W tych linkach, które podawałem przecież wszystko jest.
https://www.mh370search.com/2025/01/01/new-technology/
Z tym "wszystko", to trochę chyba przesadzasz. Ja tu widzę kilka
"niedociągnięć". Jakby jeden samolot sobie leciał, to generalnie jestem
w stanie sobie to jakoś wyobrazić. Przecina on poszczególne połączenia
radiowe i na tej podstawie wiemy, gdzie jest. Ale popatrz na
https://www.flightradar24.com/. Tam w chwili, gdy piszę ten post widać w
tym rejonie kilkanaście samolotów, bo to środek "niczego" - dlatego tak
mało..
Ja w latach 30tych XX wieku kombinowano z takimi systemami, lotnictwo
było w powijakach. W wypadku Japonii oni potrzebowali systemu zdolnego
do zaalarmowania o tym, że cokolwiek w ich kierunku leci ze wschodu. Tam
pomiędzy dostępnymi wyspami są tak duże odległości, że nie byli w stanie
zbudować radarów zdolnych na pokrycie tych przestrzeni. Ale tam również
ruch lotniczy był znikomy.
Teraz ja mam taką wątpliwość. Czy faktycznie obecne dane pochodzą z tych
amatorskich stacji, czy ktoś jednak ma zdolność skutecznego śledzenia
samolotów na środku Pacyfiku, tylko nie chce się do tego przyznać i
próbuje nam wmówić, że po 10 latach analiz jakiś prywatnych danych
wydedukował miejsce wodowania.
Te współrzędne S29.128°, E99.934°
(https://maps.app.goo.gl/8ZC81pAYoZHW78ks8) wrzuciłem na mapę. Punkt o
wsp. S29.128°, E99.934° znajduje się na otwartym Oceanie Indyjskim.
Najbliższym stałym lądem jest australijski kontynent – zachodnia część
Australii, w rejonie wybrzeża Zachodniej Australii. Szacunkowo
najbliższy punkt na lądzie leży około 1,160–1,240 km na wschód od
wskazanych współrzędnych, w okolicach 29°S, 112°E. Czyli wychodziłoby na
to, że ktoś ma technologię pozwalającą na śledzenie pozycji samolotów z
dystansu ponad 1.000 km.
Według dostępnych informacji, najpotężniejsze systemy radarów
pozahoryzontalnych, takie jak australijski JORN (Jindalee Operational
Radar Network) lub amerykański AN/FPS-118, osiągają zasięg rzędu około
3000 km. Czyli jakby mieli taką instalację na brzegu, to samolot powinni
widzieć. Może nie chcą się przyznać, że mają.
No i wracając do podanego przez Ciebie źródła, to by znaczyło, że ktoś
ocenił obecność samolotu na podstawie przecięcia połączeń. Skąd dokąd?
Z zachodniego wybrzeża Australii na zachód, to mamy blisko 7.000 km na
Madagaskar. Nie chce mi się sprawdzać, czy tam gdzieś po drodze jakiejś
wyspy nie ma. Ale potrzebujemy drugiego "wcięcia". Francuskie Terytoria
południowe i Arktyczne i Małe Wyspy Sundajskie? To 6.500 km. Francuskie
Terytoria Południowe i Arktyczne (TAAF) nie mają stałej ludności – nie
ma tam osiedlonych mieszkańców. Obecność ludzi ogranicza się do
sezonowych personeli badawczego i administracyjnego, którzy przebywają
tam tymczasowo, zwykle w celu prowadzenia badań naukowych lub utrzymania
infrastruktury. I akurat znalazł się pasjonat radiooperator. No nie
twierdze, że to niemożliwe, ale jestem w szoku. No i że po 10 latach
ktoś na to wpadł?
--
(~) Robert Tomasik