Post by PiteRNo nie zapiszczał albo był pominięty. Ale masz linka?
https://www.fly4free.pl/pasazer-z-polski-pomylil-samoloty/
75-latek z Polski pomylił samoloty. Chciał do Gdańska, wylądował… na Malcie!

Kolejna karygodna wpadka Ryanaira. Po wielu perypetiach mężczyźnie udało
się dotrzeć do domu, ale co robiła obsługa linii lotniczej i lotniska,
która sprawdzała bilety?
Do szokującej sytuacji miało dojść 6 stycznia, a jej bohaterem był
75-letni pan Paweł, który przyleciał do Wielkiej Brytanii na święta, by
odwiedzić swoją córkę. Kłopoty zaczęły się, gdy miał wracać do Polski.

Jak czytamy w brytyjskich mediach, mężczyzna miał bilet na lot Ryanairem
z lotniska Leeds Bradford do Gdańska, który miał wystartować o 6.50 rano.
– Sprawdziłam dokładnie bilety, wydrukowałam kartę pokładową, było na
niej z pewnością napisane Gdańsk. A potem ktoś do mnie zadzwonił i gdy
zobaczyłam, że to numer z Malty, wiedziałam, że coś jest nie tak – mówi
jego córka Lucyna.
Okazało się, że mężczyzna pomylił samoloty. Zważywszy na podeszły wiek
pasażera, to pewnie jeszcze można to zrozumieć, ale gorzej jest pojąć
jak to możliwe, że obsługa sprawdzająca bilety wpuściła pasażera do
samolotu. Tym bardziej, że jego bilet oglądała też stewardesa na
pokładzie i wskazała mu miejsce, na którym ma usiąść. Nawet wtedy nie
udało się zauważyć tej pomyłki.
Mężczyzna zdał sobie sprawę z pomyłki dopiero wtedy, gdy samolot
wylądował na Malcie.

Co gorsza, pan Paweł nie mówi po angielsku, więc komunikacja z nim była
utrudniona. Na szczęście na lotnisku znalazła się inna Polka, która
usłyszała, jak mężczyzna bezskutecznie próbuje się dowiedzieć
czegokolwiek w informacji lotniskowej.
– Był bardzo zdezorientowany i zestresowany. Trudno było się z nim
porozumieć – mówi pani Kamila.
Ostatecznie obsługa lotniska pomogła panu Pawłowi wrócić do domu –
mężczyzna poleciał tego samego dnia z lotniska na Malcie do Gdańska i
trafił do domu 14 godzin później niż pierwotnie zakładał. I tak może
mówić o wielkim szczęściu, bo na tej trasie loty realizowane są tylko 2
razy w tygodniu.
Cała sytuacja jest jednak skandaliczna, bo wydawałoby się, że linia
lotnicza powinna doskonale wiedzieć, kto wsiada na pokład, a wszelkie
procedury bezpieczeństwa mają m.in. za zadanie unikanie takich pomyłek.
Ryanair na razie nie skomentował tej sprawy, za to agencja handlingowa
Swissport, która obsługuje irlandzką linię, przeprosiła pana Pawła i
zapowiedziała, że przeprowadzi w tej sprawie dochodzenie.
– Mój tata powiedział mi, że za rok już do mnie nie przyleci. Nie chce
już latać samolotem (…) Gdyby ktoś mu nie pomógł, nie wiem, co by się z
nim stało – mówi pani Lucyna.
--
Pozdrawiam,
Grzegorz Tomczyk