> po każdym wyjeździe wychodzili na plus. I tacy do dzisiaj chwalą
> ten system, bo poza kombinowaniem niczego więcej nie potrafią.

Umiejetnosc handlowania w kapitalizmie jeszcze cenniejsza.

>> Mnie chodzi o ten backdoor w Jugoslawii. Byl czy go nie bylo ?
>> Lepiej bylo samolot porwac, czy wystarczylo poszukac okreznej drogi ?
> Backdoor okazał sią skuteczny. Ale z drugiej strony wielu wyjechało
> tak po prostu normalnie, nie musieli w tym celu konstruować samolotu.

No i wlasnie o ten normalny tryb mi chodzi.
Dalo sie poprosic o wyjazd do Jugoslawi i wyjechac na dobre ?

A tu wez jeszcze pod uwage, ze to rok 1971 - moze i do Jugoslawii
jeszcze nie pozwalali.

>>> Dziadostwo widoczne było również bez opuszczania kraju -- ludzie
>>> w końcu uwierzyli w to, że kiść bananów warta jest tyle, co skrzynka
>>> jabłek.
>> W jakim sensie - ze wtedy uwierzyli ze takie drogie, czy ze teraz
>> ze takie tanie ?
>
> Na to pytanie nawet System nie znał odpowiedzi. Utworzył więc
> określenie "drugi obszar płatniczy". Taki, w którym funkcjonuje tak
> różny system walutowy, że jednego na drugi nie da się przeliczyć.
> Mieliśmy autarktyczną gospodarkę, która w końcu się rozpadła -- i nie
> dało się jej postawić na nogi biorąc pomoc z zewnątrz. Właśnie z powodu
> faktycznej likwidacji pojęcia pieniądza. Tak skutecznie walczono
> z kapitalistami i kapitalizmem, że zwalczono cały kapitał kraju.

Hm, cos w tym jest ... ale po 45 byl w kraju jeszcze jakis kapital ?

Bo co by nie mowic - najpierw byl etap intensywnego rozwoju
gospodarki, a potem przyszedl Gierek, zerwal z autarktia ... i
doprowadzil kraj do bankructwa ...

>> Skonczy sie tania ropa, to banany podrozeja :-(
> I nikt tego nawet nie zauważy. A kiedyś ludzie dawali się zastrzelić
> przed fabryką, gdy władza ogłaszała podwyżkę cen żywności.

Pierwsi ponoc byli gdzies w Chicago ...

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-06 21:04:15 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>> Nie mowie nie. Ale kto przezyl taki jeden, to juz wiedzial
>>> jak na drugi pojechac.
>> Dłuuugo zbierać na to pieniądze.
>
> No, jak sie chcialo "na bogato" ...
> Te 40 tys to po kursie z ksiazeczek walutowych ?

Książeczki walutowe były na demoludy. Tu był przydział z banku.
Po kursie "z dopłatą turystyczną". Nigdy nie zastanawiałem się
co twórca tego określienia miał na myśli, kto komu miał dopłacać.
Teraz się zastanawiam -- i nie wiem. Kurs był jakieś dwa razy
niższy od tego z rynku -- przez jednych zawnego wolnym, przez
innych czarnym. Czyli człek zarabieł nie 30-40 dolarów, a 60-80.
Więc gdyby mu wymieniali nie raz na sto lat, a co miesiąc, i za
polską pensję kazali żyć na zachodzie -- to by sobie też nie pożył.

Jeszcze był trzeci kurs, tak zwany oficjalny, drukowany co jakiś
czas na przykład w Życiu Warszawy. Stabilny, przez wiele lat
stawka była jedna, 3,32 zł za dolara bodajże. Niektórzy dzisiaj
usiłują wmówić, że to był kurs prawdziwy, bo wedle niego robotnik
polski zarabiał podobnie do amerykańskiego, jakieś tysiąc baksów.

Wtedy władzy też zależało na takich pożytecznych idiotach, wspierała
ten mit. Ale idiota jak to idiota, przeliczy płace, nie przeliczy
cen. Gdyby to zrobić, sprawy by się miały tak: flacha gorzały --
40 dolców. Kilo wędliny -- podobnie. Telewizor -- jakieś trzy do
ośmiu tysięcy zielonych. Samochód, klasy oględnie mówiąc niezbyt
wysokiej, produkcji krajowej -- 50 tysięcy dolarów, a jak kotś nie
chieł czekać, to ze stówkę. Czyli w drogim kraju mieszkaliśmy,
w takiej Szwajcariina przykład, to taniocha w porównaniu z nami.

--
Jarek
J.F.
2018-11-07 20:45:09 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:***@falcon.lasek.waw.pl...
Pan J.F. napisał:
>>>> Nie mowie nie. Ale kto przezyl taki jeden, to juz wiedzial
>>>> jak na drugi pojechac.
>>> Dłuuugo zbierać na to pieniądze.
>
>> No, jak sie chcialo "na bogato" ...
>> Te 40 tys to po kursie z ksiazeczek walutowych ?

>Książeczki walutowe były na demoludy. Tu był przydział z banku.
>Po kursie "z dopłatą turystyczną". Nigdy nie zastanawiałem się
>co twórca tego określienia miał na myśli, kto komu miał dopłacać.

Wydaje mi sie, ze turysta.
No bo kurs dolara w banku niski ... ale nie sprzedadza, tylko kupia
:-)

I nie wpisywano tego do ksiazeczki ?
To skad bank wiedzial, ze wiecej sie nie nalezy ?

>Teraz się zastanawiam -- i nie wiem. Kurs był jakieś dwa razy
>niższy od tego z rynku -- przez jednych zawnego wolnym, przez
>innych czarnym. Czyli człek zarabieł nie 30-40 dolarów, a 60-80.
>Więc gdyby mu wymieniali nie raz na sto lat, a co miesiąc, i za
>polską pensję kazali żyć na zachodzie -- to by sobie też nie pożył.

No ale to kurs turystyczny. Raz na dwa lata, a moze raz na trzy lata
... biorac pod uwage jak narzekano na puste polki, to moze i bylo to
do uskladania w pozniejszych latach. Oczywiscie przez przodownikow
pracy socjalistycznej.

Bo we wczesniejszych latach ... jakos tak zamieszki byly wywolywane
przez podwyzki cen.

J.
szczepan bialek
2018-11-08 17:53:10 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:5be34f02$0$522$***@news.neostrada.pl...
> >
> Bo we wczesniejszych latach ... jakos tak zamieszki byly wywolywane przez
> podwyzki cen.
>
Zamieszki do sieganie do sil spolecznych.
Teraz to sie nazywa ulica i zagranica.
Ten co siega musi placic.
Jak cukier zdrozal z 5 na 15 to zamieszek nie bylo.
Ceny zywnosci zawsze szly do gory.
Jedyna reakcja byly dowcipy ze za to tanieja szyny kolejowe.
Ale nie tylko szyny. Pamietam ze pierwsze wklady do dlugopisow byly po 7zl.
Stanialy do 70gr.
S*
szczepan bialek
2018-11-07 18:23:41 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
>>
> Jeszcze był trzeci kurs, tak zwany oficjalny, drukowany co jakiś
> czas na przykład w Życiu Warszawy. Stabilny, przez wiele lat
> stawka była jedna, 3,32 zł za dolara bodajże. Niektórzy dzisiaj
> usiłują wmówić, że to był kurs prawdziwy, bo wedle niego robotnik
> polski zarabiał podobnie do amerykańskiego, jakieś tysiąc baksów.
>
> Wtedy władzy też zależało na takich pożytecznych idiotach, wspierała
> ten mit. Ale idiota jak to idiota, przeliczy płace, nie przeliczy
> cen.

Podalem przyklad ze wolowina u nas 56zl a w Japonii 20$.

>Gdyby to zrobić, sprawy by się miały tak: flacha gorzały --
> 40 dolców. Kilo wędliny -- podobnie.

Podwoiles te ceny.

<Telewizor -- jakieś trzy do ośmiu tysięcy zielonych.

Za Stadion 4 (NRD) dalem w peweksie 130$.

> Samochód, klasy oględnie mówiąc niezbyt
> wysokiej, produkcji krajowej -- 50 tysięcy dolarów, a jak kotś nie
> chieł czekać, to ze stówkę. Czyli w drogim kraju mieszkaliśmy,
> w takiej Szwajcariina przykład, to taniocha w porównaniu z nami.

Wymieniles towary luksusowe. Takie zawsze sa drogie.
Za pierwsza pralke zaplacilem 10500zl. Bylo to piec srednich.
Teraz za srednia kupisz 4 pralki.

Ten oficjalny kurs okolo 4zl byl tez pod przedstawicieli.
Posiadacz zagranicznego auta dostawal $-y na zakup stluczonej szyby a
pracownicy Peweksu mieli deputat.

Moim zdaniem Peweks wymyslono aby poprawic skutki urawnilowki. Udalo sie.
Po obaleniu komuny Peweksy sa niepotrzebne.
S*
J.F.
2018-11-07 20:36:25 UTC
Permalink
Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:prv6ub$cb9$***@node2.news.atman.pl...
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w
wiadomości
>> Jeszcze był trzeci kurs, tak zwany oficjalny, drukowany co jakiś
>> czas na przykład w Życiu Warszawy. Stabilny, przez wiele lat
>> stawka była jedna, 3,32 zł za dolara bodajże. Niektórzy dzisiaj
>> usiłują wmówić, że to był kurs prawdziwy, bo wedle niego robotnik
>> polski zarabiał podobnie do amerykańskiego, jakieś tysiąc baksów.
>
>> Wtedy władzy też zależało na takich pożytecznych idiotach,
>> wspierała
>> ten mit. Ale idiota jak to idiota, przeliczy płace, nie przeliczy
>> cen.

>Podalem przyklad ze wolowina u nas 56zl a w Japonii 20$.

No ale spojrz dzisiaj. Wolowina w Polsce raczej po 5$ niz po 20.
Uwzgledniajac inflacje, to wtedy kosztowala pewnie ok 3$ ... a w USA
nie 1$ ?

Czyli - nie powinienes patrzec na japonskie ceny, bo one tez sufitu.
No chyba, ze to jakas specjalna wolowina na steki, najwyzszej jakosci.

>> Samochód, klasy oględnie mówiąc niezbyt
>> wysokiej, produkcji krajowej -- 50 tysięcy dolarów, a jak kotś nie
>> chieł czekać, to ze stówkę. Czyli w drogim kraju mieszkaliśmy,
>> w takiej Szwajcariina przykład, to taniocha w porównaniu z nami.

>Wymieniles towary luksusowe. Takie zawsze sa drogie.
>Za pierwsza pralke zaplacilem 10500zl. Bylo to piec srednich.
>Teraz za srednia kupisz 4 pralki.

Ale pralki chyba potanialy na calym swiecie. Elektronika potaniala
jeszcze bardziej.
Wiec nie mozna porownywac.

J.
szczepan bialek
2018-11-08 18:04:40 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:5be34cf6$0$484$***@news.neostrada.pl...
> Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:prv6ub$cb9$***@node2.news.atman.pl...
> Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
>>> Jeszcze był trzeci kurs, tak zwany oficjalny, drukowany co jakiś
>>> czas na przykład w Życiu Warszawy. Stabilny, przez wiele lat
>>> stawka była jedna, 3,32 zł za dolara bodajże. Niektórzy dzisiaj
>>> usiłują wmówić, że to był kurs prawdziwy, bo wedle niego robotnik
>>> polski zarabiał podobnie do amerykańskiego, jakieś tysiąc baksów.
>>
>>> Wtedy władzy też zależało na takich pożytecznych idiotach, wspierała
>>> ten mit. Ale idiota jak to idiota, przeliczy płace, nie przeliczy
>>> cen.
>
>>Podalem przyklad ze wolowina u nas 56zl a w Japonii 20$.
>
> No ale spojrz dzisiaj. Wolowina w Polsce raczej po 5$ niz po 20.
> Uwzgledniajac inflacje, to wtedy kosztowala pewnie ok 3$ ... a w USA nie
> 1$ ?
>
> Czyli - nie powinienes patrzec na japonskie ceny, bo one tez sufitu.
> No chyba, ze to jakas specjalna wolowina na steki, najwyzszej jakosci.
>
>>> Samochód, klasy oględnie mówiąc niezbyt
>>> wysokiej, produkcji krajowej -- 50 tysięcy dolarów, a jak kotś nie
>>> chieł czekać, to ze stówkę. Czyli w drogim kraju mieszkaliśmy,
>>> w takiej Szwajcariina przykład, to taniocha w porównaniu z nami.
>
>>Wymieniles towary luksusowe. Takie zawsze sa drogie.
>>Za pierwsza pralke zaplacilem 10500zl. Bylo to piec srednich.
>>Teraz za srednia kupisz 4 pralki.
>
> Ale pralki chyba potanialy na calym swiecie. Elektronika potaniala jeszcze
> bardziej.
> Wiec nie mozna porownywac.

Jest jeszcze jeden czynnik.
U nas pracowaly wszystkie zony. Tam prawie zadna.
Zatem rodzina majac dwie pensje miala nie gorzej niz prosta rodzina tam.
Nie bez znaczenia jest to ze tam mieli maszyny do parzenia kawy a u nas
wszedzie krecily sie cudze zony.
Zawsze mowilem to tym z Zachodu.
A to ze zony pacykuja sie dla cudzych chlopow to pewnie wiesz.

Suma sumarum obcokrajowiec i agent mial w Polsce wszystko prawie za darmo.
Obecnie tez sa kraje gdzie za 1$ dziennie.mozna sie wyzywic i mieszkac.
TVN tam wysyla swoich dziennikarzy.
Czy tym krajom chodzi sciagniecie dolarow?
J.F.
2018-11-08 21:10:05 UTC
Permalink
Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:ps1q6l$7nm$***@node1.news.atman.pl...
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
> Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
>>>Wymieniles towary luksusowe. Takie zawsze sa drogie.
>>>Za pierwsza pralke zaplacilem 10500zl. Bylo to piec srednich.
>>>Teraz za srednia kupisz 4 pralki.
>
>> Ale pralki chyba potanialy na calym swiecie. Elektronika potaniala
>> jeszcze bardziej.
>> Wiec nie mozna porownywac.

>Jest jeszcze jeden czynnik.
>U nas pracowaly wszystkie zony. Tam prawie zadna.
>Zatem rodzina majac dwie pensje miala nie gorzej niz prosta rodzina
>tam.

To chyba nadal jest.
I zamet wprowadza w statystyce, bo np sredni (medianowy) dochod to oni
podaja na gospodartwo domowe.
I potem czytasz - zonaci zarabiaja wiecej, no takie wyniki wyszly.

A tu niekoniecznie wieksze, tylko czesto pracuja dwie osoby ..

>Suma sumarum obcokrajowiec i agent mial w Polsce wszystko prawie za
>darmo.

O ile wymienil u konika, bo wladza dobrze wiedziala jak zerznac.
Kurs w banku bankowy, kurs w kantorze bankowy, w hotelu cena w
dolarach ...

J.
szczepan bialek
2018-11-09 10:37:02 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:5be4a65b$0$518$***@news.neostrada.pl...
> Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:ps1q6l$7nm$***@node1.news.atman.pl...
> Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
>> Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
>>>>Wymieniles towary luksusowe. Takie zawsze sa drogie.
>>>>Za pierwsza pralke zaplacilem 10500zl. Bylo to piec srednich.
>>>>Teraz za srednia kupisz 4 pralki.
>>
>>> Ale pralki chyba potanialy na calym swiecie. Elektronika potaniala
>>> jeszcze bardziej.
>>> Wiec nie mozna porownywac.
>
>>Jest jeszcze jeden czynnik.
>>U nas pracowaly wszystkie zony. Tam prawie zadna.
>>Zatem rodzina majac dwie pensje miala nie gorzej niz prosta rodzina tam.
>
> To chyba nadal jest.
> I zamet wprowadza w statystyce, bo np sredni (medianowy) dochod to oni
> podaja na gospodartwo domowe.
> I potem czytasz - zonaci zarabiaja wiecej, no takie wyniki wyszly.
>
> A tu niekoniecznie wieksze, tylko czesto pracuja dwie osoby ..
>
>>Suma sumarum obcokrajowiec i agent mial w Polsce wszystko prawie za darmo.
>
> O ile wymienil u konika, bo wladza dobrze wiedziala jak zerznac.
> Kurs w banku bankowy, kurs w kantorze bankowy, w hotelu cena w dolarach
> ...

Kazdy wymienial u konika jak potrzebowal zl.. W Peweksie kupowal za $-y.
Jedynie za hotel musieli placic w $. Ale wymieniali im po 33zl.
Nie wiem ile braly od nich dziewczyny.
S*
J.F.
2018-11-09 11:15:57 UTC
Permalink
Użytkownik "szczepan bialek" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:ps3kbc$tb$***@node1.news.atman.pl...
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
>>>Suma sumarum obcokrajowiec i agent mial w Polsce wszystko prawie za
>>>darmo.
>
>> O ile wymienil u konika, bo wladza dobrze wiedziala jak zerznac.
>> Kurs w banku bankowy, kurs w kantorze bankowy, w hotelu cena w
>> dolarach ...
>Kazdy wymienial u konika jak potrzebowal zl..

Kazdy (zagraniczny turysta) to mogl nie wiedziec o koniku, mogl sie
troche bac - bo to przeciez nielegalne, mial trudnosci z dogadaniem
sie ... ale portier w hotelu pewnie szybko go nauczyl.

>W Peweksie kupowal za $-y.

O ile trafil.
No dobra - w hotelach zazwyczaj pewexy w wersji mini bywaly, co mialby
tam kupowac poza wodka i papierosami to nie wiem ...

>Jedynie za hotel musieli placic w $. Ale wymieniali im po 33zl.

Swoja droga - w duzym hotelu to normalne, ale kazdy maly tez
przyjmowal w $/DM itp ?

>Nie wiem ile braly od nich dziewczyny.

Ale w $/DM. Najwygodniej dla obu stron :-)

J.
szczepan bialek
2018-11-05 09:53:15 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
> Pan J.F. napisał:
>
>>>
>>> Nie wiem co pisze -- wysokobiałkowy Usenet jest dla mnie niestrawny,
>>> więc albo nie czytam wcale, albo czytam do pierwszej bredni, a ta
>>> zazwyczaj zazwyczaj trafia się w pierwszym zdaniu.
>>
>> Ze stac go bylo na mieszkanie, samochod, i dwoje dzieci na studiach.
>
> Moi rodzice też bardzo wcześnie mieli samochód, mieszakanie. I dwoje
> dzieci na studiach. Dziadostwu ogólnemu to jednal nie przeczy. Poza
> tym nie wszyscy mieli. Daleko nie wszyscy.

Dziadostwo ogolne to urawnilowka.
Mowilo sie tez ze socjalizm to ZOO a kapitalizm to dzungla.
>
>> Z tym "stac" to moze nie calkiem tak, ale mogl miec, mimo kartek
>> ludzie nie glodowali, wiec spokojna wegetacja lub skok w nieznane.
>
> Przepraszam bardzo, ale ja głodowałem. Były okresy, kiedy nie dało
> się w sklepie kupić nic. Wielu temu zaprzeczy, powie, że oni kupowali,
> wystarczyło tylko o piątej rano ustawić się w kolejce. Nie, nie uażam
> tego za rozwiązanie.

Niby swiatowiec a nie zauwazyl ze kartki byly tylko w Polsce. A Polska to
zawsze nadmiar zywnosci.
Jaruzelski napisal ze towarzysze radzieccy zrobili sobie w Polsce poligon
doswiadczalny.
Badali jak obalic komune. Bo w 1937r sie nie udalo.
>
> Coś jeszcze o wódce gadał, ale nie wiem czy że droga, czy że tania.

Chodzi o sprzedawanie bez podatku i akcyzy.
Teraz tez jest tego namiastka. Zywnosc i wiele towarow jest sprzedawane
prawie bez VAT.
Jak bys to usprawiedliwil?
>
>>> Dziadostwo widoczne było również bez opuszczania kraju -- ludzie
>>> w końcu uwierzyli w to, że kiść bananów warta jest tyle, co skrzynka
>>> jabłek.
>>
>> W jakim sensie - ze wtedy uwierzyli ze takie drogie, czy ze teraz
>> ze takie tanie ?
>
> Na to pytanie nawet System nie znał odpowiedzi. Utworzył więc
> określenie "drugi obszar płatniczy". Taki, w którym funkcjonuje tak
> różny system walutowy, że jednego na drugi nie da się przeliczyć.
> Mieliśmy autarktyczną gospodarkę, która w końcu się rozpadła -- i nie
> dało się jej postawić na nogi biorąc pomoc z zewnątrz. Właśnie z powodu
> faktycznej likwidacji pojęcia pieniądza. Tak skutecznie walczono
> z kapitalistami i kapitalizmem, że zwalczono cały kapitał kraju.

Od 1976r nie walczono z kapitalizmem. Wtedymoja fabryke przejeli amerykanie
a prokuratura dostala zakaz
scigania sil antysocjalistycznych.
A potem rozdano PGR-y i fabryki. Nowi wlasciciele nie umieli gospodarzyc
wiec sprzedawali wsio na zlom.
>
> I nikt tego nawet nie zauważy. A kiedyś ludzie dawali się zastrzelić
> przed fabryką, gdy władza ogłaszała podwyżkę cen żywności.

Kazdy sie modlil aby podniesli ceny bo to powinno zlikwidowac kolejki.
Protesty "robotnicze" organizawaly Komitety PZPR.
S*
szczepan bialek
2018-11-04 18:40:19 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:1oyy2uayzgb5e$.1puf0kjqyynhl$***@40tude.net...
> Dnia Sun, 4 Nov 2018 00:13:20 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
>> >
> Ale tak po prawdzie, to Szczepan ma sporo racji - mimo tego
> dziadowania, wielu odwiedzilo zachod i wrocilo.
> Bo w latach 70-tych tu sie jeszcze w miare dobrze zylo.
> Ale na kredyt.

Na kredyt kupowano maszyny nikomu niepotrzebne. Czesto nie byly uruchamiane.
Nie mialo to wplywu na poziom zycia. Jezeli juz to ujemny.
Znam przypadki ze wyrzucano dobre nowe maszyny aby kupic inne.
Warszawa mnozyla w papierach efekty zakupu 10-krotnie.
Ceny za te maszyny byly astronomiczne.
Pozniejsze splacanie to inny ciekawy temat.
S*
szczepan bialek
2018-11-01 09:40:20 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
>
>Jak ktoś
> miał kaprys by jechac do "krajów kapitalistycznych lub Jugosławii",
> mógł wystąpić o zakup dolarów. Sprzedawali 150. Po cenie circa
> połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie wyższej od oficjanej, bo ta
> oficjalna była taka, że nasz robotnik zarabiał w przeliczeniu
> tysiąc dolców, czyli może nawwt więcej od amerykańskiego.

Bo to byla prawda.
Zarabialem mniej od robotnika a kilka razy mniej od gornika.
Ale stac mnie bylo na mieszkanie, samochod i miec dwoje dzieci na studiach.

Wtedy to dwaj japonczycy oburzyli sie ze za dolary placa im 33zl a nie
prawie 100.
Zapytalem ich ile u nich kosztuje kg wolowiny.

Wiedzieli ile kosztuje 100g. Po zmudnych przeliczeniach okazalo sie ze kg to
okolo 20$.
U nas bylo to 56zl.
Zauwazyli tez ze Napoleon 0,7l kosztuje 2,7$.
Nie wiedzili ile u nich kosztuje
Bo kurs dolara (pod Pewexem) wynikal z zasad exportu weawntrzenego.
Wodke sprzedawano bez podatku i akcyzy.
Dzieki temu na utrzymanie rozrabiaczy w Polsce wystarczalo 100$ miesiecznie.
Na Ukrainie placono juz 20 euro za 8h.
S*
J.F.
2018-11-01 10:38:41 UTC
Permalink
Dnia Thu, 1 Nov 2018 09:40:20 -0000, szczepan bialek napisał(a):
> Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
>>Jak ktoś
>> miał kaprys by jechac do "krajów kapitalistycznych lub Jugosławii",
>> mógł wystąpić o zakup dolarów. Sprzedawali 150. Po cenie circa
>> połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie wyższej od oficjanej, bo ta
>> oficjalna była taka, że nasz robotnik zarabiał w przeliczeniu
>> tysiąc dolców, czyli może nawwt więcej od amerykańskiego.
>
> Bo to byla prawda.
> Zarabialem mniej od robotnika a kilka razy mniej od gornika.
> Ale stac mnie bylo na mieszkanie, samochod i miec dwoje dzieci na studiach.

Ale na komputer dla dzieci nie bylo cie stac.
I tak oto Sinclair i IBM rozwalili komune :-)


J.
szczepan bialek
2018-11-01 18:33:57 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:1hnnuvthp8ghc$.r5c7dnvkphpg$***@40tude.net...
> Dnia Thu, 1 Nov 2018 09:40:20 -0000, szczepan bialek napisał(a):
>> Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w
>> wiadomości
>>>Jak ktoś
>>> miał kaprys by jechac do "krajów kapitalistycznych lub Jugosławii",
>>> mógł wystąpić o zakup dolarów. Sprzedawali 150. Po cenie circa
>>> połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie wyższej od oficjanej, bo ta
>>> oficjalna była taka, że nasz robotnik zarabiał w przeliczeniu
>>> tysiąc dolców, czyli może nawwt więcej od amerykańskiego.
>>
>> Bo to byla prawda.
>> Zarabialem mniej od robotnika a kilka razy mniej od gornika.
>> Ale stac mnie bylo na mieszkanie, samochod i miec dwoje dzieci na
>> studiach.
>
> Ale na komputer dla dzieci nie bylo cie stac.

Komputerow dla dzieci jeszcze wtedy nie bylo.

> I tak oto Sinclair i IBM rozwalili komune :-)

Komne rozwalil Bolek.
Ale bez Peweksu nic by nie zdzialal.
Dzieki niemu kazdy robotnik wiedzial ze w komunie zarabia 30$ a po obaleniu
bedzie zarabial 1000$.
I tyle teraz wynosi srednia pensja.
Ale wodka i koniaki nieco podrozaly.
S*
J.F.
2018-11-03 12:49:11 UTC
Permalink
Dnia Thu, 1 Nov 2018 18:33:57 -0000, szczepan bialek napisał(a):
> Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
>> Dnia Thu, 1 Nov 2018 09:40:20 -0000, szczepan bialek napisał(a):
>>> Bo to byla prawda.
>>> Zarabialem mniej od robotnika a kilka razy mniej od gornika.
>>> Ale stac mnie bylo na mieszkanie, samochod i miec dwoje dzieci na
>>> studiach.
>>
>> Ale na komputer dla dzieci nie bylo cie stac.
>
> Komputerow dla dzieci jeszcze wtedy nie bylo.

No to dla wnukow.
Ale na mieszkanie tez cie nie bardzo bylo stac, tylko "wladza
przydzielila".
Z samochodem podobnie - niby stac, ale zabraklo.

>> I tak oto Sinclair i IBM rozwalili komune :-)
> Komne rozwalil Bolek.

No, ja bym do listy dopisal jeszcze Jaruzelskiego, Gorbaczowa ... i
Gierka.

> Ale bez Peweksu nic by nie zdzialal.
> Dzieki niemu kazdy robotnik wiedzial ze w komunie zarabia 30$ a po obaleniu
> bedzie zarabial 1000$.

Nie bardzo widze zwiazek ...

> I tyle teraz wynosi srednia pensja.
> Ale wodka i koniaki nieco podrozaly.

Inflacja.

J.
szczepan bialek
2018-11-04 09:29:35 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:1c75g3chyhz62$.20z4g336xdon$***@40tude.net...
> Dnia Thu, 1 Nov 2018 18:33:57 -0000, szczepan bialek napisał(a):
>>
>> Komne rozwalil Bolek.
>
> No, ja bym do listy dopisal jeszcze Jaruzelskiego, Gorbaczowa ... i
> Gierka.
>
>> Ale bez Peweksu nic by nie zdzialal.
>> Dzieki niemu kazdy robotnik wiedzial ze w komunie zarabia 30$ a po
>> obaleniu
>> bedzie zarabial 1000$.
>
> Nie bardzo widze zwiazek ...

Tak objecywal KOR.

>> I tyle teraz wynosi srednia pensja.
>> Ale wodka i koniaki nieco podrozaly.
>
> Inflacja.

Dodanie do kosztu produkcji podatku i akcyzy to nie jest inflacja.
Czy Twoim zdaniem posiadacze dolarow przstali by pic jak by byla normalna
cena?
Na pewno by nie przestali. Skarb panstwa bylby pelny.
S*
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 11:05:55 UTC
Permalink
pan szczepan bialek napisał:

>> Sprzedawali 150. Po cenie circa połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie
>> wyższej od oficjanej, bo ta oficjalna była taka, że nasz robotnik
>> zarabiał w przeliczeniu tysiąc dolców, czyli może nawet więcej od
>> amerykańskiego.
>
> Bo to byla prawda.

"Komsomolska Prawda", czy po prostu ta bezprzymiotnikowa "Prawda"?

--
Jarek
szczepan bialek
2018-11-02 17:50:24 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
> pan szczepan bialek napisał:
>
>>> Sprzedawali 150. Po cenie circa połowa ceny rynkowej. I wielokrotnie
>>> wyższej od oficjanej, bo ta oficjalna była taka, że nasz robotnik
>>> zarabiał w przeliczeniu tysiąc dolców, czyli może nawet więcej od
>>> amerykańskiego.
>>
>> Bo to byla prawda.
>
> "Komsomolska Prawda", czy po prostu ta bezprzymiotnikowa "Prawda"?
>
Za dyktatury proletariatu kierownik poczty mial pensje 1200 a przodujacy
gornik 12000.
Przed wojna goniec w urzedzie mial 107 a gornik ponizej 100.
Rolnik oral u Pana 12h dziennie za 80zl miesiecznie. Wlasnymi konmi i
wlasnym plugiem.
Teraz jest tak jak przed wojna.
Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie. Jezdzili na
wycieczki (Batorym).
Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
S*
J.F.
2018-11-02 20:58:31 UTC
Permalink
Dnia Fri, 2 Nov 2018 17:50:24 -0000, szczepan bialek napisał(a):
> Za dyktatury proletariatu kierownik poczty mial pensje 1200 a przodujacy
> gornik 12000.
> Przed wojna goniec w urzedzie mial 107 a gornik ponizej 100.
> Rolnik oral u Pana 12h dziennie za 80zl miesiecznie. Wlasnymi konmi i
> wlasnym plugiem.
> Teraz jest tak jak przed wojna.

> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.

Bo ich nie wypuszczali.

> Jezdzili na wycieczki (Batorym).

Tylko ci, co dolary mieli.

> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.

Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
Czyli oni juz je mieli.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-02 21:24:01 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.
>
> Bo ich nie wypuszczali.
>
>> Jezdzili na wycieczki (Batorym).
>
> Tylko ci, co dolary mieli.
>
>> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
>
> Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
> Czyli oni juz je mieli.

Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).

--
Jarek
szczepan bialek
2018-11-03 09:32:44 UTC
Permalink
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <***@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:***@falcon.lasek.waw.pl...
> Pan J.F. napisał:
>
>>> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.
>>
>> Bo ich nie wypuszczali.
>>
>>> Jezdzili na wycieczki (Batorym).
>>
>> Tylko ci, co dolary mieli.
>>
>>> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
>>
>> Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
>> Czyli oni juz je mieli.
>
> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).
>
Takie sklepy byly tez w innych demoludach. Tyle ze wodka miala pelna cene.
U nas dolary mieli przedstawiciele proletariatu. Dieta zagraniczna byla b.
duza.
Mnoznik uzyskany dzieki wodce sprawial ze tygodniowy wyjazd to rownowaznik
rocznej pensji.

Pytalem japonczykow czego szastaja o nas groszem.
Odpowiedzieli ze po powrocie musza wszystko co zaoszczedzili przepic z
kolegami z firmy.
Nasi nie musieli przepijac ale musieli odpalac decydentowi.
Musieli znac dzielenie. Jeden taki nie dostal nastepnego wyjazdu bo nie
umial dzielic.
S*
J.F.
2018-11-03 13:55:29 UTC
Permalink
Dnia Fri, 2 Nov 2018 22:24:01 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.
>> Bo ich nie wypuszczali.
>>
>>> Jezdzili na wycieczki (Batorym).
>> Tylko ci, co dolary mieli.
>>
>>> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
>> Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
>> Czyli oni juz je mieli.
>
> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).

Ale tez wczesniej to tak nie bardzo mozna bylo miec te dolary.
Niby zakazu nie bylo, a UB szukalo.
Musial sie dopiero ustroj zmienic (lekko), wladza musiala zobaczyc ze
dolary sa dobre, ze spadki i darowizny sa ludowemu panstwu mile ...
i ze zabierac to trzeba jakos bardziej rynkowo, bo inaczej ludzie nie
oddadza..

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 14:35:29 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
>> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
>> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
>> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
>> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).
>
> Ale tez wczesniej to tak nie bardzo mozna bylo miec te dolary.
> Niby zakazu nie bylo, a UB szukalo.

Po to było to PeKaO -- żeby ściągnąć to, co ludziom zostało.

> Musial sie dopiero ustroj zmienic (lekko), wladza musiala zobaczyc ze
> dolary sa dobre, ze spadki i darowizny sa ludowemu panstwu mile ...
> i ze zabierac to trzeba jakos bardziej rynkowo, bo inaczej ludzie nie
> oddadza..

Potem władza zauważyła, że wprawdzie ludzie czasem wyjeżdżają i wydają
swoje dolary za granicą (to jakby władzę ludową okraść), ale też coś
przywożą. W ogólnym bilansie nawet więcej przywożą, niż wywożą. Więc
opłaca się popuścić. Ale oczywiście nigdy ie wyglądało to tak, jak
w Jugosławii.

--
Jarek
J.F.
2018-11-03 22:12:32 UTC
Permalink
Dnia Sat, 3 Nov 2018 15:35:29 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
> Pan J.F. napisał:
>>> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
>>> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
>>> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
>>> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
>>> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).
>>
>> Ale tez wczesniej to tak nie bardzo mozna bylo miec te dolary.
>> Niby zakazu nie bylo, a UB szukalo.
>
> Po to było to PeKaO -- żeby ściągnąć to, co ludziom zostało.

Raczej nowe. Starych bylo za malo.

>> Musial sie dopiero ustroj zmienic (lekko), wladza musiala zobaczyc ze
>> dolary sa dobre, ze spadki i darowizny sa ludowemu panstwu mile ...
>> i ze zabierac to trzeba jakos bardziej rynkowo, bo inaczej ludzie nie
>> oddadza..
>
> Potem władza zauważyła, że wprawdzie ludzie czasem wyjeżdżają i wydają
> swoje dolary za granicą (to jakby władzę ludową okraść), ale też coś
> przywożą. W ogólnym bilansie nawet więcej przywożą, niż wywożą. Więc
> opłaca się popuścić.

Jakby sie mieli patrzyc na to co przywoza, to by nigdy nie wypuscili.
Dolary mieli przywiezc, marki. I wymienic na wodke :-)
A wladza juz sobie dolarki zagospodaruje.

>Ale oczywiście nigdy ie wyglądało to tak, jak w Jugosławii.

Gdzies tam jeszcze chec drugiej strony potrzebna.
A oni "wiza", "zezwolenie na prace" itp

J.
Jarosław Sokołowski
2018-11-03 22:28:02 UTC
Permalink
Pan J.F. napisał:

>>>> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
>>>> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
>>>> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
>>>> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
>>>> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).
>>>
>>> Ale tez wczesniej to tak nie bardzo mozna bylo miec te dolary.
>>> Niby zakazu nie bylo, a UB szukalo.
>>
>> Po to było to PeKaO -- żeby ściągnąć to, co ludziom zostało.
>
> Raczej nowe. Starych bylo za malo.

Przecież to zrobili jeszcze w latach czterdziestych, może pięćdziesiątych.
Były wyłącznie "stare dolary", całkiem sporo, jako pozostałość czasu przed
opadnięciem żelaznej kurtyny.

Jarek

--
Podchodzą mnie wolne numery (szlofoksy takie, przyjemne)
Ja wtedy zdejmuję burbery (mam taki prochowiec pekaoski na kratce)
Mogę śpiewać, nucić do białego dnia...
szczepan bialek
2018-11-03 18:32:24 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:aiomkdmiowz3$.kf2yh54t4r5d$***@40tude.net...
> Dnia Fri, 2 Nov 2018 22:24:01 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
>> Pan J.F. napisał:
>>>> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.
>>> Bo ich nie wypuszczali.
>>>
>>>> Jezdzili na wycieczki (Batorym).
>>> Tylko ci, co dolary mieli.
>>>
>>>> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
>>> Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
>>> Czyli oni juz je mieli.
>>
>> Pewex powstał na początku Gierka, a wcześniej taką samą rolę pełnił
>> bank PeKaO. Osobliwy bank, który wypłaty robił w spodniach i płaszczach.
>> A osobliwość brała się stąd, że ludzie dolary miewali, ale nie mieli
>> możliwości wyjechania i ich wydania. Taki dobry usłużny bank, działający
>> pod dyktat proletariatu (rękami jego przedstawicieli brał te dolary).
>
> Ale tez wczesniej to tak nie bardzo mozna bylo miec te dolary.
> Niby zakazu nie bylo, a UB szukalo.

Nikt nie szukal bo ludzie dostawali dolary w listach. Scigali konikow bo
handlem dolarami zajmowaly sie ich zony.
Dolarami mozna bylo placic kupujac dom.

> Musial sie dopiero ustroj zmienic (lekko), wladza musiala zobaczyc ze
> dolary sa dobre, ze spadki i darowizny sa ludowemu panstwu mile ...
> i ze zabierac to trzeba jakos bardziej rynkowo, bo inaczej ludzie nie
> oddadza..

Nic nie kapujesz. Ludzie w potrzebie sprzedaja za co laska.
Wracajacy z delegacji mieli zagwarantowane 20-krotne przebicie.
Dzieki temu powstaly obecne elity.
S*
szczepan bialek
2018-11-03 10:07:05 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:sf9rul08wiz0$***@40tude.net...
> Dnia Fri, 2 Nov 2018 17:50:24 -0000, szczepan bialek napisał(a):
>> Za dyktatury proletariatu kierownik poczty mial pensje 1200 a przodujacy
>> gornik 12000.
>> Przed wojna goniec w urzedzie mial 107 a gornik ponizej 100.
>> Rolnik oral u Pana 12h dziennie za 80zl miesiecznie. Wlasnymi konmi i
>> wlasnym plugiem.
>> Teraz jest tak jak przed wojna.
>
>> Za dyktatury proletariatu nikt nie dorabial na zachodzie.
>
> Bo ich nie wypuszczali.
>
>> Jezdzili na wycieczki (Batorym).
>
> Tylko ci, co dolary mieli.

Tylko ci co dostali zaproszenie.
>
>> Dorabianie zaczelo sie jak wymyslono Peweks.
>
> Peweks wymyslono, zeby sciagnac dolarki od ludzi.
> Czyli oni juz je mieli.

No to czemu teraz nie sciagaja?
Napisz czemu polska wodke sprzedawano bez podatku i akcyzy.
S*
szczepan bialek
2018-10-29 18:02:03 UTC
Permalink
Użytkownik "J.F." <***@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:bh09u95a8hea.1be46rqrl643d$***@40tude.net...
> Dnia Sun, 28 Oct 2018 11:28:49 +0100, Jarosław Sokołowski napisał(a):
>>>>
>> A dalej gdzie? Mam wrażenie, że opuszczenie granic PRL to była
>> kwestia honoru. Istniało wiele sposobów, by jakoś wymknąć się
>> po cichu, bez rozgłosu. Ale to takie niehonorowe. Stąd tyle
>> różnych spektakularnych porwań samolotów czy podobnych ucieczek.
>> (co pasuje do tematyki grupy).
>
> Zalezy kiedy.
> Od 13 grudnia 1981 wladza wypuscic nie chciala, wczesniej tez nie
> kazdemu paszport dawala.
> Za Gierka NRD czy CS nie stanowily problemu ... ale co dalej ?
>
> Wegry, Bulgaria tez nie byly problemem i Jugoslawia o ile pamietam tez
> niezbyt duzym - glownie finansowym.

A moze wiesz dlaczego samolot rejsowy z Warszawy do Krakowa rozbil sie na
czeskiej granicy.
Byl jakis raport?
S*
Marek
2018-10-27 15:24:14 UTC
Permalink
On Fri, 26 Oct 2018 08:33:06 +0200, Jarosław
Sokołowski<***@lasek.waw.pl> wrote:
> Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
> austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
> zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
> nie było z pewnością traktowane inaczej

Ale te zasieki bardziej po której stronie? Austria broniła swoich
rodaków żeby czasem ktoś nie zaznał szczęśliwości demokracji
ludowej?

--
Marek
J.F.
2018-10-27 16:01:47 UTC
Permalink
Dnia Sat, 27 Oct 2018 17:24:14 +0200, Marek napisał(a):
> On Fri, 26 Oct 2018 08:33:06 +0200, Jarosław Sokołowski<***@lasek.waw.pl> wrote:
>> Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
>> austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
>> zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
>> nie było z pewnością traktowane inaczej
>
> Ale te zasieki bardziej po której stronie? Austria broniła swoich
> rodaków żeby czasem ktoś nie zaznał szczęśliwości demokracji
> ludowej?

No jak mozesz tak podejrzewac - przeciez to CS sie bronila przed
mozliwym atakiem tych imperialistycznych hitlerowcow :-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-10-28 10:05:13 UTC
Permalink
Pan Marek napisał:

>> Najbardziej strzeżoną granicą jaką widziałem, była ta
>> austriacko-czechosłowacka z tamtych lat. Ciągnące się
>> zasieki z drutu (pól minowych nie wykluczam). Powietrze
>> nie było z pewnością traktowane inaczej
>
> Ale te zasieki bardziej po której stronie? Austria broniła
> swoich rodaków żeby czasem ktoś nie zaznał szczęśliwości
> demokracji ludowej?

Kilka lat temu usłyszałem w radiu o budowie zapór z drutu
kolczastego na wspomnianej granicy, teraz już funkcjonującej
jako czesko-austriacka. Pomyślałem sobie, jaka ta Historia
jest przewrotna, jak szybko wszystko zmienia się o 180 stopni.
Bo tym razem chodziło o napływ ludzi z Austrii do Czech.
Kiedy nastąpi następny odwrót i jak inni zareagują? Może warto
o tym myśleć.

Jarek

--
Jeśli nie wiesz jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie.
Luke
2018-10-28 20:14:32 UTC
Permalink
W dniu 2018-10-21 o 21:41, Robert Wańkowski pisze:

> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku. Nie bał się,
> że go odeślą?

Był kiedyś o tym artykuł w Przeglądzie Lotniczym.

Wynikało z niego, że leciał na ślepo i nie bardzo wiedział dokąd doleci.
Dysponował zwykłą mapą i wiedział tylko, że ma lecieć z określonym
kursem jak najdalej. I tyle udało mu się przelecieć.

L.
Robert Tomasik
2018-10-28 20:47:12 UTC
Permalink
W dniu 28-10-18 o 21:14, Luke pisze:

>> Dlaczego wybrał Jugosławię? Jednak oni należeli do bloku. Nie bał się,
>> że go odeślą?
> Był kiedyś o tym artykuł w Przeglądzie Lotniczym.
> Wynikało z niego, że leciał na ślepo i nie bardzo wiedział dokąd doleci.
> Dysponował zwykłą mapą i wiedział tylko, że ma lecieć z określonym
> kursem jak najdalej. I tyle udało mu się przelecieć.

Trochę mi ten lot "na ślepo" nie wygląda prawdopodobnie. Subotica leży
około 400 km na południe od trasy Krosno - Bielsko-Biała, którą leciał.
Była najbardziej na północ dostępnym lotniskiem poza blokiem wschodnim.
Jak patrzę na Google, to wydaje mi się najbliższym lotniskiem poza
blokiem. Oczywiście pomijam Berlin, do którego od granicy jest poniżej
100 km, ale chyba bardzo pilnowali i taką awionetkę by po prostu
zestrzelili.

Nie wiem dokładnie, jak w latach 70-tych wyglądała kontrola przestrzeni,
ale on z Krosna ku Bielku-Biała leciał zgodnie z planem lotu.
Zakładając, że leciał dokładnie na południe, to przeleciał nad granicą,
zanim w Bielsku podniesiono alarm, że nie doleciał. Do węgierskiej
granicy miał około 100 km, czyli kluczowym był przelot nad Węgrami.
J.F.
2018-10-28 21:46:13 UTC
Permalink
Dnia Sun, 28 Oct 2018 21:47:12 +0100, Robert Tomasik napisał(a):
> W dniu 28-10-18 o 21:14, Luke pisze:
>> Był kiedyś o tym artykuł w Przeglądzie Lotniczym.
>> Wynikało z niego, że leciał na ślepo i nie bardzo wiedział dokąd doleci.
>> Dysponował zwykłą mapą i wiedział tylko, że ma lecieć z określonym
>> kursem jak najdalej. I tyle udało mu się przelecieć.
>
> Trochę mi ten lot "na ślepo" nie wygląda prawdopodobnie. Subotica leży
> około 400 km na południe od trasy Krosno - Bielsko-Biała, którą leciał.
> Była najbardziej na północ dostępnym lotniskiem poza blokiem wschodnim.
> Jak patrzę na Google, to wydaje mi się najbliższym lotniskiem poza
> blokiem. Oczywiście pomijam Berlin, do którego od granicy jest poniżej
> 100 km, ale chyba bardzo pilnowali i taką awionetkę by po prostu
> zestrzelili.

Takim samolocikiem mogl ladowac na byle łace.

Bielsko-Wieden 270km.

granica-granica to niecale 170km spod Klodzka do Austrii ... ale tam
moglby byc klopot z lotniskiem.

> Nie wiem dokładnie, jak w latach 70-tych wyglądała kontrola przestrzeni,
> ale on z Krosna ku Bielku-Biała leciał zgodnie z planem lotu.
> Zakładając, że leciał dokładnie na południe, to przeleciał nad granicą,
> zanim w Bielsku podniesiono alarm, że nie doleciał. Do węgierskiej
> granicy miał około 100 km, czyli kluczowym był przelot nad Węgrami.

Podejrzewam, ze plany lotu takich aeroklubowych lotow nie byly
dokladnie pilnowane. A nawet jakby zauwazyli brak ... to od razu
Wegrow powiadamiac ?

Wiec kluczowe to raczej bylo, zeby zaden radar nie zlapal, bo zaraz by
sie zaczelo zdziwienie - kto to leci, czemu nie zgloszony.

A nawigacja osobny problem - gps nie bylo.

J.
Luke
2018-11-13 22:20:01 UTC
Permalink
W dniu 2018-10-28 o 21:47, Robert Tomasik pisze:

> zanim w Bielsku podniesiono alarm, że nie doleciał. Do węgierskiej
> granicy miał około 100 km, czyli kluczowym był przelot nad Węgrami.

W tym artykule było podane, że zaplanował zaraz po starcie ustawienie
kursu 200 i lot ile da radę. Nie leciał wcale w stronę Bielska. Taki
plan wynikał z braku jakichkolwiek dokładnych map. Nie bardzo wierzę, że
lądując w Suboticy wiedział, że przekroczył granicę Węgry-Jugosławia.

Aczkolwiek nie mam już tego numeru pisma i nic sprawdzić nie mogę. Piszę
jeno, co pamiętam.

L.
J.F.
2018-11-16 07:40:43 UTC
Permalink
Dnia Tue, 13 Nov 2018 23:20:01 +0100, Luke napisał(a):
> W dniu 2018-10-28 o 21:47, Robert Tomasik pisze:
>> zanim w Bielsku podniesiono alarm, że nie doleciał. Do węgierskiej
>> granicy miał około 100 km, czyli kluczowym był przelot nad Węgrami.
>
> W tym artykule było podane, że zaplanował zaraz po starcie ustawienie
> kursu 200 i lot ile da radę. Nie leciał wcale w stronę Bielska. Taki
> plan wynikał z braku jakichkolwiek dokładnych map. Nie bardzo wierzę, że
> lądując w Suboticy wiedział, że przekroczył granicę Węgry-Jugosławia.

Przy niskim przelocie mozna odczytac nazwy stacji kolejowych.

Z wojennych wspomnien Arcta - przelot odlegly w nocy, bez busoli.
Kurs - dwa palce w lewo od ksiezyca. I jeszcze przysnal po drodze.
Efekt - ladowanie o poranku 5km od celu.
Czasem Bog czuwa nad wariatami ...

J.
Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...