szadok
2008-03-21 07:28:48 UTC
Witam,
jako całkowity laik w kwestii lotniczej przeczytałem sobie artykuł
cytowany poniżej. Znając "profesjonalizm" niektórych polskich
dziennikarzy chciałem prosić Was o jakiś komentarz do artykułu.
W szczególności zastanawia mnie fragment:
" Na lotnisku takim jak Pyrzowice pilot
podejmuje decyzję o lądowaniu, tylko kiedy widzi pas startowy albo
znajdujące się na nim światła. Jeżeli ich nie widzi, to nawet przy
działającym ILS-ie nie wyląduje"
No to jak to jest: ILS nie działa i wszystko jest prawie cacy, bo
samoloty lądują. A jakby nawet ILS działał to i tak niewiele (nic?)
pomaga..? Chyba czegoś tu nie rozumiem... mógłbym prosić kogoś o jakieś
rozjaśnienie...?
link: http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,5044912.html
Dla wygody <cytat>:
Od pięciu miesięcy na lotnisku w Pyrzowicach nie działa system ILS
pomagający pilotom w precyzyjnym podejściu do lądowania. Powód? Polska
Agencja Żeglugi Powietrznej nie potrafi znaleźć przyczyny zakłóceń
sygnału. - Pasażerowie są w stu procentach bezpieczni - zarzekają się
przedstawiciele agencji i lotniska.
O radiowym systemie nawigacyjnym Instrument Landing System (ILS) cała
Polska usłyszała przy okazji katastrofy wojskowego samolotu CASA na
lotnisku w Mirosławcu. System nie był włączony, bo dopiero go testowano.
Specjaliści zapewniają jednak, że nie miało to wpływu na tragedię.
Piloci wiedzieli, że system nie działa, i nie liczyli na jego wskazania.
Od listopada zeszłego roku ILS nie działa również na lotnisku w
Pyrzowicach! System został wyłączony, bo piloci otrzymywali błędne dane
na temat ścieżki podchodzenia do lądowania. Wszystko przez zakłócenia
sygnału radiowego, z którymi do dziś nie potrafi uporać się Polska
Agencja Żeglugi Powietrznej, właściciel ILS-u.
"Gazeta" dowiedziała się, że co najmniej dwadzieścia razy korzystano już
ze specjalnego samolotu, który dokonywał tzw. oblotu, by poznać
przyczynę zakłóceń. Na pomoc wezwano też specjalistów z Urzędu
Komunikacji Elektronicznej oraz naukowców z Wrocławia. Agencja kazała
nawet wyciąć drzewa wokół lotniska i zrobiła "nalot" na pobliską
hurtownię, gdzie handlowano chińskimi antenami bez atestu, które mogą
powodować zakłócenia. Bez rezultatu. ILS jak pokazywał złe dane, tak
pokazuje. - Problem w tym, że znajdujące się w Pyrzowicach urządzenie
jest już przestarzałe. Ma tylko jeden zakres częstotliwości - tłumaczy
Piotr Gawron, rzecznik prasowy PAŻP-u, i dodaje, że w takim przypadku
nawet źle zamontowana antena satelitarna na prywatnym domu może zakłócać
odczyty. - Przyczyn mogą być naprawdę tysiące - mówi rzecznik.
Awaria ILS-u denerwuje też władze lotniska, które mają całą teczkę pism
i ponagleń kierowanych do PAŻP-u. - Co prawda system nie należy do nas,
ale fakt, że tak długo nie działa, nie robi nam dobrej reklamy -
przyznaje Cezary Orzech, rzecznik Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego,
spółki zarządzającej portem.
Zarówno Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, jak i lotnisko zapewniają,
że awaria Instrument Landing System nie ma żadnego wpływu na
bezpieczeństwo lotów i pasażerów. Zdaniem Piotra Gawrona ILS jest tylko
jednym z kilku systemów wspomagających lądowanie, wykorzystywanym
głównie przy złej pogodzie. - Na lotnisku takim jak Pyrzowice pilot
podejmuje decyzję o lądowaniu, tylko kiedy widzi pas startowy albo
znajdujące się na nim światła. Jeżeli ich nie widzi, to nawet przy
działającym ILS-ie nie wyląduje - tłumaczy Gawron.
Dodaje, że każda z linii lotniczych jest na bieżąco poinformowana, że
ILS w Pyrzowicach jest zepsuty, bo otrzymują tzw. NOTAM - zawiadomienie
zawierające informacje o stanie urządzeń lotniczych, procedur lub
niebezpieczeństwach zagrażających lotowi. - Każdy pilot lądujący w
Pyrzowicach wie, że ILS nie działa - potwierdza Orzech.
Przekonuje, że na trzy tysiące lądowań od początku tego roku, tylko
kilka samolotów trzeba było skierować na inne lotniska z powodu tzw.
zwiększonego minimum podejścia, czyli procedur, których z powodu
niesprawnego ILS-u nie można było zrealizować.
Ale awaria systemu naraża lotnisko na takie sytuacje, jak ta w
październiku zeszłego roku, gdy w Pyrzowicach awaryjnie lądował samolot
z polskimi żołnierzami na pokładzie. Maszyną trzęsło jak liśćmi na
wietrze i tylko cud sprawił, że nikomu nic się nie stało. Piloci
próbowali zwalić wszystko na niedziałający system ILS, zapomnieli tylko,
że ten zepsuł się dopiero miesiąc później...
Znajdujący się w Pyrzowicach stary Instrument Landing System miał być
wymieniony w 2009 roku. Z powodu całego zamieszania Polska Agencja
Żeglugi Powietrznej postanowiła w awaryjnym trybie ogłosić przetarg na
dostawę nowego sprzętu. Nowy dwuzakresowy i odporny na zakłócenia ILS
zostanie zamontowany w Pyrzowicach najpóźniej do września. - Niestety,
takie urządzenia wykonywane są na zamówienie. Nie można ich kupić w
sklepie - tłumaczy Gawron i dodaje, że agencja zrobi wszystko, by
jeszcze przed tym terminem uruchomić stary ILS.
</cytat>
pzdr, szadok
jako całkowity laik w kwestii lotniczej przeczytałem sobie artykuł
cytowany poniżej. Znając "profesjonalizm" niektórych polskich
dziennikarzy chciałem prosić Was o jakiś komentarz do artykułu.
W szczególności zastanawia mnie fragment:
" Na lotnisku takim jak Pyrzowice pilot
podejmuje decyzję o lądowaniu, tylko kiedy widzi pas startowy albo
znajdujące się na nim światła. Jeżeli ich nie widzi, to nawet przy
działającym ILS-ie nie wyląduje"
No to jak to jest: ILS nie działa i wszystko jest prawie cacy, bo
samoloty lądują. A jakby nawet ILS działał to i tak niewiele (nic?)
pomaga..? Chyba czegoś tu nie rozumiem... mógłbym prosić kogoś o jakieś
rozjaśnienie...?
link: http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,5044912.html
Dla wygody <cytat>:
Od pięciu miesięcy na lotnisku w Pyrzowicach nie działa system ILS
pomagający pilotom w precyzyjnym podejściu do lądowania. Powód? Polska
Agencja Żeglugi Powietrznej nie potrafi znaleźć przyczyny zakłóceń
sygnału. - Pasażerowie są w stu procentach bezpieczni - zarzekają się
przedstawiciele agencji i lotniska.
O radiowym systemie nawigacyjnym Instrument Landing System (ILS) cała
Polska usłyszała przy okazji katastrofy wojskowego samolotu CASA na
lotnisku w Mirosławcu. System nie był włączony, bo dopiero go testowano.
Specjaliści zapewniają jednak, że nie miało to wpływu na tragedię.
Piloci wiedzieli, że system nie działa, i nie liczyli na jego wskazania.
Od listopada zeszłego roku ILS nie działa również na lotnisku w
Pyrzowicach! System został wyłączony, bo piloci otrzymywali błędne dane
na temat ścieżki podchodzenia do lądowania. Wszystko przez zakłócenia
sygnału radiowego, z którymi do dziś nie potrafi uporać się Polska
Agencja Żeglugi Powietrznej, właściciel ILS-u.
"Gazeta" dowiedziała się, że co najmniej dwadzieścia razy korzystano już
ze specjalnego samolotu, który dokonywał tzw. oblotu, by poznać
przyczynę zakłóceń. Na pomoc wezwano też specjalistów z Urzędu
Komunikacji Elektronicznej oraz naukowców z Wrocławia. Agencja kazała
nawet wyciąć drzewa wokół lotniska i zrobiła "nalot" na pobliską
hurtownię, gdzie handlowano chińskimi antenami bez atestu, które mogą
powodować zakłócenia. Bez rezultatu. ILS jak pokazywał złe dane, tak
pokazuje. - Problem w tym, że znajdujące się w Pyrzowicach urządzenie
jest już przestarzałe. Ma tylko jeden zakres częstotliwości - tłumaczy
Piotr Gawron, rzecznik prasowy PAŻP-u, i dodaje, że w takim przypadku
nawet źle zamontowana antena satelitarna na prywatnym domu może zakłócać
odczyty. - Przyczyn mogą być naprawdę tysiące - mówi rzecznik.
Awaria ILS-u denerwuje też władze lotniska, które mają całą teczkę pism
i ponagleń kierowanych do PAŻP-u. - Co prawda system nie należy do nas,
ale fakt, że tak długo nie działa, nie robi nam dobrej reklamy -
przyznaje Cezary Orzech, rzecznik Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego,
spółki zarządzającej portem.
Zarówno Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, jak i lotnisko zapewniają,
że awaria Instrument Landing System nie ma żadnego wpływu na
bezpieczeństwo lotów i pasażerów. Zdaniem Piotra Gawrona ILS jest tylko
jednym z kilku systemów wspomagających lądowanie, wykorzystywanym
głównie przy złej pogodzie. - Na lotnisku takim jak Pyrzowice pilot
podejmuje decyzję o lądowaniu, tylko kiedy widzi pas startowy albo
znajdujące się na nim światła. Jeżeli ich nie widzi, to nawet przy
działającym ILS-ie nie wyląduje - tłumaczy Gawron.
Dodaje, że każda z linii lotniczych jest na bieżąco poinformowana, że
ILS w Pyrzowicach jest zepsuty, bo otrzymują tzw. NOTAM - zawiadomienie
zawierające informacje o stanie urządzeń lotniczych, procedur lub
niebezpieczeństwach zagrażających lotowi. - Każdy pilot lądujący w
Pyrzowicach wie, że ILS nie działa - potwierdza Orzech.
Przekonuje, że na trzy tysiące lądowań od początku tego roku, tylko
kilka samolotów trzeba było skierować na inne lotniska z powodu tzw.
zwiększonego minimum podejścia, czyli procedur, których z powodu
niesprawnego ILS-u nie można było zrealizować.
Ale awaria systemu naraża lotnisko na takie sytuacje, jak ta w
październiku zeszłego roku, gdy w Pyrzowicach awaryjnie lądował samolot
z polskimi żołnierzami na pokładzie. Maszyną trzęsło jak liśćmi na
wietrze i tylko cud sprawił, że nikomu nic się nie stało. Piloci
próbowali zwalić wszystko na niedziałający system ILS, zapomnieli tylko,
że ten zepsuł się dopiero miesiąc później...
Znajdujący się w Pyrzowicach stary Instrument Landing System miał być
wymieniony w 2009 roku. Z powodu całego zamieszania Polska Agencja
Żeglugi Powietrznej postanowiła w awaryjnym trybie ogłosić przetarg na
dostawę nowego sprzętu. Nowy dwuzakresowy i odporny na zakłócenia ILS
zostanie zamontowany w Pyrzowicach najpóźniej do września. - Niestety,
takie urządzenia wykonywane są na zamówienie. Nie można ich kupić w
sklepie - tłumaczy Gawron i dodaje, że agencja zrobi wszystko, by
jeszcze przed tym terminem uruchomić stary ILS.
</cytat>
pzdr, szadok
--
przy odpowiadaniu na priv usuń cyfry z mojego adresu
"To jest cnota nad cnotami - trzymać język za zębami"
śp. Babcia
przy odpowiadaniu na priv usuń cyfry z mojego adresu
"To jest cnota nad cnotami - trzymać język za zębami"
śp. Babcia