PiteR
2017-06-17 20:30:54 UTC
I mówie wam co nigdy nie lecieli, nie ma czego się bać ;)
Najgorszy moment jest na początku przy starcie kiedy pan pilot daje
żaru i stromo wznosi się tak, że ludzie z przodu są wysoko jak w kinie
(jak byście obejrzeli się przez ramię). Niewidzialna siła wciska łeb w
fotel. Wszyscy myślą czy łożyska w silnikach wytrzymają takie obroty.
To jest moc silników nie jakaś tam popierdułka co ledwo miesza
powietrze.
Potem pan pilot ujmuje żaru i wyrównuje. Gały wracają na miejsce w
oczodołach. Potem chmury myk i Słońce świeci pilotom w oczy. Ziemi nie
widać. Nie ma co patrzeć przez okno chyba że na skrzydło. Nie wiem czy
wszyscy wiecie, że uszczelki na skrzydle są z jakiejś szmaty coś jak
brezent, jak plandeka z TIRa.
Turbulencje. No cóż przyjemne nie są. Lewo prawo są gorsze niż góra
dół. Dzieci rzygaja. Śmierdzi kwasem solnym.
W samolocie jest głośno. Szum powietrza. Nie wiem jak ludzie w
słuchawkach coś słysza. Może mocno podkręcają volume niszcząc uszy.
Za to bachory słychać świetnie. Kanał lewy, kanał prawy.
Większe bachory biegają niestrudzenie. Kręcą wszystkimi możliwymi
gałkami i pstrykają lampkami. Trzeba to wycierpieć. Nie ma rady.
Lądowanie. Jakiś czas przed samolot pochyla się i zaczyna obniżanie.
Stajemy się troszkę lżejsi. Pojawia się ziemia w oknach, lasy, pola,
woda. Jeśli z jakiegoś powodu pan pilot zdecyduje się na odejście i
ponowną próbę czasem robi to szybko ostrym zakrętem. Ziemia przewija
się w oknach jak outdoorowa reklama przewijana. Dół wydaje się jednak
tam gdzie podłoga samolotu.
Zapracowują silniczki. Bzy bzy. Stroszą się klapy. Uderzenie w pas nie
jest tak mocne jakby się wydawało. Cebulaki biją brawo pilotowi.
Jeszcze chwila i jesteście na twardym gruncie. Jeszcze tylko gehenna
kolejki do odprawy paszportowej i jesteście wolni.
Wasz globtrotuar
Najgorszy moment jest na początku przy starcie kiedy pan pilot daje
żaru i stromo wznosi się tak, że ludzie z przodu są wysoko jak w kinie
(jak byście obejrzeli się przez ramię). Niewidzialna siła wciska łeb w
fotel. Wszyscy myślą czy łożyska w silnikach wytrzymają takie obroty.
To jest moc silników nie jakaś tam popierdułka co ledwo miesza
powietrze.
Potem pan pilot ujmuje żaru i wyrównuje. Gały wracają na miejsce w
oczodołach. Potem chmury myk i Słońce świeci pilotom w oczy. Ziemi nie
widać. Nie ma co patrzeć przez okno chyba że na skrzydło. Nie wiem czy
wszyscy wiecie, że uszczelki na skrzydle są z jakiejś szmaty coś jak
brezent, jak plandeka z TIRa.
Turbulencje. No cóż przyjemne nie są. Lewo prawo są gorsze niż góra
dół. Dzieci rzygaja. Śmierdzi kwasem solnym.
W samolocie jest głośno. Szum powietrza. Nie wiem jak ludzie w
słuchawkach coś słysza. Może mocno podkręcają volume niszcząc uszy.
Za to bachory słychać świetnie. Kanał lewy, kanał prawy.
Większe bachory biegają niestrudzenie. Kręcą wszystkimi możliwymi
gałkami i pstrykają lampkami. Trzeba to wycierpieć. Nie ma rady.
Lądowanie. Jakiś czas przed samolot pochyla się i zaczyna obniżanie.
Stajemy się troszkę lżejsi. Pojawia się ziemia w oknach, lasy, pola,
woda. Jeśli z jakiegoś powodu pan pilot zdecyduje się na odejście i
ponowną próbę czasem robi to szybko ostrym zakrętem. Ziemia przewija
się w oknach jak outdoorowa reklama przewijana. Dół wydaje się jednak
tam gdzie podłoga samolotu.
Zapracowują silniczki. Bzy bzy. Stroszą się klapy. Uderzenie w pas nie
jest tak mocne jakby się wydawało. Cebulaki biją brawo pilotowi.
Jeszcze chwila i jesteście na twardym gruncie. Jeszcze tylko gehenna
kolejki do odprawy paszportowej i jesteście wolni.
Wasz globtrotuar
--
Piotrek
Let me see your war face.
Piotrek
Let me see your war face.