Witam raz jeszcze!
Przepraszam ze tak długo nic nie odpowiedziałem, ale mam bardzo ograniczony
dostęp do internetu. Przepraszam tez za ton mojej ostatniej wypowiedzi. Padło
kilka słów, których teraz żałuję, co jednak nie oznacza ze sens wypowiedzi był
nieprawdziwy. Powinienem użyć innych sformułowań.
[...] albo sprostować informacje sygnowane przez
studenta Politechiki Rzeszowskiej. Wybrałem to drugie.
Jestem byłym studentem Politechniki Rzeszowskiej. Jednak studiowałem tam kilka
lat i nadal mam kontakt ze znajomymi z uczelni jak i z awiaty. Sądzę że jestem
dość dobrze zorientowany w tym, co się tam dzieje. Zresztą wiele się nie
zmieniło odkąd sam studiowałem na PRz.
Z przykrością przeczytałem list "horneckiego".
Ja również pisałem to z przykrością, ale niestety jest w tym wiele prawdy.
Nie twierdzę, że w PRz
wszystko jest tak świetnie, że lepiej być już nie może. Na pewno może i
powinno być lepiej. Ale frustracje części studentów nie powinny zdominować
opinii o Uczelni, stąd moja wypowiedż na tej liście.
Studiuję obecnie na innej politechnice i mam porównanie. Bez wielkich nakładów
można by wiele zmienić na lepsze na PRz. Nie uważam że jestem sfrustrowany. To,
co napisałem o PRz nie wynika z tego, że jest dużo nauki, że trzeba się dużo
uczyć, że są duże wymagania. Tak POWINNO być. Nie można generalizować, ale obraz
uczelni psują właśnie takie postacie jak prof. Oniszczuk czy prof Bieniasz.
Proszę mi wytłumaczyć dlaczego u tych panów można nic nie umieć i zdać, lub
umieć bardzo dużo i nie zdać? Wiem to, gdyż sam to przeszedłem. Termodynamikę
udało mi się zdać mimo że bardzo niewiele umiałem. Przyznaję to bez bicia. Nie
zasłużyłem na tą ocenę. Po prostu miałem szczęście. Profesor nie czytał mojej
pracy. Razem ze mną zdawał kolega, który bardzo się interesował silnikami
lotniczymi i był dobry z termodynamiki. Jemu się nie udało, mimo że odpowiedział
na wszystkie pytania. Czy tak powinno być? Podobnie jest z mechaniką. Dlaczego
można zrobić pół zadania i zdać, lub popełnić błąd w obliczeniach (na przykład
plus zamiast minusa podczas przepisywania równania) i mimo rozwiązania całego
zadania nie zdać? Przecież studenci raczej umieją rozwiązywać równania a takie
błędy wynikają tylko i wyłącznie z tempa rozwiązywania zadania (bardzo mało
czasu) i tłumaczenie profesora (wówczas jeszcze doktora), że skoro nie umiesz
rozwiązać prostego równania to nie nadajesz się na studenta jest raczej nie na
miejscu. Po co w takim razie tak szeroka skala ocen? Skoro żeby uzyskać ocenę
dostateczną trzeba rozwiązać zadanie idealnie (niewielki błąd = dopytka lub
ocena ndst). Oczywiście ci bardziej lubiani przez pana Oniszczuka maja łatwiej.
Takich przykładów jest oczywiście więcej.
Wieloletnie obserwacje pozwalają mi dostrzec prawidłowość, że zupełnie różne
opinie o studiowaniu wygłaszają studenci, którzy mają trudności z w miarę
przyzwoitym przyswajaniem wiedzy oraz ci, którzy takich kłopotów nie mają.
Jest dosyć naturalne, że niektórzy swoje niepowodzenia wolą przypisać innym,
a nie sobie. Styl listu "horneckiego" sprawia takie właśnie wrażenie.
Sądzę, że jestem przeciętnym studentem. Są lepsi i gorsi. Taką opinię ma
większość studentów, z którymi studiowałem na PRz. Jak Pan widzi nie miałem
problemów z prof. Bieniaszem, a wcale nie podoba mi się jego podejście do
nauczania. Proponuję zorganizować anonimową ankietę wśród studentów.
Niekoniecznie na zasadzie „Czy studiowanie na PRz mi się podoba?”. Sądzę że
lepsza będzie „Co zmienić na PRz żeby było lepiej”. Podobne ankiety organizowane
są na niektórych uczelniach i wbrew pozorom wypowiedzi studentów są bardzo
obiektywne a wyniki ankiety bardzo trafne i pozwalają na poprawienie zarówno
wizerunku uczelni jak i wyników nauczania.
Jeśli chętnych jest np. 50, a możliwości finansowych starcza
na szkolenie 15-17 osób, to jakie inne kryterium kwalifikacji przyjąć?
Chętnie posłucham sugestii.
Tutaj raczej miałem na myśli nie samo kryterium kwalifikacji, lecz to które
osoby się dopuszcza do tej kwalifikacji. Nie podoba mi się to, że pan prof.
Oniszczuk robi swoją prywatną weryfikację i dopuszcza tylko tych, którzy mu się
podobają (ja niestety nie mam bogatego tatusia, a sam jeszcze nie pracowałem
więc mimo, że mechanikę umiałem – udzielałem z niej nawet korepetycji – nie
udało mi się zdać w pierwszym terminie i mogłem zapomnieć o weryfikacji). Dodam,
że ci których uczyłem dostali się na pilotaż. Mój dobry kolega też miał problemy
z prof. Oniszczukiem. Wiem, że umie mechanikę ale pan Oniszczuk nie pozwolił mu
jej zdać. Przeniósł się na inny wydział, żeby zdać ja u innego prowadzącego (za
wiedzą i zgodą dziekana Hendzla. Miał obietnice z jego ust, że będzie mógł się z
powrotem przenieść na lotnictwo przed weryfikacją i podejść do niej. Szkoda że
była to obietnica tylko ustna, gdyż szanowny pan dziekan jej nie dotrzymał.
Tutaj może Pan mysleć, że piszę to z żalu że nie udało mi się dostać na
pilotaż. Otóż nie. Mam to szczęście ze udało mi się znaleźć dość dobrze płatną
pracę (na pewno część zasług w tym ma PRz) i mogę pozwolić sobie na zrobienie
wszystkich uprawnień lotniczych w innej firmie. Aktualnie kończę IFRa.
2. Dobrze jest uświadomić sobie rzecz oczywistą, że PILOTAŻ jest kierunkiem
dyplomowania na wyższej uczelni technicznej a nie szkołą sportowych czy
turystycznych pilotów. Absolwent jest przede wszystkim INŻYNIEREM lotniczym
o ukierunkowanej na lotnictwo komunikacyjne specjalności w zakresie ATPL
"frozen", a dodatkowo uzyskuje kwalifikacje pilota zawodowego oraz IFR i
ME. Taki model kształcenia pilotów zawodowych przyjęto 30 lat temu.
Absolwenci "Pilotażu" stanowią ok. 50% pilotów LOT-u, zajmują znaczące
pozycje zawodowe, latają w wielu innych liniach. Studia nie należą do
łatwych, łatwiej jest na Wydziale Marketingu, w szkołach prywatnych, itp.
Narzekania, że "coś jest za trudne", "nie do przejścia", itp. należą do
kanonu studenckich obyczajów. Dziwnym zbiegiem okoliczności 95% studentów
zakwalifikowanych na pilotaż dociera do V roku. Pytanie: "Czy prof.
Oniszczuk stawia zbyt wysokie wymagania, czy inni ustawiają poprzeczkę zbyt
nisko" jest pytaniem otwartym. Oczywiście do inwektyw nie będę się
ustosunkowywał, to świadczy tylko o "klasie " ich autora.
Tu jeszcze raz powtórzę to samo. Nie uważam, że wymagania są zbyt wysokie. Dla
przykładu podam pana prof. Knapa z aerodynamiki. Jest bardzo wymagający i nie
jest łatwo go przejść, ale mam dla niego bardzo dużo szacunku (myślę że
większość jego studentów także, nawet ci którym nie udało się zdac aerodynamiki)
. Oby sami tacy profesorowie byli na PRz. Ale u Pana prof. Knapa wykład wygląda
jak wykład. A nie tak jak u pana oniszczuka – jedna trzecia wykładu jest o
polityce, przez jedna trzecia naśmiewa się z marketingu a dopiero reszta jest na
właściwy temat. Jeśli jednak Pan uważa, że tak powinno być, to sądzę że nie mamy
o czym rozmawiać.
3. Ani zespól wykładowców PRz ani kadra instruktorska nie są idealne, i
każda rzeczowa krytyka będzie pożyteczna pod warunkiem, że będzie oparta na
udokumentowanych faktach, a nie wyłącznie na subiektywnych frustracjach.
Jeszcze raz proponuję zorganizowanie ankiety. Wówczas pozna Pan widok uczelni
oczami studentów. Na pewno pomoże to polepszyć jej wizerunek a także poziom
nauczania. Uważam, że prawda jest gdzieś pośrodku między moją i Pana oceną
uczelni.
4. Zdumiewa mnie opinia, że należy zapomnieć o lataniu aeroklubowym, poza
OKL. Rozmawiam ze studentami, którzy latają na różnych zawodach szybowcowych
i samolotowych (są również kadrowicze), patrolują lasy, rozrzucają
szczepionki, itp. A że latanie sportowe lub "przyjemnościowe" znacznie różni
się od profesjonalnego, to można zrozumieć dysponując dopiero odpowiednią
wiedzą i doświadczeniem. Jeśli ktoś kocha latać i TYLKO latać, to powinien
traktować latanie wyłącznie jak przyjemność (rozumiem to!), jeśli ktoś serio
traktuje ZAWÓD pilota, to powinien uznać realia, że współczesny pilot to
przede wszystkim operator wysoko specjalizowanego sprzętu technicznego,
realizujący złożone procedury techniczne i operacyjne, a do tego konieczna
jest odpowiednia wiedza. A najważniejszą sprawą jest podejmowanie trafnych i
odpowiedzialnych decyzji, a do tego konieczna jest dojrzałość emocjonalna.
Przepraszam za tą "dydaktyczną" wstawkę, ale odnoszę wrażenie, że wielu
początkujących pilotów (a także młodych studentów PRz) opacznie pojmuje rolę
pilota zawodowego. Oczywiście wielu wybitnych pilotów sportowych jest
również doskonałymi profesjonalistami, to przywilej prawdziwych lotników.
Otóż to. Jednak z tego co słyszałem w OKLu niektórzy instruktorzy (nie można
generalizować wyśmiewają się z tych, którzy latają na zawodach. Uważają ich za
gorszych. Tutaj jednak raczej niech wypowiedzą się ci, o których mowa.
5. W jednym zgadzam się z "horneckim": decyzja o podjęciu studiów wymaga
rozwagi. Trzeba realistycznie ocenić swoje predyspozycje i możliwości.
Dobrze jest "zasięgnąć języka" wśród studentów lat starszych, a najlepiej
zapytać absolwentów, jak oni z perpektywy swych zawodowych doświadczeń
oceniają czas i rezultat studiów. Nie będą to cukierkowe laurki, ale jestem
pewien, że nie będzie to opinia zbliżona do prezentowanej przez
"horneckiego".
Swoimi wypowiedziami na grupie chciałbym trochę poprawić to co się dzieje na
Politechnice Rzeszowskiej. Mi już do niczego się to nie przyda, ale może kiedyś
wyślę tam swojego syna. Nie chciałbym, żebyśmy się tu tylko bezproduktywnie
przekomarzali i wypisywali sobie nawzajem bezpodstawne zarzuty. Widzę w Panu
osobę, która może coś zmienić. Życzę powodzenia i służę pomocą. Uważam, że
największym błędem niektórych ludzi politechniki jest myślenie, że PRz jest
jedyną drogą do kariery pilota zawodowego. Obecnie coraz częściej tak jest, ale
tylko dla tych, których nie stać na szkolenie gdzie indziej. Niestety coraz
częściej żeby dostać się na pilotaż również trzeba mieć wiele pieniędzy. Wielu
bardzo dobrym pilotom się to nie udaje, gdyż ich na to nie stać. Wiele osób na
politechnice uważa, że skoro latanie jest za darmo to można studentów gnębić. Ja
szkolę się w innej firmie. Płacę za to. Jednak szkolenie idzie bardzo szybko.
Jest to przyjemność, chociaż wymagania też są duże. Nauki jest sporo, jednak
podejście jest zupełnie inne. Nikt nie sprawia dodatkowych problemów. Po prostu:
umiesz – idziesz dalej, nie umiesz – uczysz się jeszcze raz. Uważam, że na pewno
nie będę gorzej wyszkolony niż na Politechnice Rzeszowskiej. Na pewno jednak
stracę o wiele mniej nerwów i czasu. Na pewno też więcej pieniędzy – choć nie o
tyle więcej jak by się to mogło wydawać. Po odjęciu kosztów akademika, stancji,
dojazdów, itp, różnica nie jest taka duża. A jeśli można jeszcze między czasie
pracować to wychodzi się na plus. Jestem tego przykładem. Żałuję tylko że
dopiero po 4 latach starań o dostanie się na pilotaż trochę zmądrzałem (miałem
szczęście).
Mam nadzieję, że również na PRz niedługo będzie lepiej. Życzę tego gorąco
wszystkim. Myślę, że będzie to z korzyścią zarówno dla studentów jak i uczelni.
Życzę powodzenia.
Z poważaniem
Krzysiek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl